maja 15, 2020

Drzewo Anioła - Lucinda Riley

Trochę się bałam sięgnąć po książki Lucindy, właściwie nawet nie wiem czemu, może z obawy, że to nie literatura dla mnie? Okazało się, że jak najbardziej jest to coś dla mnie i choć póki co miłością tego nie nazwę, to jakaś nić sympatii się zawiązała.

Brytyjska pisarka pochodzenia irlandzkiego. W dzieciństwie sporo podróżowała, głównie na Bliski Wschód. Po przeprowadzce do Londynu została aktorką, występowała w filmach, teatrze i telewizji. Jako pisarka zadebiutowała w wieku dwudziestu czterech lat powieścią Lovers and Players. W 2011 roku ukazał się Dom orchidei, sprzedany w nakładzie 2 milionów egzemplarzy, który podbił europejskie listy bestsellerów i serca czytelniczek.

Greta po 30 latach wraca w rodzinne strony. Do Marchmont Hall, pięknej wiejskiej posiadłości położonej na wzgórzach Walii. Tragiczny wypadek spowodował u niej amnezję i wymazał z jej pamięci ostatnich 20 lat życia. Pewnego dnia, spacerując w lesie, trafia na tajemniczy grób. Gdy odczytuje stary napis, okazuje się, że pochowano w nim małego chłopca. Jej syna… Poruszające odkrycie uruchomi lawinę zdarzeń, które doprowadzą Gretę do dawno zapomnianych, szokujących faktów. Greta pozna historię Cheski, swojej córki, która w wieku zaledwie czterech lat została gwiazdą kina. Jaką cenę przyszło jej zapłacić za przedwczesną sławę? Greta dowie się, że nie była aniołem, na którego wyglądała…

W nasze ręce trafiła wielowątkowa rodzinna saga, ciągnąca się przez trzy pokolenia, a wszystko zaczyna się od grobu malutkiego Johnny’ego. Wspomnienia Grety są niekiedy smutne, niekiedy tragiczne, ale jej historia jest warta przeczytania, a przede wszystkim płynie z niej wiele pozytywnych wartości.

Przyznam, że początkowo byłam mocni zagubiona historią i nie mogłam się w niej odnaleźć, a skakanie pomiędzy latami młodości Grety i wydarzeniami niemalże 30 lat później wcale mi nie pomagało. Ale im więcej faktów poznawałam i wczytywałam się w historię, tym więcej rzeczy miało sens, a ja nie mogłam się już od tej historii oderwać. 

Mimo wszystko nie udało mi się polubić Grety. Przez swoją upartość, zamknięcie w sobie straciła wiele lat życia, a do tego prawie utraciła miłość. Naprawdę jestem w szoku, że chciało mu się czekać tyle lat, choć z drugiej strony jest to piękne i wzruszające, że na każdego z nas czeka ta bratnia dusza i można się odnaleźć nawet po 30 latach! Cheska dostała najbardziej zagmatwaną historię jaką zdarzyło mi się w ostatnich czasach czytać! A jednocześnie jest najbardziej pokrzywdzona i podejrzewam, że gdyby urodziła się w czasach dzisiejszych, jej opowieść mogłaby być zupełnie inna. Poddana ogromnej presji zatraciła się w świecie fantazji, a Riley w niesamowity sposób pokazuje, jak choroba psychiczna wpływa nie tylko na samą chorą, ale i jej bliskich, a także całe otoczenie. Mocny punkt za to.

Ale, ale, całe moje serduszko skradła Ava, mimo że pojawia się najpóźniej. Mądra, o wielkim sercu i marzeniach. Cudowna osóbka, takie światełko w całym tum gąszczu intryg i smutku. Ava stanowi całkowite przeciwieństwo matki i babki i dzięki Bogu, bo więcej dramatów bym nie zniosła!

Jest to długa, ale piękna, mądra i wartościowa opowieść. Nie tylko, choć przede wszystkim, o rodzinie.

Tytuł: Drzewo anioła
Tytuł oryginału: The Angel tree
Autor: Lucinda Riley
Seria: brak
Stron: 528
Format: mobi
Wydawnictwo: Albatros

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostawiając komentarz uzdrawiasz jedną magiczną istotę. Zostaw po sobie ślad!

Copyright © Kasikowykurz , Blogger