Autumn spotyka nieprzyjemna sytuacja: przez przypadek zostaje zamknięta w szkole na cały weekend. Gdy wydaje jej się, że gorzej już być nie może, okazuje się, że ma towarzysza. Dax to gość, o którym niewiele wiadomo, poza tym że nie cieszy się dobrą opinią: ciągnie się za nim wspomnienie bójki i poprawczaka. Autumn cały czas ma nadzieję, że Jeff, jej prawie-chłopak, odgadnie, co się jej przydarzyło, i zaraz po nią wróci. Ale Jeff nie przychodzi. Nikt jej nie szuka. Wygląda więc na to, że Autumn spędzi następne dni, jedząc przekąski z automatu i gadając z gościem, który ewidentnie nie ma na to ochoty. Na początku rozmowa się nie klei, ale gdy Autumn i Dax stopniowo otwierają się przed sobą, dziewczyna widzi, że coś między nimi iskrzy… i zaskakuje. Ale czy poza szkolną biblioteką ich uczucia mają szansę na przetrwania? Czy każde pójdzie swoją starą drogą, czy może… wyruszą wspólną ścieżką?
Jestem obecnie w takim dziwnym miejscu, w który z jednej strony mam ochotę na okrutne, krwawe thrillery, a z drugiej czytałabym tylko takie słodkie, cukierkowe historie z happy endem. Nie wiem, może to kwestia utrzymywania równowagi? Kasie West odkryłam stosunkowo niedawno, ale już wiem, że zagwarantuje uśmiech na mojej twarzy i idealnie sprawdza się, kiedy nachodzi mnie potrzeba na odrobinę radości.
Zdecydowanie książka zyskała w moich oczach ze względu na miejscu, w którym dzieje się jej pierwsza część. Czy to nie jest marzenia każdego książko holika, żeby zostać zamkniętym w bibliotece? Dla mnie to miejsce zawsze dobrze się kojarzyło, uwielbiam godzinami krążyć między regałami, szukać tej jednej konkretnej książki, która miałaby wrócić ze mną do domu (żartuje, wracał pełen plecak i robiłam turnus po pięciu różnych!), dlatego przez większość czasu odczuwałam lekką zazdrość w stosunku do naszej bohaterki, że przydarza się jej taka przygoda.
Jeśli przeczytaliście chociaż jedną książkę Kasie to już wiecie, na czym stoicie, bo wszystkie są utrzymane w podobnym tonie. Część pewnie uzna to za wadę, ale dla mnie jest to niewątpliwie zaleta, bo dokładnie wiem, po co przychodzę i dostanę dokładnie to, czego oczekuję - ciekawą fabułę, cudownych bohaterów i historię, która rozgrzeje moje serce, wywoła uśmiech na twarzy i sprawi, że ogarnie mnie nieopisana fala czułości.
West nie boi się też rzucać bohaterów w trudniejsze warunki - to nie są bezproblemowe dzieciaki, każdy z nich zmaga się z innym problem. Jedno z nich zmaga się ze stanami lękowymi, inne pochodzi z rozbitej rodziny i mieszka w rodzinach zastępczych, kolejne mierzy się z wypadkiem samochodowym, z którego nie wiadomo, czy się obudzi. To wszystko sprawia, że nawet przez chwilę się nie nudzimy, a bohaterowie nie są jednowymiarowi, tylko mierzą się z prawdziwymi problemami.
Kilka lat temu pochłonęłam większość książek Kasie West, bo tak mi się spodobały! I trochę ubolewam, że żadne wydawnictwo nie wydaje już jej nowych książek, bo czasami ma się ochotę na taki słodki i lekki romans
OdpowiedzUsuńJak to nie wydaje?! Ja właśnie teraz jestem na etapie, że pochłaniam je jak głupia i chyba będę musiała przekopać Internet w poszukiwaniu podobnych :)
UsuńKiedyś z pewnością bym przeczytała, teraz jednak wydaje mi się, że już z nich wyrosłam.
OdpowiedzUsuńTeż tak myślałam, ale okazuje się, że bardzo ich potrzebuję (:
Usuń