Na pierwszy ogień poszedł Hotel Transylvania 3. I choć dwie pierwsze części bardzo mi się podobały, trzecią uważam za najsłabszą. Główny motyw słaby, na pewno nie zapadnie mi w pamięć. Dobry film na rodzinny seans w trakcie niedzielnego obiadu, ale większej frajdy nie sprawia. Trochę szkoda, bo choć bardzo lubię Mavis i Draca, to jednak nie jest to zamknięcie, na jakie bym liczyła. Odwrócenie ról ojca z córka nie wyszło tu na dobre i choć widzę tu sens, w końcu są razem we dwójkę już naprawdę długo, to jednak poczułam zawód.
Nie lubię oglądać horrorów i z reguły omijam je szerokim łukiem. Proste - nie lubię się bać, a koja popierdolona wyobraźnia uruchomiona scenami z horrorów nie pozwala mi spać. Ale jednocześnie mam słaba dupę i dałam się na Zakonnicę namówić M. I wiecie co? Ten film mnie zaskakująco wciągnął i w sumie dobrze się go oglądało. Choć dość oczywisty i przewidywalny, nie przeszkadzało mi to kompletnie. Minus taki, że ze zmęczenia zasnęłam na zakończeniu i dowiedziałam się o nim z opowieści. Nie ciągnęło mnie, żeby samemu nadgonić.
Choć nie czytałam żadnej z książek Johna Greena (nie, czytałam Papierowe Miasta), oglądałam wszystkie ekranizacje. No cóż, mam słabość do filmów młodzieżowych, na których nie muszę się skupiać, a problemy bohaterów są głupkowate, bo jeszcze nie wiedzą, na czym polega prawdziwe życie. W Śnieżnej Nocy dodatkowym atutem jest cudowna zimowa sceneria, ale motyw balu szkolnego już serio mogliby sobie darować. No chyba, że życie amerykańskich nastolatków kręci się tylko wokół niego...
A skoro w temacie zimy jesteśmy - sezon świątecznych filmów rozpoczęły u mnie Upalne Święta z gwiazda Sexu w wielkim mieście Kristin Davis. A są to święta totalnie niezwykle, bo spędzane w Afryce, przez co tego klimatu się niestety nie czuje. Czuć za to więź matki z synem - serio, wątek pięknie pokazany i relacja cudowna!, a także w ciekawy sposób uporanie się kobiety z życiem po rozwodzie. Sztampowa historia miłosna, choć i poniekąd trójkąt miłosny z przeuroczym słoniątkiem.
Tak patrzę, że co drugi film wymuszony jest przez M. i tak rzecz ma się tez z Jumanji. Pomysł remake’u kultowego już filmu kompletnie mi się nie podobał i moje niezadowolenie okazywałam przez długi czas. Zrobienie z fajnej przygody czegoś na styl gry komputerowej to kompletny niewypał, ale również w pięć minut po starcie filmy kompletnie zapominamy, że mamy do czynienia z Jumanji, a podobieństwo jest tyłków w tytule. Mam wrażenie, że zrobili z tego typową familijną młodzieżówkę, w którą o dziwo nawet się wciągnęłam. Widzę ten film w ramówce w niedzielę o 12 ;)
Klaus jest chyba najlepszym filmem, jaki obejrzałam w tym roku i nie wiem, czy nie jednym z lepszych ogólnie. Totalnie schematyczny, ale z morałem, o co dziś już naprawdę ciężko. Ciepła, przepiękna historia, która niesamowicie podnosi na duchu. Osobiście uroniłam parę łez na końcówce, ale przede wszystkim wyśmienicie się bawiłam i z chęcią powtórzę ten seans w przyszłości. Jeśli nie widzieliście jeszcze tego cudownego filmu, to totalnie musicie to nadrobić!
