Wpadłam ostatnio (to już ponad rok remu!) na pomysł zrobienia cyklu postów o seriach, które czytałam kiedyś dawno temu, które siedzą głęboko w moim serduszku. Także o tych, które zaczęłam, ale przecież nie rzucę recenzji ostatniego tomu, olewając 8 poprzednich. Jest to też trochę okazja dla mnie, aby sobie pogadać o moich ulubionych książkach, bo nie lubię czytać drugi raz tej samej książki i zazwyczaj do nic nie wracam. Kto wie, może kogoś zainspiruję?
Na pierwszy ogień trafiają "Kroniki Wardstone", które ostatnio skończyłam i naprawdę nie wiem jakim cudem mi się ten ostatni tom ostał, bo pióro Delaneya uwielbiam i zdążyłam nawet przeczytać kontynuację zanim skończyłam tą :O
Na początek trochę faktów: Kroniki Wardstone są debiutancką serią Delaneya, pierwszy tom został wydany w oryginale w 2004 roku, do nas dotarł trzy lata później i wydaje mi się, że czytałam razem z premierą, od pierwszego razu, gdy dostrzegłam pierwszy tom w bibliotece, choć ostatnie kończyłam już na czytniku. Seria składa z trzynastu tomów, wszystkie wydane w tej samej konwencji pisane w narracji pierwszoosobowej jako forma wspomnień/pamiętnika, bo Tom opisuje swoje przygody, które już przeżył, w razie czego pomagając sobie zapiskami z notesów.
Generalnie nie lubię takiej formy, ale tutaj urzekła mnie już od pierwszego tomu i w niczym nie przeszkadzała. Chyba nawet od czasu do czasu zdarzały się obrazki, czy to potworków, czy miejsc, ale pamięć może mnie mylić. Śledziłam zawsze serię w bibliotece i gdy dorwałam nowy tom, zawsze wracał ze mną do domu. Co mnie urzekło? Na początek okładki, bo tak do dziś szukam książek, są bardzo proste, wręcz symboliczne, a przez to niesamowite, bo na początku patrzysz na obrazek, a po przeczytaniu książki widzisz, do czego się odnosiła i moim zdaniem jest to rzecz bardzo przemyślana. Każdy z 13 tomów ma obrazek pasujący do historii i założę się, że cudownie prezentują się na półkach! Zarys historii także brzmiał ciekawie i okazało się, że to strzał w dziesiątkę, bo zakochałam się bez reszty w przygodach Toma i Johna.
Gdy poznajemy Toma, jest on zaledwie małym chłopcem i zostaje zaprowadzony do stracharza Jona - postaci szanowanej w miasteczku, ale także omijanej, gdyż praca stracharza jest bardzo niebezpieczna, wiąże się z wieloma wędrówkami i, co najważniejsze - walką z Mrokiem. Stracharzowi niestraszne są boginy, wiedźmy i wszelkie stwory wychodzące z Mroku, gdyż jego zadaniem jest pomaganie ludziom, wyłapywanie, a gdy nic nie pomaga, zabijanie potworów. John ma bardzo twarde zasady, pracuje w tym fachu, można by rzecz, że od zawsze i jest bardzo poważany. Młody Tom tak naprawdę nie wie, na co się pisze, a historie i zmarłych byłych uczniach zapewne nie pomagają podnieść na duchu. Ale Tom jest siódmym synem siódmego syna, jest stworzony do tej roboty.
Przez trzynaście tomów śledzimy przygody Toma, który z małego, przerażonego chłopca (boże, ile on miał, z 10 lat może jak rozpoczął termin) staje się prawdopodobnie najpotężniejszym stracharzem z Chipenden pracującym na własny rachunek. I to jest pierwszy powód, dla którego uwielbiam tą serię - Tom. Mamy okazję obserwować, jak z chłopca staje się mężczyzną, widzimy całą jego wieloletnią podróż, a niektórzy dorastali wraz z nim (na przykład ja, choć byłam dużo starsza od niego, gdy zaczęłam czytać). Jesteśmy z nim na dobre i na złe, choć chyba tych złych chwil było trochę więcej... Ale bez względu na to, co by się nie działo, Tom jest zawsze dobrej myśli i nigdy się nie poddaje.
Powód drugi to oczywiście fabuła serii! Bo, o mamo, ile tu się dzieje! Strony lecą tak szybko, że nawet nie wiem, kiedy jest koniec. Każdy z tomów zawiera osobne przygody, a jednocześnie wszystkie z nich się łączą w jedną większą całość. Głównym wątkiem oczywiście jest termin Toma i walka Johna z Mrokiem, ale po drodze... O jejku, pomijając już te wszystkie stworki, które spotykamy, wiedźmy, historię matki Toma, przeszłość Johna, jest nawet wątek z braćmi Toma, Alice... matko, ciężko nie spoilerować, a nie chcę walić spoilerami, bo to nie o to chodzi.
Ale w tej książce ważne jest też zetknięcie dwóch pokoleń - Johna ze starymi zasadami, dla którego jakiekolwiek związki z Mrokiem są niedozwolone i Toma - młodego pokolenia, dla którego świat nie jest czarno biały, który przyjaźni się wiedźmami, zawiera układy z boginami i nie zawsze widzi zło w istotach mroku. Fajnie się oglądało, jak zmienia światopogląd swojego mistrza i choć zdecydowanie nie był w stanie go zmienić, to z pewnością otworzył mu oczy na wiele spraw i wprowadził wiele zmian. No i oczywiście cudowni bohaterowie - niektórych pokochałam od razy, niektórych z czasem, niektórych nawet znielubiłam, ale każde z nich jest ważne dla fabuły i w odpowiednim momencie odnajduje swoje miejsce.
Moimi totalnie ulubionymi tomami są "Jestem Grimalkin", w którym dowiedziałam się naprawdę sporo na temat wiedźmy, poznałam ją w nowym świetnie i chyba w tamtym momencie ją pokochałam bez reszty! oraz "Wijec", który choć początkowo wydawał się bez sensu, bo jest totalnie oderwany od serii, to jego znaczenie poznałam trochę później. Był to powiew świeżości, a ja nadal trochę tęsknię za Kobalosami i chętnie bym jeszcze trochę o nich poczytała :). Za to najmniej lubię "Alice", bo historia młodej wiedźmy w ogóle mnie nie urzekła i chyba nigdy tak naprawdę jej nie lubiłam...
Jeśli macie pytania, walcie śmiało! :)
Tytuł: Kroniki Wardstone
Tytuł oryginału: The Wardstone Chronicles
Tomy: 13
Stron: 299-442/tom, łącznie 4764
Format: czytałam papierowe i na czytniku :)
Wydawnictwo: Jaguar
Świetna seria, choć nigdy jej nie doczytałam do końca. Nabrałam ochoty, żeby do niej wrócić. Do dziś pamiętam jak byłam przerażona, kiedy jako dziecko przeczytałam, że wściekłe świnie pożarły wiedźmę. I do dziś nie ufam świniom.
OdpowiedzUsuńJa nie ufam świniom z podobnego powodu, choć to nie było akurat w tej serii. Ja ją uwielbiam, pamiętam tą ekscytację, kiedy czytałam kolejne tomy i jak mi się buzia rozświetlała, kiedy znalazłam w bibliotece taki, którego jeszcze nie czytałam. Dokończyłam ją dużo później, na czytniku, ale radocha taka sama!
UsuńNie słyszałam o tej serii.
OdpowiedzUsuńWielka szkoda ;(
UsuńNigdy nie słyszałam o tej serii. Może warto jej dać szansę :D
OdpowiedzUsuńWarto :D
Usuń