grudnia 01, 2019

Robyn Schneider - Dzień ostatnich szans



Lane jest ambitnym siedemnastolatkiem, który ma zaplanowana przyszłość. Jest w niej miejsce na prestiżowy uniwersytet, ale nie na chorób. Mimo zdiagnozowania u niego lekoopornej gruźlicy postanawia żyć, jak gdyby nic się nie zmieniło. Pobyt w ośrodku dla chorych Latham House traktuje jak przymusowe wakacje.

Sadie na przekór chorobie beztrosko chwyta każdy dzień. Dla wielu osób ośrodek jest jak więzienie, ona znalazła tutaj swoje miejsce. Tu stała się artystką, która wraz z przyjaciółmi stworzyła małą, bezpieczną przystań.

Znajomość z Sadie pomoże Lane’owi odnaleźć się w nowej rzeczywistości, gdzie priorytety są zupełnie inne. Gdy choroba się zaostrza, żadne z nich nie dopuszcza do siebie myśli, że każda chwila może być tą ostatnią. - opis wydawcy

Dzień ostatnich szans to moje pierwsze spotkanie z autorką. Przeczytana na totalnym spontanie - podsunęłam czytnik M i powiedziałam wybierz jedną (oczywiście ta pierwsza to był piąty tom serii, gdzie czytałam tylko jeden...). Totalnie zdziwienie, co to u mnie robi i co to w ogóle jest, ale w sumie wciągnęłam się strasznie i pochłonęłam w dwa dni. Wytchnienie po kryminałach okazało się książką idealną w danym momencie.

Początkowo byłam mega zdziwiona pomysłem. Choroby zakaźne raczej rzadko są poruszane jako temat książek, zwłaszcza jeśli nie są śmiertelne lub owiane tajemnicą. Ebola, czy wąglik to już niemal tradycja i towarzysz każdej serii kryminalnej, ostatnio głośno jest o mukowiscydozie, a tutaj dostaliśmy... hipergruźlicę. Jestem trochę zachwycona, trochę nie wiem, co mam myśleć, bo długo oswajałam się z tym pomysłem i choć sama choroba nie zrobiła na mnie zbyt dużego wrażenia i w tej kwestii nie poczułam się poruszona, to zakochałam się w postaciach!

Lane bardzo przypomina młodszą mnie, kiedy w czasach szkolnych siedziałam godzinami z nosem w książkach, a po szkole chowałam się w powieściach, ślepa na świat dookoła i doskonale rozumiem jego pasję do nauki i tą... bezradność, gdy zabrakło znanego gruntu pod nogami. Jednak mimo to wspaniale obserwuje się jego przemianę, jak się otwiera na świat, na ludzi, nowe możliwości.

Sadie z kolei jest jego totalnym przeciwieństwem - to ta dziewczyna, którą każdy kojarzy na szkolnych korytarzach, ale nigdy nie wie, jak ma na imię. Jest wolną duszą, pewna siebie, czuję się dobrze w miejscu, w którym się teraz znajduje. Choć jej historia jest smutna i nie wiem, czy nie wachlowałam rzęsami pod koniec książki to jednak widać niesamowity wpływ na innych ludzi. To ta jedna osoba, o której pamięta się po latach, choć same wspomnienia są mgliste.

Bardzo fajnie poruszony temat nie tyle co choroby, bo serio, ta gruźlica do mnie jakoś nie przemawia, ale jej wpływu na samych chorych, na otoczenie, ich bliskich. Dobry obraz jak sama świadomość, iż wiemy, że ktoś jest zarażony i może zarażać innych wpływa na nasze myślenie o nim, nasze reakcje i czyny. Jak odosobnienie wpływa na nas, zmienia nasz światopogląd, podczas gdy życie innych wydaje się być bez zmian.

Jak na pierwsze spotkanie z autorką książka trochę nietrafiona, ale totalnie muszę zapoznać się z resztą jej twórczości, bo zaintrygowana jestem z pewnością i myślę, że jej nazwisko zostanie ze mną na dłużej. Czy bohaterowie też? Zobaczymy... :)

Tytuł: Dzień ostatnich szans
Tytuł oryginału: Extraordinary means
Autor: Robyn Schneider
Seria: brak
Stron: 352
Format: mobi
Wydawnictwo: Otwarte

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostawiając komentarz uzdrawiasz jedną magiczną istotę. Zostaw po sobie ślad!

Copyright © Kasikowykurz , Blogger