Przegapiłam serial w zapowiedziach, ale gdy tylko nadrobiłam obejrzenie trailera (już po premierze serialu), wiedziałam, że ja to koniecznie muszę obejrzeć. Moje pierwsze skojarzenie dotyczyło matki Diona i zaczęła się moja rozkmina, skąd ja ją znam - Maya z Shadowhuters :D. No ale dobra, zbaczam z tematu.
Fabuła skupia się na małym Dionie, dzieciaku na wskroś uroczym, który pewnego dnia odkrywa w sobie supermoce. Jego nadopiekuńcza mama ze wszystkich sił stara się chronić syna, a jednocześnie ustalić, skąd te moce się wzięły. Nicole niedawno owdowiała i do dziś nie wie, co tak naprawdę stało się z jej mężem, musi więc nie tylko poradzić sobie z coraz silniejszymi mocami syna, ale iz żałobą po utraconym mężu.
Fabuła wydaje się... no cóż średnia, ale uwierzcie mi, że zarówno trailer, jak i cały serial ukazują to o niebo lepiej, niż ja! Ja się totalnie zakochałam w tym serialu i nie mogłam się od niego oderwać plus udało mi się na niego namówić na niego koleżankę, która także się w nim zakochała! Wbrew pozorom serial nie wydaje się sztampowym seansem super bohaterskim, a ja mam wręcz wrażenie, że tu wszystko jest oryginalne i ciężko wskazać mi jedną rzecz, która mnie urzekła. Raczej złożyło się na to wiele rzeczy.
Choć nie jestem fanem produkcji, w których głównymi bohaterami są dzieci (trochę stara na to jestem), to mały Dion jest dzieckiem mądrym, wrażliwym i po prostu super uroczym. Dzielnie daje sobie radę z trudną sytuacją, a chwilami mam wrażenie, że robi to lepiej niż jego mama. Choć bardzo tęskni za swoim ojcem, jednocześnie opiekuje się swoją mamą i stara się nie przysparzać jej dodatkowych zmartwień. A to ostatnie, biorąc pod uwagę jego moce, nie bardzo mu wychodzi.
Jego mama, Nicole, choć wydaje się by typową nadopiekuńczą maą, która po śmierci męża jeszcze dodatkowo wariuje i zwiększa poziom ochrony, jest jednocześnie bardzo sympatyczną kobietą i na swój sposób radzi sobie ze wszystkim dookoła. Jednocześnie, jak typowa mama, będzie wszystkimi swoimi siłami broniła swoje dziecko i ten pokaz matczynej miłości jest tu świetnie ujęty, a jednocześnie nie przerysowany. Jednym z głównych bohaterów jest także Pat - najlepszy przyjaciel jej męża, naukowiec, który początkowo jej nie cierpiał, lecz później oni także zostali przyjaciółmi. Początkowo spodziewałam się romansu między nimi, na szczęście Netflix nam odpuścił i nie dostaliśmy tkliwej historii miłosnej.
Jestem w szoku, jak w tak niewielkiej ilości odcinków można pomieścić taką zgrabną i spójną fabułę, co jest sporym urozmaiceniem od rozwlekłych serialów, jakie wciąż można spotkać. Mam wrażenie, że powoli odchodzi się od tego schematu i bardzo dobrze, bo eliminuje to niepotrzebne wątki i skupiamy się tylko na głównej linii fabularnej. A jest ona świetna! Gdy w pewnym momencie akcja obraca się o 180 stopni i poznajemy tożsamość głównego antagonisty - swoją droga świetny sposób i cudownie rozegrana akcja! Totalnie się tego nie spodziewałam, a finał każe mi się spodziewać, że to jeszcze nie koniec!
W ogóle finał sezonu zasługuje na osobne brawa, bo rozwiązanie jest cholernie dobre. Jednocześnie stanowi zamknięcie wszystkich wątków, ale i daje drogę do nowego sezonu. Gdyby jednak anulowali po pierwszym, a jednak mam nadzieję, że nie!, to nie zostaniemy aż tak źle potraktowani. Jedynie będę się do końca zastanawiać, co się stanie z Burzą i o co chodzi z Energią. Totalnie uwielbiam ten serial!
Ach, zapomniałabym, ale podoba mi się także, jak nazwali każdy odcinek! Fajne to :D
Tytuł: Raising Dion
Tytuł oryginału: Raising Dion
Sezon: 1
Odcinków: 9
Czas trwania odcinka: 60 min
Na podstawie: Dennis Liu - Raising Dion
Status: w trakcie
Stacja: Netflix
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostawiając komentarz uzdrawiasz jedną magiczną istotę. Zostaw po sobie ślad!