Kolejny film był ukłonem w kierunku mojego ukochanego serialu, czyli Go! Go! Niezapomniana impreza dzieje się po zakończeniu drugiego sezonu, ale nie porusza żadnych kwestii z serialu, więc osoby, które go nie znają powinny bez problemu obejrzeć. Niestety w moim przypadku okazał się największym rozczarowaniem. Spodziewałam się podobnej przygody, jak w przypadku serialu, a niestety dostałam godzinną dramę, bo znów skupiamy się na Mii, Alvaro i Juana. No a miało być tak pięknie :(
Cukierkowo wciąż nie jest, bo następny film z listy również do najlepszych nie należy i srogo mnie rozczarował, a mowa o Świątecznym Rycerzu. Film, który z zapowiedzi wydawał się być ciepłą historią na święta okazał się być trochę tanim tanim romansidłem, a Hudgens, którą uwielbiałam za młodu niesamowicie mnie wkurzała w tym filmie. Nie pomógł nawet brytyjski akcent Cole'a, a szkoda.
Oprócz tego udało mi się obejrzeć pierwszą cześć Shreka, nawet nie wiem po raz który, zacząć lśnienie, które okazało się bardzo dziwnym filmem, totalnie nie strasznym, ale za to bardzo dziwnym, które pozostawiło ogromny niesmak i mętlik w głowie. Poza tym wynudziliśmy się okropnie i nie udało nam się go skończyć. Dodatkowo powróciliśmy do Opowieści z Narni, ale za bardzo chciało nam się spać i także nie udało dokończyć się filmu. Myśle, ze jak na pierwszy raz liczenia filmów wyszło naprawdę nienajgorzej ;)
Klaus jest chyba najlepszym filmem, jaki obejrzałam w tym roku i nie wiem, czy nie jednym z lepszych ogólnie. Totalnie schematyczny, ale z morałem, o co dziś już naprawdę ciężko. Ciepła, przepiękna historia, która niesamowicie podnosi na duchu. Osobiście uroniłam parę łez na końcówce, ale przede wszystkim wyśmienicie się bawiłam i z chęcią powtórzę ten seans w przyszłości. Jeśli nie widzieliście jeszcze tego cudownego filmu, to totalnie musicie to nadrobić!
Kolejny film był ukłonem w kierunku mojego ukochanego serialu, czyli Go! Go! Niezapomniana impreza dzieje się po zakończeniu drugiego sezonu, ale nie porusza żadnych kwestii z serialu, więc osoby, które go nie znają powinny bez problemu obejrzeć. Niestety w moim przypadku okazał się największym rozczarowaniem. Spodziewałam się podobnej przygody, jak w przypadku serialu, a niestety dostałam godzinną dramę, bo znów skupiamy się na Mii, Alvaro i Juana. No a miało być tak pięknie :(
Cukierkowo wciąż nie jest, bo następny film z listy również do najlepszych nie należy i srogo mnie rozczarował, a mowa o Świątecznym Rycerzu. Film, który z zapowiedzi wydawał się być ciepłą historią na święta okazał się być trochę tanim tanim romansidłem, a Hudgens, którą uwielbiałam za młodu niesamowicie mnie wkurzała w tym filmie. Nie pomógł nawet brytyjski akcent Cole'a, a szkoda.
Oprócz tego udało mi się obejrzeć pierwszą cześć Shreka, nawet nie wiem po raz który, zacząć lśnienie, które okazało się bardzo dziwnym filmem, totalnie nie strasznym, ale za to bardzo dziwnym, które pozostawiło ogromny niesmak i mętlik w głowie. Poza tym wynudziliśmy się okropnie i nie udało nam się go skończyć. Dodatkowo powróciliśmy do Opowieści z Narni, ale za bardzo chciało nam się spać i także nie udało dokończyć się filmu. Myśle, ze jak na pierwszy raz liczenia filmów wyszło naprawdę nienajgorzej ;)
Trzecia część "Hotelu Transylwania" również mnie zawiodła. Spodziewałam się czegoś ciekawszego po poprzednich częściach.
OdpowiedzUsuńZ kolei nie zgodzę się co do Świątecznego Rycerza - nie był to wybitny film, ale na tle obejrzanych przeze mnie w tym roku, był perełką XD
To coś ty oglądała w tym roku? :D
Usuń