Pierwszy tom ekscytującej sagi o losach Bree Whelan, dziewczyny z rodu aniołów. Żeby znaleźć się w Nirgali, wystarczy mieć magiczny kryształ farin i przejść przez most… Na północ od rzeki Rondane rozciąga się bowiem świat niezwykłych istot. I choć na pierwszy rzut oka wydaje się on idealny, Bree Whelan szybko dochodzi do wniosku, że to tylko pozory. Co gorsza, Bree ma zgubną skłonność do pakowania się w kłopoty. Jej śladem podążają tajemniczy mnisi Hauruki, a na starych cmentarzach kryją się krwiożercze lesze. Okazuje się, że niełatwo być białoskrzydłą semani – dziewczyną z rodu aniołów – gdy Nirgali grozi zagłada... - goodreads
Zapuściłam sobie książkę na słuchawkach, bo ostatnimi czasy jakoś wolę czytać w ten sposób. A raczej słuchać, jeśli ktoś się czepia szczegółów. I szczerze? Nie słuchałam zbyt uważnie... Zdecydowanie zabrakło mi czegoś w tej książce, co by przykuło moją uwagę.
Owszem, kojarzę pi razy drzwi główne wątki, zwłaszcza powtarzająca się bardzo często nazwa rodu Mandalich, to było jak moje słowo klucz, na które się budziłam i moje zainteresowanie wracało - niestety na krótko. Niestety z mojej perspektywy książka jest nieciekawa i zawiera zbyt mało wątków, które by mnie prawdziwie zainteresowały. Dziewczyna z rodu aniołów - było już wiele razy, tajemnice w rodzinie - było, zły wuj, który okazuje się być ważny - było. Książa niestety jest mega schematyczna i schematy te w żaden sposób się nie wyróżniają, nie zachęca mnie też do sięgnięcia po następne tomy i niestety powiela też moje zdanie na temat polskich autorów, bo z ich książkami najczęściej polubić się nie mogę. Nie chodzi nawet o sam fakt polskiego nazwiska, bo często zapominam, kto napisał daną książkę, jak za długi mi zalega :D
Za dzieciaka pewnie bym przeczytała z ciekawością, obecnie nie jestem zainteresowania kontynuowaniem tej przygody, choć pewnie sięgnę z ciekawości, czy dalej jest lepiej, czy gorzej. Gdyby ktoś się zastanawiałam, co przyciągnęło mnie do tej książki, to zdradzę sekret - okładka! Choć po dłuższym zastanowieniu, mam wrażenie, że jest bardzo dziewczęca i sugeruje skierowanie książki do jednej, konkretnej grupy.
Zapuściłam sobie książkę na słuchawkach, bo ostatnimi czasy jakoś wolę czytać w ten sposób. A raczej słuchać, jeśli ktoś się czepia szczegółów. I szczerze? Nie słuchałam zbyt uważnie... Zdecydowanie zabrakło mi czegoś w tej książce, co by przykuło moją uwagę.
Owszem, kojarzę pi razy drzwi główne wątki, zwłaszcza powtarzająca się bardzo często nazwa rodu Mandalich, to było jak moje słowo klucz, na które się budziłam i moje zainteresowanie wracało - niestety na krótko. Niestety z mojej perspektywy książka jest nieciekawa i zawiera zbyt mało wątków, które by mnie prawdziwie zainteresowały. Dziewczyna z rodu aniołów - było już wiele razy, tajemnice w rodzinie - było, zły wuj, który okazuje się być ważny - było. Książa niestety jest mega schematyczna i schematy te w żaden sposób się nie wyróżniają, nie zachęca mnie też do sięgnięcia po następne tomy i niestety powiela też moje zdanie na temat polskich autorów, bo z ich książkami najczęściej polubić się nie mogę. Nie chodzi nawet o sam fakt polskiego nazwiska, bo często zapominam, kto napisał daną książkę, jak za długi mi zalega :D
Za dzieciaka pewnie bym przeczytała z ciekawością, obecnie nie jestem zainteresowania kontynuowaniem tej przygody, choć pewnie sięgnę z ciekawości, czy dalej jest lepiej, czy gorzej. Gdyby ktoś się zastanawiałam, co przyciągnęło mnie do tej książki, to zdradzę sekret - okładka! Choć po dłuższym zastanowieniu, mam wrażenie, że jest bardzo dziewczęca i sugeruje skierowanie książki do jednej, konkretnej grupy.
Tytuł: Serce Suriela
Autor: Agnieszka Wojdowicz
Seria: Strażnicy Nirgali (tom 1)
Stron: 336
Format: TTS
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostawiając komentarz uzdrawiasz jedną magiczną istotę. Zostaw po sobie ślad!