Czasami człowiek nie wie, że tęskno mu do jakichś postaci, dopóki znów nie sięgnie po książkę z ich przygodami. Tak właśnie było z Oblivionem. Z twórczością Armentrout zapoznałam się już kawałek czasu temu i systematycznie wracam. Z losami Katy i Daemona zapoznałam się w połowie 2018 roku i zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Kibicowałam im strasznie mocno i równie mocno przeżywałam, co się tam działo.
Jennifer L. Armentrout urodziła się w Zachodniej Virginii. Wszelkie plotki, które słyszeliście o jej stanie nie są prawdą. No, w większości. Kiedy Jennifer nie pracuje nad pisaniem, spędza czas czytając, oglądając filmy o zombie i udaje, że pisze. Jennifer L. Armentrout pisze książki również pod pseudonimem J.Lynn.
Tak, tego właśnie brakowało. Zwłaszcza, że i tak jestem tu obcy. Moi ludzie przybyli na Ziemię z Lux, planety oddalonej o trzynaście miliardów lat świetlnych. Poza tym ludziom nie można przecież ufać. Boją się nas. Potrafimy dokonywać rzeczy, o których oni mogą tylko pomarzyć i, szczerze mówiąc, wyglądają przy nas jak banda cieniasów. Cóż, taka prawda. Ale Kat ma na mnie zupełnie niespodziewany wpływ i nie mogę przestać jej pragnąć. Ciągle chcę ją chronić. Przez nią staję się słabszy, a przecież jestem najsilniejszy pośród swoich i nakazano mi chronić resztę. A ta dziewczyna… Może oznaczać naszą zagładę. Ponieważ Luxen ma jeszcze większego wroga – Arum. I właśnie dlatego muszę być w formie. Jeżeli zakocham się w Katy – ludzkiej dziewczynie – zagrozi to nie tylko jej życiu. Wszyscy możemy przez to zginąć. A na to nie mogę pozwolić…
Do historii wracam po przeszło półtorej roku i wiecie co? Czuję się jak w domu. Już od pierwszych stron totalnie przesiąknąłem historią i cudownie znów poczytać o znanych o lubianych postaciach.
W teorii powinnam ja przeczytać zaraz po pierwszym tomie, ale wiem, że wtedy nudziłabym się strasznie. Dostajemy znaną nam już historię, ale oczami Daemona. Jest to zdecydowanie cudowne uzupełnienie historii, ale nie polecam czytania według kolejności, tylko właśnie w formie powrotu po jakimś czasie - tylko wówczas można należycie ja docenić. W innym wypadku może wydawać się naciągana i stanowić powielenie tego, co dopiero czytaliśmy.
Niestety nie mogę być obiektywna i nie powiem, jak wiele nowych elementów wprowadzono, bo kompletnie mnie to nie obchodzi. Nie mam wrażenia, że już to czytałam, bo o Katy i Daemonie mogłabym czytać bez końca. Poważnie! Uwielbiam ten duet. To, jak początkowo się nie znoszą i te och pyskówki. Samą Kat i jej miłość do książek, prowadzenie bloga (no i ma na imię, jak ja). To, jaką przyjaciółką potrafi być, ile potrafi z siebie dać, poświecić, jak bardzo dba o bliskich, jak twarda i delikatna jednocześnie jest. No i Daemona, pozornie player, a tak naprawdę chłopak z duszą, który nade wszystko dba o tych, których kocha i oddałby za nich wszytko. Dee także uwielbiam od samego początku - piękna dziewczyna, która jedyne, czego pragnie, to mieć normalną przyjaciółkę.
Katy zdaje się być spoiwem, który to wszystko łączy ludzi i Luksjan, choć początkowo wiele osób nie potrafi się do niej przekonać. Już samo to, jak znosi prawdę i kolejne wyskoki Daemona zdaje się sugerować, jak wielką rolę dziewczyna odegra w całej sadze. No i warto wspomnieć, jak naprawdę wiele się w tej książce dzieje! Jeśli liczycie spokojną historię to jesteście w błędzie, bo naprawdę ciężko się oderwać od lektury!
Gdyby było trzydzieści części, też bym je przeczytała ;)
Tytuł: Oblivion
Tytuł oryginału: Oblivion
Autor: Jennifer L. Armentrout
Seria: Lux (tom 1,5)
Stron: 400
Format: mobi
Wydawnictwo: Filia
Kiedyś zaczęłam tę serię, ale nie przekonała mnie do siebie, więc raczej nie będę zapoznawać się z tą połówkową częścią (ani w ogóle innymi, nieprzeczytanymi dotychczas tomami).
OdpowiedzUsuńNie szkodzi :). Tobie się nie podoba, inni ją kochają i to właśnie fajne ;d
Usuń