grudnia 03, 2018

Mroczna? W życiu! Intrygująca - Jak najbardziej! | Misja 100 - Kass Morgan



Misję 100 pożyczyłam od koleżanki z pracy i choć zajęło mi chwilę dobranie się do niej (ach, te mangi), to nie żałuję! Może tylko tego, że miała pierwszy tom, a ja koniecznie chcę wiedzieć, co będzie dalej! :) Ale powiem Wam, że nie znoszę filmowych okładek i jestem fanem tradycyjnych, prostych... Pierwotna okładka o wiele bardziej mi się podoba, a przy okazji nie sugeruje wyglądu bohaterów. Lubię sobie sama wyobrażać jak powinni wyglądać... 

PRZEZ STULECIA NIKT NIE POSTAWIŁ STOPY NA ZIEMI. AŻ DO TERAZ
Trzysta lat po spustoszeniu Ziemi przez kataklizm ludzie mieszkają w stacji kosmicznej, dryfującej z dala od toksycznej atmosfery ojczystej planety. Zasoby kurczą się dramatycznie, dlatego liczebność populacji jest ściśle kontrolowana, a wykroczenia karane śmiercią. Czasu jest jednak coraz mniej. Władze kolonii decydują więc o wysłaniu setki młodocianych przestępców na Ziemię, żeby przekonać się, czy planeta nadaje się do zamieszkania. Czy dla grupy wyrzutków będzie to szansa na nowe życie? A może przeciwnie – pewna śmierć?
Zesłańcy lądują na pięknej, dzikiej planecie, gdzie czają się niebezpieczeństwa, o jakich nikomu się nie śniło. W obliczu zagrożenia rodzą się konflikty, mające podłoże w tajemnicach z przeszłości. W domu nikt nie uważał ich za bohaterów, jednak dla całej ludzkości są teraz ostatnią nadzieją na przetrwanie.
Fascynująca, mrożąca krew w żyłach dystopia, na podstawie której powstał serial „The 100".

Jest to moje pierwsze spotkanie z Kass Morgan i zdecydowanie nie ostatnie. Zakochałam się w jej stylu pisania i w sposobie kreowania postaci. Nic tu nie jest tworzone na siłę, każda postać jest inna, ma swoją głębię i co innego nią kieruje. Podoba mi się to, w jaki sposób Morgan kieruje narracją i subtelnie odkrywa kolejne karty, zmieniając nasz sposób myślenia nie tylko o bohaterach, ale i o tym, co dzieje się dookoła nich. Clarke jest spokojną siedemnastolatką, skazaną na Odosobnienie za zbrodnię, której nie popełniła. Jej były już chłopak Wells doprowadził do tego, a teraz za wszelką cenę próbuje naprawić dawne błędy. Bellamy tak naprawdę próbuje tylko chronić swoją siostrę, Glass marzy o odzyskaniu byłego chłopaka Luke'a, obecnie strażnika na statku. 


Pierwszy zgrzyt, który się pojawił, to określenie "młodociani przestępcy", bo zbrodnie popełnione w Kolonii bardzo różnią się od tych, które znamy i za które skazalibyśmy na więzienie, a co dopiero na śmierć. Ten pomysł akurat nie przypadł mi do gustu, takie wrzucanie wszystkich do jednego wora... Śmieszy mnie w tej książce niesamowicie to, że na ziemi była sobie katastrofa, wysłali ludzi w kosmos, żyją niby w zgodzie, ale... no właśnie. Podział na lepszych i gorszych istnieje nawet po katastrofie, po której ludność musiała się ewakuować z planety. Zastanawia mnie, czy Morgan daje nam przez to znać, że nawet jeśli wybuchnie bomba jądrowa i zmiecie nas z powierzchni ziemi, wciąż będziemy się czuć lepsi od innych?

Nie powiem, żeby wizja, którą przedstawia Kass była przerażająca, aczkolwiek drażni mnie porównywanie książki jako "Mroczna i intrygująca mieszanka Władcy Much, W otchłani i Igrzysk śmierci". Mroczna? A w życiu! Intrygująca? Zdecydowanie. Porównanie do Władcy Much jest z dupy wzięte, bo tej książki szczerze nie znoszę i nie wiem, co oni porównują...

"Nie powinno jej to zaskoczyć: zgodnie z prawami Kolonii egzekucje na dorosłych wykonywano niezwłocznie po wydaniu wyroku, ale nieletni podlegali Odosobnieniu, dopóki nie skończyli osiemnastu lat". 
Akcja dzieje się dwutorowo - poznajemy zarówno losy skazańców na ziemi, jak i tych, którzy pozostali na statkach. Mimo, iż nie lubię tego typu skosów pomiędzy bohaterami, tutaj mi to kompletnie nie przeszkadza, bo dostaję losy ludzi, o których mowa jest od samego początku. Chwilowo nie mam też postaci, której bym nie lubiła i ciekawi mnie historia każdego z nich. Kass zgrabnie wplata w fabułę przeszłość każdego z bohaterów, co jakiś czas serwując nam istną bombę. Nie należę do czytelników, którzy są jacyś super spostrzegawczy, ale to, w jaki sposób zgrabnie przeskakujemy od obecnej historii do momentu z przeszłości, który ukształtował naszych bohaterów? Bomba!

