października 23, 2013

Jajecznicowe impresje czyli szybkie i proste śniadanie :)

Jajecznicowe impresje czyli szybkie i proste śniadanie :)

października 23, 2013

Jajecznicowe impresje czyli szybkie i proste śniadanie :)

Wow, jak ten czas szybko leci :) Mam w planach parę notek, multum zdjęć, które trzeba uporządkować, ale jakoś ciągle braknie na to czasu. Dziś trochę z innej bajki :)

Jako, że po prostu uwielbiam jajecznicę, zwłaszcza własnego wykonania, a do tego od dawna mam na nią ochotę - postanowiłam sobie takową zrobić. Otwieram lodówkę, wyciągam składniki, a tu... nie! Nie ma szynki :( Trzeba coś na szybko wymyślić i patrzę: mielone :D Tak więc do przyrządzenia jajecznicy z mielonym (wersja na jedną, głodną osobę), potrzebujemy:

 dwa małe jajka
 jedną małą cebulę
 trochę mielonego (wzięłam większą łyżkę)
 przyprawy (u mnie: sól, pieprz, papryka słodka mielona)
 pół bułki
 kawa i sok marchwiowy

Na patelni rozgrzewamy palmę, na którą wrzucamy cebulę i mielone. Smażymy w ten sam sposób, jak go spaghetti, aby uzyskać możliwie jak najmniejsze kawałki mięsa. Do tego wrzucamy porwaną na małe kawałki bułkę i mieszamy, aby w bułkę wsiąknął pozostały tłuszcz i cały aromat, na koniec dodajemy jajko i całość mieszamy wedle upodobania.

Podajemy ze szklanką pysznego soku marchwiowego i poranną kawą :)




października 11, 2013

Alan Philips, John Lahutsky - "Porzucony".

Alan Philips, John Lahutsky - "Porzucony".

października 11, 2013

Alan Philips, John Lahutsky - "Porzucony".



Alan Philips, John Lahutsky - "Porzucony".
Seria: Historie prawdziwe
Stron: 399
Wersja: Pocket
Wydawnictwo: Znak

Alan Philips jest profesjonalnym brytyjskim dziennikarzem, przebywającym ze swoją rodziną w Moskwie. Jego żona, Sarah, pracuje charytatywnie w domach dziecka, starając się pomagać dzieciom na każdy możliwy sposób. Jej światopogląd gwałtownie się zmienia, gdy poznaje wyjątkowe dziecko, Iwana Pastukova, czule nazywanego Wanią. Rosyjski system sklasyfikował go jako oligofrenika, osobę opóźnioną w rozwoju, przypisano mu skrajny kretynizm i debilizm, skazano go na życie w internacie, gdzie czekała go powolna śmierć. 

Na przekór wszystkiemu, Wania zachowuje pogodę ducha, posiada bardzo rzadki talent - potrafi nawiązać kontakt z każdym, uwielbia rozmawiać, błyskawicznie zapamiętuje twoje imię i intuicyjnie wie, jak z tobą rozmawiać. Oczarowuje każdego, kogo spotka na swojej drodze. Podbił serce między innymi Sarah, która porusza góry, aby uratować niezwykłego chłopca.

Chłopiec urodził się w 1990 roku, jak dowiadujemy się z książki. Były to czasy, gdy nie było Rosji, istniał jeszcze Związek Radziecki. System odnoszący się do dzieci był, prosto mówiąc, chory. Urodzone przedwcześnie dzieci, tak jak Wania, były skazywane na życie w łóżku, nie dbano o nie, nie zachęcano do życia, do rozwoju, odbierano im szanse na normalne życie.

Personel, teoretycznie zatrudniony po to, aby opiekować się dziećmi, specjaliści przebywający w placówkach, lekarze w szpitalach, biurokraci - wszyscy byli nastawieni na nie. Nie chcieli pomagać, zabierali dzieciom zabawki, ubrania, słodycze, przenosili je z domu do domu, niszcząc zawierane przyjaźnie i wykształcone więzi. Skorumpowani urzędnicy sabotowali ewentualne adopcje, wymagając coraz to nowszych dokumentów, odrzucali te już przyjęte, stawiając nierealne wymagania.

