października 08, 2021

Beth O'Leary - Współlokatorzy

Przyznam się bez bicia, że ta książka chodziła za mną już od dawna, ale cierpliwie czekała na swoją kolej, choć cały czas gdzieś tam z tyłu głowy się przypominała. Pomysł na fabułę brzmiał co najmniej absurdalnie, no bo jak to - dwoje ludzi mieszka w malutkim mieszkanku, ale w ogóle na siebie nie wpadają i się nie znają? To było dokładnie to, co mnie do tej opowieści przyciągnęło!

Tiffy pracuje w niszowym wydawnictwie, zajmującym się publikacją książek o tematyce DIY, zarabia najniższą krajową, jest niedoceniania i desperacko potrzebuje mieszkania, bo właśnie zakończyła związek z chłopakiem i musi się wyprowadzić. A do tego jest spłukana, a znalezienie taniego mieszkania w centrum Londynu graniczy z cudem. Leon ma dwadzieścia siedem lat, jest pielęgniarzem na nocnej zmianie na oddziale opieki paliatywnej i desperacko potrzebuje gotówki. Dlatego postanawia podnająć swoje mieszkanie. Są swoimi kompletnymi przeciwieństwami, ale w końcu... zasada numer jeden brzmi, że nie mogą się spotkać, więc co stoi na przeszkodzie?

Tiffy i Leon to postacie tak różne, że odmienne... Tiffy jest wysoka, ubiera się w kolorowe, kontrastujące ze sobą ubrania (pamiętacie filmową Louisę Clarke? To Tiff to wyższy poziom!), jest charakterna, zadziorna, głośna i nie boi się powiedzieć, co myśli. Przyjaźni się z Mo, który jest terapeutą (złoty człowiek, jest ciepło czuć przez kartki!) i Gerty, które jest prawniczką, a do tego jest oschła, bezpośrednia i jeśli coś przeskrobiesz, na pewno wygarnie ci to w twarz. A jednak wprowadza się do mieszkania Leona - cichego, oszczędnego w słowach, trochę zamkniętego w sobie i właściwie jak wybuch wkracza do jego życia.

Zacznijmy w ogóle od tego, że całą ekipę pokochałam już od pierwszych stron i kompletnie nie przewidziałam, jak mnie ta historia wciągnie. Wzięła mnie z zaskoczenia i szturmem podbiła moje serce. Trochę głupio zrobiłam, bo zaczęłam ją czytać koło 22, a nagle zrobiła się wpół do pierwsza, słuchawka piszczała, że umiera, muzyka, którą miałam puszczoną w ogóle nie miała znaczenia, a ja siedziałam szczerząc się jak głupia i byłam w 3/4 książki. Kompletnie zauroczona i zakochana. Gdyby nie fakt, że zarywanie nocki w czwartkową noc byłoby strzałem w kolano (najgorzej!), skończyłabym tą książkę w nocy!

Bardzo fajne jest to, jak bardzo różnią się rozdziały. Te pisane z perspektywy Tiffany aż tryskają energią, widać to w stylu pisania, w języku, we wszystkim i z zamkniętymi oczami byłabym w stanie wskazać, które są które. Z kolei rozdziały Leona stają się bardziej stonowane, spokojniejsze, zużywa mniej słów, a styl pisania sprawia, że mam wrażenie, jakby to wszystko odbywało się w jego głowie, a nie było wypowiadane na głos. Bardzo fajny zabieg!

Poza tym: karteczki. Genialny pomysł! To, że bohaterowie poznają się poprzez obserwowanie tego, co każde z nich pozostawia przed wyjściem z domu, samoprzylepne karteczki pozostawione w całym domu i suszące się pranie jest świetne. To prawda, że nie trzeba kogoś widzieć osobiście, żeby dobrze go poznać, czasami przez takie pisanie jesteśmy w stanie wyciągnąć więcej, niż w twarzą w twarz! I to prawda, że introwertyk i ekstrawertyk potrafią stworzyć naprawdę zgrany duet i się uzupełniają nawzajem, znam to z własnego przykładu :D.

Duży plus za historię bohaterów, za ukazanie problemu przemocy emocjonalnej, manipulacji w związku i tego, że otrząśnięcie się ze schematów, w których się tkwiło nie dzieje się z dnia na dzień i potrzeba ogromu zrozumienia i empatii, żeby takiej osobie pomóc. Że nie zrobimy nic, dopóki ona sama nie postanowi, że czas na zmiany. No i nietypowe zawody bohaterów - mega spoko. Nie wiem, czy za kilka lat nie wrócę do tej książki, żeby na nowo przeżyć tą historię :)

Tytuł: Współlokatorzy
Tytuł oryginału: Flat share
Autor: Beth O'Leary
Stron: 432
Format: mobi
Wydawnictwo: Albatros

2 komentarze:

  1. Witam serdecznie ♡
    Pierwszy raz słyszę o tym tytule, ale już mnie zaciekawił. Historia wydaje się być jak najbardziej dla mnie :) Prawda jest taka, że jak nie przeczytam to się nie dowiem. Muszę koniecznie zapisać sobie ten tytuł. Świetna recenzja! :)
    Pozdrawiam cieplutko ♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć, dziękuję :) Dla mnie książka świetna, dużo uśmiechu i wspominam ją ciepło. Daj znać, jeśli przeczytasz, czy się podobała! :D

      Usuń

Zostawiając komentarz uzdrawiasz jedną magiczną istotę. Zostaw po sobie ślad!

Copyright © Kasikowykurz , Blogger