Na plus zasługuje także wydanie, które z przyjemnością się trzyma. Duże marginesy ułatwiają czytanie, tekst się nie zlewa, a książka otwiera z łatwością, dzięki czemu spokojnie można ją trzymać jedną ręką lub oprzeć na kolanach i jedną przytrzymywać. Jest leciutka i wręcz idealna, żeby ją zabrać ze sobą. Do tego strony dosłownie pochłaniałam i nawet nie zauważałam, kiedy z pierwszej robi się dziewięćdziesiąta.

Mam nadzieję, że kolejne tomy (i serial!) utrzymają poziom!

Tytuł oryginału: The 100
Autor: Kass Morgan
Seria: Misja 100 (tom 1)
Stron: 264
Format: Papier
Wydawnictwo: Bukowy Las

12 komentarzy:

  1. Wygląda strasznie chaotycznie, aczkolwiek być może spróbuję. Bo pomysł nie jest jakoś bardzo nowy, realizacja zapewne w miarę ciekawa, ale tak mi się zdaje, że coś w szczegółach nie poszło? Autorka czegoś nie dopracowała?
    Ale może spróbuję, bo w sumie zastanawiam się, czy jest jakaś autorka science-fiction, którą by się fajnie czytało. Becky Chambers wydaje się być okej, ale jeszcze nie czytałem. Jakiś pomysł?

    Jak jest prośba o namiary, to podaje, choć zwykle tego nie robię :P
    https://naksiazkowymszlaku.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Strasznie chaotyczny to chyba jest mój wpis :D Mi się dobrze czytało, mega szybko i zakończenie - aż się prosi o więcej :)

      Usuń
    2. Okej, odniosłem inne wrażenie :D. Dzięki w takim razie, wylądowało na liście do zakupów :P

      Usuń
    3. Że nie chaotyczny? Wow, to dzięki w takim razie, bo jestem chaotycznym człowiekiem :D Ja się czaje na pozostałe tomy i mam nadzieję, że utrzymają poziom.

      Usuń
    4. Z kobiet piszących SF to nasuwa mi się Raduchowska i jej "Zły Mai". No i Linda Nagata, ale "Czerwień" warto czytać tylko jeśli jest się fanem mocno militarnej SF. Bo poza akcjami "wojskowymi" nic tam nie ma. XD

      Usuń
    5. Militarnej? Brzmi... Źle

      Usuń
  2. Czytałam tę powieść, ale przyznam, że nie spodobała mi się. Bohaterowie zachowywali się moim zdaniem dość infantylnie, zwłaszcza w relacjach między sobą. Ponadto zdenerwowało mnie to, że autorka tak lekko potraktowała świat, który stworzyła, czyli nie zadbała o wiarygodne wyjaśnienie jakim cudem od tylu lat statek dryfuje w kosmosie i wciąż wszystko na pokładzie w miarę działa, skąd mają jedzenie itd. Nie sięgnęłam po kolejne części i nie wiem czy to zrobię, chyba szybciej skuszę się na serial, chociaż fabuła pewnie różni się od książkowego oryginału. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapewne tak, ale serial sobie zostawię na potem. Z tym statkiem to masz rację - nie zastanawiałam się nad tym, ale w sumie mogła to wyjaśnić :D

      Usuń
  3. Przygodę z the 100 zaczęłam od serialu który mnie po prostu nie zaciekawił. Dawałam mu chyba z 5 szans i nadal nic więc myślę że z książką jeszcze dłużej bym się męczyła. Bardzo podoba mi się Twój sposób pisania, potrafisz zaciekawić! Pozdrawiam cieplutko i zapraszam do mnie www.lawendowasalvaotebook.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się ;)) Serialu jeszcze nie widziałam, chociaż Netflix uparcie mi go pokazuje w polecanych dla mnie. Nie chcę sobie teraz zepsuć wrażenia książki :)

      Usuń
  4. Nie dla mnie... Już sama okładka mnie odstrasza, wybitnie mi się kojarzy z tymi masowymi, młodzieżowymi, amerykańskimi serialami typu "supernatural" :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ey, ja uwielbiam Supernatural <3 Chociaż czasem nie wiem czemu. Ale okładka masz rację, jest straszna.

      Usuń

Zostawiając komentarz uzdrawiasz jedną magiczną istotę. Zostaw po sobie ślad!

Copyright © Kasikowykurz , Blogger