Nie lubię robić posumowań. Ani tych miesięcznych, ani tym bardziej tych rocznych (:. Z tych pierwszych zrezygnowałam już na samym początku, gdyż byłam przekonana, że to będzie tylko przykry obowiązek. Zastanawiałam się, jak to ugryźć, bo zeszłoroczna forma totalnie mi się nie podoba i cho przez cały rok skrzętnie zapisywałam okładki przeczytanych książek, żeby nie robić tego na ostatni rok, to po dwunastu miesiącach stwierdzam, że jednak mi to nie pasuje. Jest to dopiero moje drugie podsumowanie, więc wytworzenie jakiegoś schematu zdecydowanie zajmie mi trochę czasu.
Na początek trochę faktów (: W 2019 roku wytworzyłam sobie cel przeczytania 77 książek - miał to być rok spokojniejszy po dwóch poprzednich, kiedy czytałam jak szalona. Czy był? Ano nie, bo skończyłam na 101 książkach. Nie wszystkie udało mi się opublikować na blogu, bo załapałam naprawdę nieziemskiego laga w wakacje i nadgonienie tego mi się nie udało i nie udało mi się też wszystkich napisać - grudzień mi coś zalega :). Daje to średnio 8 książek na miesiąc, czyli całkiem niezły wynik. 2019 rok przyniósł 32 641 stron czyli średnio 323 strony na książkę. No i na sam koniec w puli 101 książek znalazło się 30 mang :). Ach, zapomniałabym, że w 2019 roku udało mi się zapoznać z... Oj co ja będę liczyć, większość autorów była dla mnie nowa :D
Oj było tego sporo, bo ten rok był zdecydowanie udany i mało było takich naprawdę złych książek. Owszem, parę porzuciłam, ale zamierzam do nich wrócić, bo najwyraźniej to nie był ich czas. Do największych zaskoczeń mogę zaliczyć z pewnością "Wszystko, co najlepsze" Danielle Steel - było to moje pierwsze spotkanie z autorką i było naprawdę udane! Poziom emocji mnie mocno zaskoczył i zdecydowanie udało jej się robić mnie na milion kawałków i już dawno nie płakałam tak nad żadną postacią. Zaskoczeniem także okazała się Vi Keeland, do której kompletnie nie chciałam się zbliżać, ale okazało się, że zakochałam się totalnie i obie przeczytane mega polubiłam i świetnie się bawiłam.
Jest ich kilka i mogę je wskazać bez problemu. Tajemnica Brokeback Mountain, na której się wkurzyłam, bo akcja zdecydowanie leciała na łeb na szyję, co strasznie utrudniło odbiór książki. Poza tym krótka forma bardzo jej zaszkodziła. Córka krwawych, to porno ukryte w fantastyce i czytanie tej książki to był koszmar. Do dziś nie zdecydowałam się, czy chcę w to dalej brnąć, choć namawiali mnie, żeby nie zrażać się do autorki i zacząć inną serię. No nie wiem... Forrest Gump to książka, której fenomenu totalnie nie rozumiem i która totalnie mi się nie podobała. Recenzji także nie udało mi się napisać, bo w sumie nie wiem, co miałabym napisać. Trzynasta noc to mój błąd, bo wtedy pierwszy raz pożałowałam, że nie czytam opisów książek, bo naprawdę mocno wywracałam oczami podczas lektury i nie mogłam doczekać się końca. Gdy już nadszedł prawie odtańczyłam taniec radości na środku lasu.
Tu będzie krótko! Najlepszej nie umiem wybrać, bo było ich mega dużo naprawdę świetnie się bawiłam przez większość czasu. Najgorszą? "Ten dzień" Blanki Lipińskiej, bo książka ta niesamowicie wykończyła mnie psychicznie i o mój boże, jeśli myśleliście, że Grey jest słaby, albo co gorsza pierwsza część, to muszę was rozczarować, bo to jest o wiele gorsze!
Och, tego też było sporo (:. Zaczęło się już na samym początku, kiedy poznałam przecudowne Rywalki, totalnie zakochałam się w tej serii i na nowo przypomniałam sobie, dlaczego tak bardzo lubię klimaty księżniczek. Oczywiście szybko się okazało, że bajkowo nie jest, ale całość okazała się świetną przygodą i jedną z lepszych serii, jakie ostatnio czytałam. Równie szybko poznałam Atticusa z Kronik Żelaznego Druida i wpadłam po uszy. Zaprawdę żałuję, że nie zapoznałam się z tą serią wcześniej, ale zamierzam ją dawkować, coby nie skończyła się za szybko, a po inne książki Kevina zdecydowanie sięgnę! Niestety dawkować nie udało mi się Roberta Huntera, detektywa z książek Chrisa Cartera, bo dotąd przeczytałam 8 z 9 dostępnych książek i jest mi naprawdę przykro, że jeszcze jedna i będę musiała czekać na nowe tomy. Ale było zdecydowanie warto, bo są to postacie, które totalnie uwielbiam!
