kwietnia 16, 2020

Angel Payne - Piorun | Dlaczego ja to przesłuchałam?

Dałam się kiedyś podkusić Kasi z Niekulturalnie i zaczęłam czytać książkę po angielsku. Ale już na początku gdzieś moje chęci umarły i porzuciłam książkę na... no cóż, bardzo długo. Ostatnio nie mając pomysłu na lekturę (a specjalnie dodałam ja na półkę na Legimi, co by na mnie patrzyła z wyrzutem) zabrałam się za tą. I chyba największym błędem był audiobook.

Angel Payne czyta i pisze całe swoje życie. Pisała dla czterech różnych wydawnictw, publikuje też na własną rękę. Najbardziej lubi skupiać się na wyrazistych samcach alfa i ich upartych partnerkach. Mieszka w Południowej Karolinie z mężem i córką, z którymi wiele podróżuje.

Pracuję na nocną zmianę w pięciogwiazdkowym hotelu w centrum Los Angeles, często więc natykam się na różnych dziwaków. Nic jednak nie mogło mnie przygotować na noc, kiedy poznałam Pioruna. Uratował mi życie. Teraz jest moim superbohaterem – ogierem, któremu mam ochotę podziękować o wiele bardziej kreatywnie niż głupim pocałunkiem w policzek. Szkoda tylko, że w prawdziwym życiu jest też Reece’em Richardsem, moim cholernie przystojnym szefem.

Zacznijmy od tego, że Legimi ma dwa typy audio - syntezator mowy (z którym bardzo się polubiliśmy na przestrzeni ostatnich lat i nawet ten kobiecy głos tak nie przeszkadza) i jak się okazało, także normalne audiobooki. Wyobraźcie sobie moje zdziwienie, gdy po pięciu czy sześciu syntezatorach trafiacie na pełnokrwisty audiobook, z cudownym męskim głosem i jest to... tak, erotyk.

Jako, ze to był pierwszy raz w takiej formie na początku skupiłam się bardziej na samej interpretacji tekstu niż tekście. Och jak on się wczuł w role! Chodziłam z bananem na ryju bo było to conajmniej komiczne, ale przyznał szczerze, ze już tak od połowy miałam gościa serdecznie dość, tak samo, jak i całej książki i to, co początkowo było zabawne, szybko stało się irytujące.

Podsumowałam sobie krótko: ja się do erotyków kompletnie nie nadaję. Ani mnie to nie bawi, ani żadnej przyjemności z tego, a liczne sceny seksu sprawiają, że mam ochotę rzucić książka w kat. Ale co jakiś czas - może raz/dwa w roku wracam w tematykę. Czasem lepiej, czasem gorzej, czasem sytuacje ratuje fabuła. Tutaj nie uratowało absolutnie nic.

Pomysł na głównego bohatera mógłby się udać, gdyby nie był to erotyk. Cała ta fantastyczna otoczka miała nadać powieści zapewne klimatu, ale coś tu grubo poszło nie tak i było to śmieszne, kompletnie nie pasujące do całej koncepcji. 

To, co mnie najbardziej wkurza w tego tupu książkach to bohaterki, którym wystarczy zamachać kutasem przed nosem i lecą do łóżka czy to szefowi, czy pierwszej spotkanemu gościowi na ulicy. No nie, po prostu nie. Zawsze mnie to wkurzało, bo rola kobiety sprowadza się tu do narzędzia seksualnego. Argh.

Książka mi się nie podobała kompletnie, bo poza seksem fabuły tu nie było, przynajmniej ja odnoszę takie wrażenie, bo jedyne, co pamietam z książki to napalony głos lektora, który chyba zostanie ze mną na długo i jakieś pojedyncze wątki dotyczące bohaterów. Ale czy była tak jakaś większa akcja, historia, która spaja to wszystko? Nie zauważyłam...

Zdecydowanie jest to książki bez której możecie żyć. Ciekawostka, która być może zostanie w waszej pamięci, być może pożałujecie, że ja czytaliście. Ja akurat jestem w tej grupie, która musi sprawdzić czym się ludzie ekscytują. Tutaj to ja nie mam akurat pojęcia czym, bo książki są o niebo lepsze od tej. Dla ciekawostki mogę wam powiedzieć, ze w oryginale brzmiało to jakoś trochę lepiej, może w tłumaczeniu straciła sporo, ale czytałam może z piec stron i powiem wam, ze Payne używa bardzo wzniosłego języka podczas pisania... W sumie, nazwisko zobowiązuje, bo czytanie tej książki boli ;)

Tytuł: Piorun
Tytuł oryginału: Misadventures with a Super Hero
Autor: Angel Payne
Seria: brak
Stron: 296
Format: audiobook
Wydawnictwo: Edipresse

4 komentarze:

  1. Muszę to przeczytać i sama ocenić bo brzmi nawet interesująco

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak lubisz taki typ to może ci się spodobać, dla mnie to było za dużo :D

      Usuń
  2. Chociaż Pan na okładce ładniutki, to wiem czego unikać 😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten pan na okładce to mnie akurat najmniej obchodzi :D

      Usuń

Zostawiając komentarz uzdrawiasz jedną magiczną istotę. Zostaw po sobie ślad!

Copyright © Kasikowykurz , Blogger