ONCE UPON A TIME (Sezony 1-7)
W dnu swoich 28 urodzin Emma Swan zostaje sprowadzona do miasteczka Storybrook przez osobę, której najmniej się spodziewała - swojego syna Henry’ego, którego 10 lat wcześniej urodziła w więzieniu i oddała do adopcji. Henry stara się sprawić, aby uwierzyła we własny los - jest ona bowiem córką Śnieżki i Księcia z Bajki, a przeznaczone jej jest obudzić wszystkie postacie i doprowadzić do ich własnego I żyli długi i szczęśliwie.
I początkowo to jest naprawdę dobre. Widzimy wiele z naszych ukochanych postaci - Czerwonego Kapturka, 7 krasnoludków, Złą królową, pojawiają się nawet nowsze bajki (to juz później), jak księżniczki z Krainy Lodu czy Merida. Jest tez Kapitan Hak i Alicja z Krainy Czarów, więc spokojnie każdy znajdzie coś dla siebie.
Wątek w serialu zaczęłam gubić gdzieś w okolicach chyba 4 sezonu, ale moja miłość do niego ostatecznie umarła wraz z końcem sezonu 6. Podsumuję to tak: sezony 1-6 to zamknięta historia Emmy i praktycznie wszystkich postaci, które z nią walczyły. Dostajemy piękna historie od A do Z i tutaj serial powinien się skończyć i byłoby idealnie. Ale nie, bo trzeba było zrobić sezon siódmy, który jest totalnie oderwany od rzeczywistości i jest po prostu nudny i zły. Gdyby zrobiły z tego spin off wyszłoby to im prawdopodobnie na lepsze, a tak zniszczyli cudowne zakończenie, bo cały czas zastanawiałam się, co stało się z tymi wszystkimi postaciami.
W serialu dostajemy dużo intryg, kłamstwo, zdrad, ale także miłości, przemian bohaterów. Na przestrzeni tych sześciu sezonów dostaliśmy chyba historie każdego z nich, a niektóre łącza się w sobie w naprawdę niesamowity sposób! Dla mnie najbardziej w tym wszystkim straciła sama Emma, której w ostatnich sezonach już nie mogłam znieść. Nie wiem, co oni zrobili z ta postacią, ale oglądało się ja zwyczajnie złe. Za to moimi ulubieńcami byli Zła Królowa, Robin Hood, Hak i... Henry, perełka historii.
Jeśli lubicie wariacje na temat bajek, to jest to totalnie serial dla Was!
Tytuł: Dawno, dawno temu
Tytuł oryginału: Once upon a Time
Sezon: 1-7
Odcinków: 155
Czas trwania odcinka: 45 minut
Status: zakończony
Stacja: ABC
NEVER HAVE I EVER (Sezon 1)
Serial skupia się na losach Devi, młodej dziewczyny hinduskiego pochodzenia urodzonej w Ameryce. Przeżywa ona swoje pierwsze miłości, problemy. Generalnie skupia się na dojrzewaniu nastoletnich dziewcząt.
I w sumie nie jestem jednoznacznie stwierdzić, czy mi się podobał, bo początkowo się wciągnęłam, ale końcówce oglądałam trochę na siłę. Świetnie dobrana obsada, aktualne problemy, ale chyba nie jestem grupą docelową serialu. Mam wrażenie, że jestem za stara, a problemy bohaterów zbyt trywialne. Poza tym nie jestem bestią social mediów, więc sporej ilości po prostu nie rozumiem, bo mnie nie dotyczą.
Jednakże fajnie pokazuje mniejszości narodowe, zarówno hinduską, która w serialach trochę ginie, a dziewczęta są śliczne, zaś kultura mega ciekawa, jak i azjatycką, a także standardowo problemy z ujawnianiem się, a to akurat już się robi nudne, bo wątek ostatnimi czasy jest… no cóż, wszędzie.
Dla młodszego widza - ważny, aktualny, dla tych starszych fajnie się ogląda, ale wieje nudą.
