Był taki moment, kiedy byłam już pewna, że tej książki zwyczajnie nie skończę, a moja przygoda z tą serią zakończy się po 130 stronach. Ile razy chciałam już odpuścić i dać sobie spokój, to ja nawet nie zliczę. A ile czasu zajęło mi uporanie się z tą króciutką historią to nawet nie skomentuję Ale byłam zdeterminowana, aby dowiedzieć się, dlaczego świat tak bardzo szaleje na punkcie tej historii.
Dla mnie ona dzieli się na dwie części - pierwsze 50%, które słuchałam w audiobooku na Legimi i których absolutnie szczerze nie cierpię, bo nie dość, ze wlokło się powoli na przód, strasznie dużo czasu zajęło mi przyzwyczajenie się do dziwnych imion. No i powiedzmy sobie szczerze - główny problem mojej niechęci do książki to właśnie ten nieszczęsny audiobook. Pozostałe 50% doczytałam już normalnie i o chryste, jaki to był dobry pomysł! Nie dość, że po wybiciu 51% akcja gwałtownie przyspieszyła i chyba w końcu dostałam to, z czego saga słynie, to skończyłam ją praktycznie w jeden wieczór. Wniosek prosty - w tym wypadku audio tylko w ostateczności...
Nie bardzo umiałabym podsumować ten tom, ale jestem pod wrażeniem, jak wiele dzieje się w zaledwie dwustu pięćdziesięciu stronach. Ale też mam wrażenie, że ta pierwsza połowa to takie absurdalnie powolne wprowadzenie do historii... Chociaż to uczucie może się też brać z tego, że strasznie nie chciało mi się tego czytać i nic nie zachęcało mnie, żeby przesłuchać dalej. A druga połowa już znacznie przyspiesza, ale też mamy skok o ponad osiem miesięcy, który nie jest jakoś wyraźnie zaznaczony. Od w jednym rozdziale zaczyna się zima, a zaraz to już lato w pełni. I chwilę po tym koniec książki. Nie powiem, żeby to było mylące, raczej dziwne, trochę za szybkie i pytanie pozostaje: na ile latach rozgrywa się cała saga? Jestem ciekawa.
Generalnie wiecie, akcja dzieje się gdzieś w 1581 roku, wiec powiedzenie, że ludzie tam są zacofani to mało. Ja osobiście nie raz zaśmiałam się z ich pokrętnej logiki i było parę momentów, kiedy się zatrzymywałam i kopiowałam sobie cytaty, żeby wysłać do M (nie był szczęśliwy :D). Jak już się przyzwyczaiłam do książki... to nawet zaczęłam ją lubić! Nigdy nie będzie to mój ulubieniec, nazwałabym go raczej ciężkimi początkami. Ale szczerze?
Chcę wiedzieć, co będzie dalej!
Czytałem ponad dekadę temu, ale akurat poszło bardzo szybko - historia bardzo skomplikowana to nie jest. Było okej, ale też nie kusiło mnie bardzo, by sięgać po resztę części tego molocha od pani Sandermo, co też o czymś świadczy. Ale może rzucę okiem ponownie, bo luba ma na półce :P.
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że ta seria przeżywa teraz swoją drugą młodość.
Usuń