W radzieckim systemie próbuje się odnaleźć brytyjska rodzina, raz po raz nadziewając się na jego absurdy, nie mogąc uwierzyć w to, jak bardzo państwo odpycha od siebie te dzieci. Jest to spojrzenie na upadający związek radziecki w zupełnie inny sposób, w pewnym sensie Alan, bo to on jest autorem książki, przybliża nam Rosję w tamtych czasach, pomaga nam zrozumieć ludzi i ich zachowania. Nie zmienia to jednak faktu, że ludzie, którzy tam pracują, zostali wychowani na tych zasadach i nie są w stanie rozumować inaczej. 

Historia jest smutna, poruszająca i szokująca, bo naprawdę trudno sobie wyobrazić warunki, w jakich przebywały te dzieci oraz zachowanie samego Wani - jakim cudem, wychowując się w tak ponurych warunkach, zdołał wyrosnąć na tak wspaniałego mężczyznę? To pytanie dręczyło mnie przez cały czas i nie potrafię sobie na nie odpowiedzieć. Z ciekawości jednak wrzuciłam na google oba nazwiska i odsyłam was na oficjalną stronę Wani:

Mimo wszystkiego, trochę ciężko się ją czyta, co odbiera nieco radość z czytania, ale polecam. Naprawdę polecam.
Moja ocena: 5/6

października 10, 2013

Sarah Jio - "Marcowe fiołki".

Sarah Jio - "Marcowe fiołki".

października 10, 2013

Sarah Jio - "Marcowe fiołki".



Sarah Jio: "Marcowe fiołki"
Seria: Zaczytaj się.
Stron: 300
Wersja: Pocket
Wydawnictwo: Znak


Według legendy panoszącej się na Bainbridge, leżącej u wybrzeży Seattle, marcowe fiołki pojawiają się jedynie w ogrodach wybranych osób i tylko wtedy, gdy są naprawdę potrzebne. Wówczas, gdy tajemnice wychodzą na jaw, a kwiaty samą swoją obecnością przywołują na myśl wszystkie przewinienia i sekrety.

Emily miała wszystko. Jednak po napisaniu wspaniałej książki, która jednak nie była tym, co chciała, blokadzie weny twórczej i rozpadzie małżeństwa, miała wrażenie, że cały jej świat runął w gruzach. Po krótkim namyśle postanowiła pojechać na wyżej wymienioną wyspę, by ukoić swoje złamane serce i, jak powiedziała, na nowo odnaleźć siebie.

Bee ma tajemnicę. Mroczny sekret, o który się obawia, a przede wszystkim nie chce, by jej siostrzenica Emily wiedziała cokolwiek na ten temat. Od czterdziestu lat żyje z ta drzazgą na sercu, starannie ukrywając to przed rodziną i znajomymi.

Jednakże wszystko rujnuje tajemniczy pamiętnik, który w niewyjaśniony sposób pojawia się w szafce nocnej Emily, w domu jej ciotki, napisany specjalnie dla niej... czterdzieści lat wcześniej. Emily, pomimo złamanego serca, wrogości ciotki i wciąż rosnących przeszkód, coraz bardziej zagłębia się w opisaną historię, nie tylko odnajdując siebie, ale i raz na zawsze wyjaśniając wszelkie spory, dręczące skłóconą rodzinę.

Historia ta jest po prostu niesamowita. Gdy sięgnęłam, nie mogłam przestać i błyskawicznie przeczytałam od początku do końca. Zamknęłam, wciągnęłam mocno powietrze i przez jakiś czas pozostawałam oszołomiona tą historią. Sarah Jio oczarowała mnie swoją książką, magiczną historią i barwnymi postaciami. Mam na półce jeszcze jedną jej książkę, "Jeżynową Zimę", po którą bez wątpienia z przyjemnością sięgnę. Zdecydowanie jest to książka, której nie można ominąć, autorka, której nie można nie docenić.

