Nowy Jork, czasy współczesne. Do świata żywych powraca po trzystu latach duch największego indiańskiego szamana, Misquamacusa, by dokonać zemsty za dusze swoich braci. Odrodzony w ciele młodej dziewczyny, Karen Tandy, próbuje sprowadzić z przeciwnej strony bytu inne demony. W szpitalu na Manhattanie rozpętuje się walka tytanów, która może pochłonąć całą ludzkość. W przerażających okolicznościach giną ludzie. Jasnowidz Harry Erskine z pomocą indiańskiego szamana, Śpiewającej Skały, podejmuje walkę ze starożytną magią i siłami nadprzyrodzonymi - opis wydawcy.
Mam z tą książką niesamowity problem, bo w sumie nie wiem, co mam o niej myśleć. Napisanie recenzji zajęło mi... z dwa miesiące? Z jednej strony pomysł umieszczenia szamana w guzie na głowie jest fajny, bo oryginalny, ale jednak coś mi nie pasuje w tym wszystkim i nie mogę się zdecydować, czy książka jest oryginalna, czy po prostu mi się kompletnie nie podobała. W sumie nie mogę powiedzieć tego drugiego, bo jednak jej słuchałam i to z zainteresowanie, ale chyba ten pomysł do mnie nie przemawia. Z jednej strony mam nadzieję, że potem będzie lepiej i już sobie darujemy klimaty szamanów mieszkających w naroślach na ciele, a z drugiej nie wiem, czy chcę iść tą drogą...
Nie pamiętam, kiedy ostatnio jakaś książka wywołała u mnie tak sprzeczne odczucia. W sumie ciężko powiedzieć mi cokolwiek o bohaterów, bo słabo ich pamiętam, ale sama akcja była zbudowana w sensowny sposób, miała ręce i nogi i nie miałam wrażenia, że jest nielogiczna. Ale po prostu nie lubię horrorów, nigdy nie byłam fanem, choć nie jest to moje pierwsze spotkanie z Mastertonem. I mimo, że czytałam od niego sporo, to myślę, że ta seria nie znajdzie się w gronie moich ulubionych.
Mam z tą książką niesamowity problem, bo w sumie nie wiem, co mam o niej myśleć. Napisanie recenzji zajęło mi... z dwa miesiące? Z jednej strony pomysł umieszczenia szamana w guzie na głowie jest fajny, bo oryginalny, ale jednak coś mi nie pasuje w tym wszystkim i nie mogę się zdecydować, czy książka jest oryginalna, czy po prostu mi się kompletnie nie podobała. W sumie nie mogę powiedzieć tego drugiego, bo jednak jej słuchałam i to z zainteresowanie, ale chyba ten pomysł do mnie nie przemawia. Z jednej strony mam nadzieję, że potem będzie lepiej i już sobie darujemy klimaty szamanów mieszkających w naroślach na ciele, a z drugiej nie wiem, czy chcę iść tą drogą...
Nie pamiętam, kiedy ostatnio jakaś książka wywołała u mnie tak sprzeczne odczucia. W sumie ciężko powiedzieć mi cokolwiek o bohaterów, bo słabo ich pamiętam, ale sama akcja była zbudowana w sensowny sposób, miała ręce i nogi i nie miałam wrażenia, że jest nielogiczna. Ale po prostu nie lubię horrorów, nigdy nie byłam fanem, choć nie jest to moje pierwsze spotkanie z Mastertonem. I mimo, że czytałam od niego sporo, to myślę, że ta seria nie znajdzie się w gronie moich ulubionych.
Tytuł: Manitou
Tytuł oryginału: Manitou
Autor: Graham Masterton
Seria: Manitou (tom 1)
Stron: 272
Format: TTS
Wydawnictwo: Albatros
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostawiając komentarz uzdrawiasz jedną magiczną istotę. Zostaw po sobie ślad!