Tytuł: Never have I ever
Tytuł oryginału: Never have I ever
Sezon: 1
Odcinków: 10
Status: w trakcie
Czas trwania odcinka: 24 minuty
Stacja: Netflix
REBOOT: GUARDIAN CODE (Sezony 1-2)
Netflix to zło, stwierdzam po długim czasie użytkowania. Zbyt łatwo zacząć nowe seriale i przez to namnożyło mi się ich okrutnie. A ja jestem uparta bestia i nie lubię zostawiać niedokończonych. Nawet, jeśli zajmą mi wieki!
Reboot: Guardian Code jest jednym z nich. Zaczęty kiedyś zwano wieczorem, porzucony w kąt i w sumie jakbym go nie zaczęła to absolutnie nic by mnie nie ominęło.
Taka trochę próba przeniesienia Power Rangers na najnowsze czasy. Ani to odkrywcze, ani oryginalne, ani wciągające. Ale ze odcinki krótkie to sobie leciało w tle. Te 20 odcinków jest praktycznie o tym samym - ciagle i ciagle próbuje gościa złapać i absolutnie nic się w tej kwestii nie zmienia.
Absolutnie odradzam.
Tytuł: Reboot: Guardian code
Tytuł oryginału: Reboot: Guardian code
Sezon: 1-2
Odcinków: 20
Czas trwania odcinka: 27 min
Status: w trakcie
Stacja: YTV
Ciekawe zestawienie. Niczego nie znam. Pozdrawiam!^^
OdpowiedzUsuńJa powtarzam nie raz, że służę za bazę seriali albo coś :D
UsuńObejrzałam sześć sezonów "Once upon a time" i niestety w szóstym widać spadek formy. Do siódmego jakoś nie mam ochoty się zabierać, bo jednak ta historia się skończyła i ciągnięcie jej na siłę nie ma sensu.
OdpowiedzUsuńI bardzo dobrze, bo to zakończenie było po prostu odpowiednie! Rozumiem zamysł ostatniego sezonu, ale niestety burzy on odbiór całości.
UsuńOglądałam "Jeszcze nigdy..." i mi się podobał. Wiadomo, ma pewne potknięcia, aczkolwiek ogólnie jest to serial na plus :) Chętnie obejrzę drugi sezon!
OdpowiedzUsuńJa go trochę po czasie doceniłam i zapewne też obejrzę drugi sezon i może polubię go trochę bardziej :D
UsuńPierwszy serial zaczęłam i skończyłam na pierwszym sezonie. Z czasem zaczął mi się dłużyć i nudzić a nie powiem przykro mi z tego powodu bo sam pomysł był pomysłowy
OdpowiedzUsuńWiem, o co chodzi, bo ja miałam bardzo długie przerwy w oglądaniu go.
UsuńOstatnio zabrałam się za OUaT i jestem pod ogromnym wrażeniem jak oni połączyli te historie, choć sama produkcja nie wydaje się dopracowana pod innymi względami - sprawia wrażenie typowej niskobudżetowej. Jednak mimo wszystko moje wrażenie jak na razie oceniam na plus (a jestem na początku 3 sezonu), choć już teraz Emma mnie irytuje, Henry też, i w sumie Śnieżka i Książę też. Ale jestem pod ogromnym wrażeniem Rumpelstickina i uwielbiam Rumbelle. <3 A co do dłużących się odcinków to tutaj z pomocą przychodzi matma i odrabianie zadanek przy OUaT stało się moim małym rytuałem. :D
OdpowiedzUsuńWidziałam też Never have I ever i to była przyjemna produkcja młodzieżowa, ale nic poza tym. ;)
O jezu, ja uwielbiam coś robić w trakcie oglądania i naprawdę malutko jest takich seriali, które miało 100% mojej uwagi. Nie umiem robić tylko jednej rzeczy naraz, nie wiem, jak ludzie to robią :D
Usuń