Angielskiego uczę się praktycznie od zawsze, choć wiadomo, że w chwili, gdy człowiek skończy szkołę różnie z tym bywa. Kiedyś już próbowałam czytać po angielsku, ale poddałam się po kilku stronach. teraz też zdecydowanie nie było łatwo, ale mam w planach sięgać po następne i stopniowo się oswajać.
HEIDI MCLAUGLIN - Jest autorką bestsellerowych serii: „Beaumont”, „The Boys of Summer” i „The Archers”. Jej powieści trafiają na listy bestsellerów „New York Timesa”, „Wall Street Journal” i „USA Today”. Pochodzi z północno-zachodniej części Stanów Zjednoczonych. Obecnie mieszka z mężem, dwiema córkami i trzema psami w malowniczym Vermont.
Spodziewam się życia pełnego muzyki. Spodziewam się wychować syna. Wystarczyło jedno spojrzenie, aby wszystko się zmieniło. Nigdy nie spodziewałem się szczęścia. Nigdy nie sądziłem, że ją odnajdę. Nigdy nie spodziewałem się jej pożądać. Nigdy nie sądziłem, że będę typem rodzinnym, ani że będę kochany. Nigdy nie spodziewałem się zakochać. Mówią, że należy spodziewać się niespodziewanego. nie sądziłem, że to będzie takie na zawsze.
Zdecydowałam się siegnąć po tą książkę z kilku prostych powodów - przede wszystkim dlatego, że pokochałam pierwszą część i nie miałam absolutnie ochoty czekać na dalsze tomy, gdzie nawet nie wiem, czy w ogóle zostaną wydane. Po drugie jest to romans z prostym językiem - czyli coś, czego potrzebowałam. W trakcie wyszły na jaw dwie rzeczy - mam problem ze skupieniem się na anglojęzycznych książkach, a po drugie mam ogromne braki w czasownikach opisujących takie przyziemne czynności, jak kiwanie głową.
Czy druga część jest równie dobra jak pierwsza? Zdecydowanie tak! Nawet fakt, że czytałam ją z trzy miesiące po może 10 stron na raz absolutnie mi nie przeszkadzał i nie gubiłam się w fabule. Wracałam do starych przyjaciół i poznawałam nowych. Wiadomo, że chciałam więcej Josie i Liama, choć nie mogę powiedzieć, że zostali na drugim planie, bo pełnili bardzo ważną rolę i tego zazwyczaj mi w takich seriach brakuje - poznajemy jedną parę na książkę i mimo, że są na przykład paczką przyjaciół, to ta poprzednia spada an dalszy plan. Tutaj tak nie było - oni są ze sobą bardzo blisko i to widać, bo mimo, że skupiamy się na kolejnych osobach, to nie zapominamy o tych, od których wszystko się zaczęło.
Heidi stosuje bardzo znane już i lubiane motywy i choć początkowo trochę mi to przeszkadzało - początek mega mi się podobał, ale środek był jakiś taki nie wiem - to ciągłe zastanawianie się, czy ona go chce, ale ona nie może, ale ona tamto, ale on tamto... Miałam problem, żeby przez to przebrnąć, za to końcówka - no kurde, nawet mi się łezka zakręciła w oku!
Wiecie, co ja przede wszystkim kocham w tej historii? Więź Harirsona z dzieciakami! To jest coś naprawdę niezwykłego, jest cudownie opisane i naprawdę ciężko się nie zakochać. Uwielbiam zwłaszcza małą Payton, która jest tutaj cichą gwiazdą.
Mimo, że zawsze się zapieram, że nie lubię romansów, to jednak co jakiś czas wracam, a chyba najbardziej lubię te, których głównymi bohaterami są muzycy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostawiając komentarz uzdrawiasz jedną magiczną istotę. Zostaw po sobie ślad!