Udało mi się także powrócić do paru autorów. Z niektórymi nasze drogi rozeszły się już dawno temu, a niektórzy są całkiem na świeżo. Joseph Delaney, którego poznałam... chyba w gimnazjum i nasza wzajemna relacja trwa do dnia dzisiejszego, a jego najnowsza seria Aberrations stanowi kwintesencję tego, co uwielbiam w jego piórze. Na skraju załamania B. A. Paris przypomniało mi, dlaczego tak bardzo polubiłam się z debiutem autorki. Smocza Straż, na którą czekałam chyba całe, to powrót z hukiem do świat Baśnioboru. A ja nawet nie zdawałam sobie sprawy, że tak bardzo tęsknię! No i wreszcie Black Ice, który okazał się świetny, powrotem do Becci Fitzpatrick, która była jedną z pirwszych, którą czytałam na czytniku. Trochę szkoda, że więcej nie napisała.
To był naprawdę udany rok i tak patrząc na moją listę, to myślę, że dobór książek udał mi się zaskakująco dobrze, bo wiele z nich wspominam z uśmiechem na twarzy. Choć było ich mniej, to zdecydowanie okazały się lepsze niż te z 2018 roku. Co daję nadzieję na wspaniały 2020, bo zaczęłam od jednej z ulubionych serii i czuję, że będzie dobrze <3.
Tu będzie o niebo ciężej, bo nie zapisuję co kiedy obejrzałam, ale mogę Wam powiedzieć, że zaliczyłam kilka niezłych powrotów, trochę nowych fajnych, ale zdecydowanie bardzo dużo rozczarowań. Serialowo chyba ten rok nie był cudowny i choć chciałabym zapisywać sobie, co kiedy oglądam, to wiem, że odpadłabym po tygodniu :D. Moje statystyki w apce pokazują, że w 2019 roku obejrzałam... 1504 odcinki seriali. Nie wiem, na ile jest to prawdomówne, bo nie zawsze zaznaczam od razu, a wiem, że paru na pewno nie odhaczyłam, ale wydaje się to całkiem sensowne :D. Jeśli chodzi o najlepsze seriale, to zdecydowanie jako jeden z nich mogę wskazać Raising Dion, w którym totalnie się zakochałam i już dawno tak dobrze nie bawiłam się na żadnym!
Rok 2019 obfitował także w sporo bolesnych serialorych pożegnań. Pożegnaliśmy chociażby Jane the Virgin, Teorię Wielkiego Podrywu, Crazy Ex-Girlfriend, Shadowhunters, słynną juz Grę o Tron, która wywołała burze w internecie, a której wciąż nie mogę skończyć. Jeśli chodzi o ich recenzje, to idzie mi to zdecydowanie gorzej, niż z książkami. Może uda mi się zapisywać obejrzane seriale w 2019, cobym w końcu mogła to sensownie podsumować (:
Rok 2019 obfitował także w sporo bolesnych serialorych pożegnań. Pożegnaliśmy chociażby Jane the Virgin, Teorię Wielkiego Podrywu, Crazy Ex-Girlfriend, Shadowhunters, słynną juz Grę o Tron, która wywołała burze w internecie, a której wciąż nie mogę skończyć. Jeśli chodzi o ich recenzje, to idzie mi to zdecydowanie gorzej, niż z książkami. Może uda mi się zapisywać obejrzane seriale w 2019, cobym w końcu mogła to sensownie podsumować (:
Ten rok to parę zmian. Może nie znaczących, ale były szalone. Przede wszystkim w moim domu pojawił się długo wyczekiwany i wymarzony Pieseł. Biała kulka, która zafundowała mi wiele nieprzespanych i niedospanych nocy, śladów po zębach i siniaków. Ale jest moim pieseczkiem, moją wiewiórką, frędzlem, munczkinem, belzebubem, dzieckiem szatana... Oj, przez ten czas nazbierało się całe mnóstwo ksywek i przezwisk. Oskar Szczęśliwy Słoń, nasz domowy Ozzy, moje słoneczko.
Z innych rzeczy, zaczęłam przygodę z legimi i chyba totalnie się uzależniłam, choć narzekania na aplikację jest sporo. Może uda mi się wreszcie zrealizować plany na posty (:. Zmieniłam też system z Windowsa na Maca, co trochę zgubiło mi rytm pisania, bo chwilę zajęło mi przystosowanie się, ale praca na tym systemie ma naprawdę wiele plusów. W sumie... to był całkiem udany rok :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostawiając komentarz uzdrawiasz jedną magiczną istotę. Zostaw po sobie ślad!