maja 29, 2018

Terry Goodkind - "Pierwsze prawo magii".


Terry Goodkind - "Pierwsze Prawo Magii"
Seria: Miecz Prawdy, tom 1
Stron: 696
Wersja: mobi
Wydawnictwo: Rebis
Historia rozpoczyna się od śmierci ojca głównego bohatera Richarda Cyphera. Jego śmierć jest dziwna, tajemnicza i nie daje spokoju Richardowi, który za wszelką cenę chcę odnaleźć przyczynę i tego, kto jest za to odpowiedzialny. Zupełnie innego zdania jest jego brat Michael, który każe mu zapomnieć i dać sobie spokój. Jednocześnie w historii pojawia się tajemnicza postać Kahlan, która jak się okazuje, przybyła zza granicy rozdzielającej świat niemagiczny i magiczny. Granicy ponoć nieprzekraczalnej... I tajemniczy mag Zedd, znany z Długu wdzięczności, tutaj będący już starym człowiekiem, póki co wymieniony z samego imienia przyjaciel Richarda. 

Książę mimo swojego prostego języka (chwała za to, męczy mnie język "dorosłej fantastyki" i te zawiłe opisy) czyta się długo i wolno. Albo może to moje wrażenie, bo te procenty się jakoś nie przesuwają, a się przyzwyczaiłam, że śmigają. Drażni mnie trochę co chwilowe powtarzanie, że Kahlan i Richard są przyjaciółmi, ten nacisk, na: "dobrze przyjacielu", "przyjaźń mimo wszystko?". Jakby miało się to zaraz rozpaść. Śmieszny jest też fakt, że ledwo się poznali, a już są przyjaciółmi o bezgranicznie sobie ufają <3 A to dopiero 6%. No cóż. Czytam dalej :D

- Tak! - wrzasnął John. - Teraz wiem, że Richard miał rację. Byłeś naszym
przyjacielem. Nigdy nie skrzywdziłeś żadnego z nas.-Reszta potwierdziła
to krzykliwie.-Tylko nam pomagałeś. Głupio się zachowaliśmy. Prosimy cię
o wybaczenie. Wiemy, że jest tak, jak mówił Richard, to on miał rację, a nie my.
Magia wcale nie zrobiła cię złym. Pozostań naszym przyjacielem, Zedd, prosimy

Wkurzających momentów ciąg dalszy! Z przyjaciół przechodzimy na nadużywanie słowa "kochanie". Mam gdzieś nawet zdjęcie zrobione. Na szczęście ten epizod był bardzo krótki i po tym akcja zaczęła się rozwijać, zdecydowanie na plus. Zaczyna się przygoda, wyruszają w świat, robi się trochę mdło, bo zaczynają dostrzegać siebie jako kobietę i mężczyznę, czują do siebie pociąg (swoją drogą, jestem ciekawa, czy coś z tego wyjdzie). Każdy ma przed każdym tajemnice.

Ale powinny się nadać rzeczy starszych córek. - Uśmiechnęła się do Kahlan
i wyciągnęła do niej rękę: - Chodź, kochanie, poszukamy czegoś.

Główny zły bohater, Rahl Posępny (Ma ojca Panisa, co ja czytam ciągle jako Penis...) jest pedofilem, lubi małych chłopców. Przynajmniej tak zrozumiałam. Jeśli nie stricte pedofilem i ich nie gwałci, bo póki co nie jest to powiedziane wprost, to nie zmienia to faktu, że lub małych chłopców. I zajęło mi jakieś 10% (+/- 60 stron, ciężko ocenić), zanim do mnie dotarło, co czytam :D Poniżej przykład:

- Jeszcze inny powód?- Demmin przechylił głowę na bok.
Rahl Posępny skinął głową, nachylił się bliżej i sćiszył głos:
- Kiedy zabijasz swoich chłopczyków, Demminie, przed. . . Czy po?
Nass odchylił się od swego pana, wsunął kciuk za pas. Odchrząknął.W końcu
odparł:
-Po.
- Dlaczego po? Czemu nie przed?-dopytywał się z ciekawością Rahl.
Demmin unikał oczu władcy, patrzył w podłogę, przestępował z nogi na nogę.
Rahl był tuż przy nim, patrzył i czekał. Nass odezwał się wreszcie, tak cicho, żeby
gwardziści nie dosłyszeli:
-Lubię, jak się wiją.
Na twarz Rahla wypełzł uśmieszek.

No i jak tu nie mieć skojarzeń :D Póki co najbardziej mnie wkurza fakt, że akcja się już rozwija, wciągam się i nagle, mniej więcej w połowie książki z Richarda i Kahlan nagle przechodzimy do jakiejś księżniczki Violet i jej służki Rachel. Kompletnie wybija mnie to z rytmu i nie mogę się skupić na tym, co czytam. Minus czytnika jest taki, że granice między częściami i podziałem książki czasami się zaciera, gdy na papierze jest wyraźnie oddzielona, chociażby wielkim napisem "część 2" na całą stronę :D 

Generalnie co mogę powiedzieć. Chyba zacznę robić podkreślenia na kindlu, bo ciężko potem znaleźć, o co mi chodziło, o ile nie pamiętam jakiś charakterystycznych rzeczy. Książka generalnie na plus. Fantastyka nie jest moim ulubionym działem, ze względu na zawiłości opisów, mnóstwo nowych miejsc, często takich, że nawet nie wiadomo, jak to przeczytać. Miecz Prawdy czyta się całkiem spoko. Nazwy, choć nowe, to łatwe do wymówienia i zapamiętania. Akcja nie jest jakoś mega skomplikowana, wiem kto jest kim, kto jest po jakiej stronie, skąd przybył, gdzie idzie. Nie gubię się, nie mam opisów na całą stronę. Są rzeczy, które mnie zastanawiają cały czas (dlaczego, u licha Rahl ciągle liże palce?!), są takie, które wkurzają (na cholerę mi na księżniczka Violet! Straszna z niej sucz...) i takie, których chcę więcej (Richard! Chłopak jest pełen niespodzianek i podoba mi się to, jak się zmienia, ile oblicz potrafi mieć).

20% przed końcem mogę stwierdzić, że strasznie wkurza mnie Kahlan, jest okropnie płaczliwa, aż się zastanawiam, czy oni nie mają po 15 lat. W sumie nie wiem, ile mają, bo nigdzie nie było to ujęte wprost. Była fajna od początku, ale ten płacz co chwilę... Jezus. Za to fajnie przestawia się postać małej Rachel, ta mała jest świetna :D Już wiem, dlaczego tak nagle pojawia się akcja z małą Violet i o co chodzi (okazuje się, że bardzo dużo!). I szczerze? Chcę więcej! Czekam, co będzie w dalszych tomach <3 Jedyne, co mi przeszkadza to fakt, że akcja jest trochę rozwlekła i rozwija się w powolnym tempie, przez co ciężko faktycznie się w książkę "wbić" i nie móc się oderwać, ale ciągle wracam i nie mogę jej zostawić na długo, więc coś w tym jest.

Wiem jedno. Serial jednak był do dupy. Jak się nie ma porównania jest całkiem fajny, miło się ogląda. Ale w porównaniu z książką? Nawet nie wiem, czy cokolwiek było tam odwzorowane...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostawiając komentarz uzdrawiasz jedną magiczną istotę. Zostaw po sobie ślad!

Copyright © Kasikowykurz , Blogger