stycznia 09, 2019

Piękna historia, ale autorka chciała "za bardzo"... | Kelly Barnhill - Dziewczynka, która wypiła księżyc

"Dawno, dawno temu żyła sobie dziewczynka, która nie miała wspomnień.
Dawno, dawno temu żył sobie smok, który nigdy nie dorastał.
Dawno, dawno temu żyła sobie babcia, która nie mówiła prawdy.
Dawno, dawno temu żył sobie bagienny potwór, który był starszy od świata i kochał świat i wszystkich ludzi na tym świecie, ale nie zawsze wiedział, co należy powiedzieć".

Jakoś tak wyszło dziwnie, że nowy rok zaczął się od czytania na telefonie, a wyszło jeszcze śmieszniej, że pomimo urlopu, pierwszą książkę skończyłam dopiero 4 stycznia i to o 23:35. Jest to o wiele słabszy start niż poprzednio, bo w 2018 w pierwsze półtorej tygodnia miałam już chyba z 8 książek. No ale wtedy kończyłam Rizzoli & Isles <3. Inną sprawą jest, że nowy rok dał mi lekkiego kopa i udało mi się skończyć dwie z zalegających książek, więc jest nadzieja. Ale do rzeczy, moi mili.

Na "Dziewczynkę, która wypiła księżyc" napaliłam się jak szczerbaty na suchar. Uwiodła mnie przepiękna okładka, tajemniczy tytuł i obietnica przygody. Czy dostałam to, czego oczekiwałam? No nie do końca... Choć bliżej mi do trzydziechy, wciąż lubię sięgać po książki dla młodszych czytelników i dać się porwać tej magii, przechadzać się z wiedźmami i latać ze smokami. 



Nad Protektoratem wisi chmura smutku. Co roku w Dzień Ofiary najmłodsze dziecko zostaje złożone w ofierze Wiedźmie. Wiedźmie, której nikt nigdy nie widział, nie potrafi udowodnić jej istnienia, jednakże krążą o niej legendy i przerażeni mieszkańcy zrezygnowani oddają swoje pociechy. Niektórzy tylko opłakują, inni tracą zmysły. Po drugiej stronie lasu mieszka Wiedźma, staruszka imieniem Xan, wraz Najmniejszym ze wszystkich smoków Fryrianem i bagiennym potworem Glerkiem. Co roku wyrusza ona w długa podróż, by z pomiędzy drzew uratować małą istotkę, którą ktoś porzucił na pewną śmierć. Nie rozumie, dlaczego tak się dzieje, ale każdemu z nich znajduje dobry, kochający dom w Wolnych Miastach.

Tym razem było jednaj inaczej, bo Xan się spóźniła. Znalazła głodną, przemarzniętą kruszynkę. Nie mając przy sobie pokarmu nakarmiła ją blaskiem księżyca. Gdy uświadomiła sobie swój błąd, było już za późno, a mała Luna napełniła się magią. Tej magii było jednak tak dużo, iż groziło to jej zalewem, jeśli Xan zawczasu nie zareaguje. I Xan zareagowała, wymazując wspomnienia Luny o magii, płacąc za to straszliwą cenę.

"Dziewczynka"... zaczęła się bardzo dobrze, naprawdę. Historia o dziewczynce nakarmionej blaskiem księżyca, jej drodze, Protektoracie, szczegóły i świat są bardzo fajne. Ale nie nazwałabym tego książką dla dzieci, ani wkładem w literaturę, jeśli już jesteśmy w temacie. Najfajniejsze są początek i koniec, środek równie dobrze moglibyśmy wyciąć. Jak na książkę skierowaną do młodszego czytelnika jest ona zbyt długa i zbyt zawiła. Jest w niej strasznie dużo zawikłań politycznych i nie wyobrażam sobie, żebym siedziała z nosem w tej książce będąc małym gówniakiem, skoro będąc dorosłą babą ledwie przez ten środek przebrnęłam. Początek wchłonęłam, końcówkę czytałam ze świecącymi oczami, ale to, co po środku? No nie...

Strasznie wkurza mnie też postać Antaina, który jak na dorosłego mężczyznę jest zaskakująco dziecinny i momentami mam wrażenie, że wciąż jest małych chłopcem, a nie mężem i ojcem. Strzelanie fochów przez Najwyższego pod koniec książki to też był niezły popis... Momentami piękna historia z potencjałem zamienia się w irytującą bajkę, w której autorka chciała za bardzo, ale coś jej zdecydowanie nie wyszło. I choć zakończenie było iście bajkowe, to pozostaje niesmak...

"Lecz Luna wiedziała. Oczyma duszy patrzyła na perłowe serce Pożeraczki Smutku, które unosiło się w powietrzu między nimi. Spoczywało w ukryciu od tak dawna, że Pożeraczka Smutku całkiem zapomniała o jego istnieniu".


Tytuł: Dziewczynka, która wypiła księżyc.
Tytuł oryginału: The girl who drank the moon
Autor: Kelly Barnhill
Seria: Brak
Stron: 336
Format: mobi
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie

4 komentarze:

  1. Byłam przekonana, że to taka absolutnie zwykła i prosta książka dla dzieci. ;P Warto wiedzieć, że tak niekoniecznie jest, ale nie sądzę, bym po nią sięgnęła. Niemniej, kocham jej okładkę. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okładkę ma piękną :) Treść trochę przesadzona, ale jakby nad nią popracować mogłaby być z tego niezła historia. Wątpię jednak, żeby dzieci były nią zachwycone.

      Usuń
  2. Woow brzmi ciekawie 😀😀😀
    Chodź nie przepadam za taką tematyką to klimat mnie przekonał

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam fazę na takie baśniowe klimaty ostatnio. Coś kryminały poszły w odstawkę xD

      Usuń

Zostawiając komentarz uzdrawiasz jedną magiczną istotę. Zostaw po sobie ślad!

Copyright © Kasikowykurz , Blogger