To, co mi się bardzo podoba, to historie z przeszłości, które wychodzą na jaw, zgrzyty, które zostają naprawione. Przeszłość miesza się z teraźniejszością, opowiadając historie wielu osób, pozornie niezwiązanych, a tak naprawdę tworzących jedną wielką całość. Całość przypomina mi nieco "Nasze szczęśliwe dni", z tym wyjątkiem, że mamy do czynienia z dużo szczęśliwszym zakończeniem.
Moja ocena: 6/6

października 01, 2013

Julie Kibler - "Nasze szczęśliwe dni"

Julie Kibler - "Nasze szczęśliwe dni"

października 01, 2013

Julie Kibler - "Nasze szczęśliwe dni"


Julie Kibler - Nasze szczęśliwe dni.
Seria: Zaczytaj się.
Stron: 446
Wersja pocket.
Wydawnictwo: Znak.
Julie Kibler 

Książkę dostałam od mojego postowo leniwego Szczęścia z okazji bez okazji, z dedykacją w środku i słodkim buziakiem, po ciężkim dniu w pracy. Czegóż chcieć więcej? =*

Biorąc ją do ręki nie spodziewałam się niczego, po przeczytaniu opisu z tyłu, wiedziałam, że będzie ciekawa, ale nie wiedziałam, czy będzie dobra. Po przeczytaniu pierwszych stron wiedziałam, że będzie świetna, zwłaszcza, że pierwszego dnia pochłonęłam ich około stu :)

Zachęciła mnie tez opinia Sarah Jio na okładce, z którą nie mogłabym się zgodzić bardziej. Mówi ona o książce: "Historia, która chwyta za serce już od pierwszej strony i nie puszcza aż do samego końca". I tak faktycznie jest. Opowiedziana historia jest smutna, wzruszająca, ale i pouczająca, z gatunku tych, które zapamiętujesz na długo, cieszysz się, że nie przytrafiła się Tobie, a w myślach cicho trzymasz kciuki za inne zakończenie. 

W swojej książce Julie Kibler tworzy historię w historii. Mamy tutaj dwa pokolenia, dwie różne rasy, dwie zupełnie różne bohaterki i różne czasy, jednak mimo tego wszystkiego tworzy się spójna całość, którą czyta się łatwo, przyjemnie, a raczej wręcz pochłania oczami, duszą i sercem.

Isabelle McAllister jest osiemdziesięcioletnią białą kobietą, samotną wdową, skrywającą w sercu niezwykłą tajemnicę, którą z czasem powierza czarnoskórej fryzjerce Dorrie. Całość nabiera charaktery w momencie gdy obie bohaterki wyruszają w podróż liczącą ponad 1500 kilometrów do rodzinnego miasteczka panny Isabelle na... tego dowiadujemy się dopiero na ostatnich kilometrach, co jest nie tylko niespodziewane, ale także rozdziera serce na dwie części.

W trakcie podróży Isabelle stopniowo zwierza się Dorrie, pozbywając się ciężaru z serca i w jakiś sposób pozwala ulżyć cierpieniu, zaś pomiędzy bohaterkami tworzy się niezwykła więź. Historia ta zbliża je do siebie, dwie tak różne kobiety. Pozwala nie tylko białoskórej kobiecie uporać się z przeszłością, ale zyskuje na tym także Dorrie - akceptuje przeszłość, swoje słabości, a także pozwala jej to spojrzeć z innej perspektywy na swoje własne życie, mężczyznę, któremu nie może zaufać i relację z jej własnymi dziećmi, dzięki czemu udaje jej się wyjść na prostą i zacząć szczęśliwie od początku. 

Historia panny Isabelle jest miłością między białą kobietą i czarnym mężczyzną, która nie mogła się ziścić ze względu na czasu (przed II WŚ, związki te nie były akceptowane, a wielu stanach wręcz nielegalne). Mimo wszelkich różnic, braku akceptacji ze strony zarówno rodziny, jak i społeczeństwa, próbują być razem. Co z tego wynika? Sięgnijcie i dowiedzcie się, bo książka jest warta każdej wylanej łzy i minuty.

Podsumowując - płakałam przez ostatnie 30 minut stron. Boże, beczałam jak bóbr, mimo wszystko mając nadzieję na inne, odmienne zakończenie, udusiłam misia, kompletnie się załamałam, prawie obudziłam Marcina o godzinie 3:07, bo naszła mnie gigantyczna ochota, żeby usłyszeć jego głos i powiedzieć, że Go kocham, także nie polecam czytać po nocach, w nocy wszystko wydaje się jeszcze smutniejsze :)
Moja ocena: 6/6
Copyright © Kasikowykurz , Blogger