Ostatnio bardzo upodobałam sobie thrillery psychologiczne, które wciągają mnie o wiele bardziej niż standardowe kryminały. Może to przesyt? Ciężko powiedzieć, ale w moim przypadku bardzo ważna jest różnorodność czytanych książek, bo inaczej bardzo szybko się nudzę, a czytanie staje się torturą. Bev Thomas stworzyła powieść bardzo ciekawą, ale nie wolną od wad.
Ruth Holand jest terapeutką z wieloletnim doświadczeniem, jest też dyrektorką przychodni terapeutycznej w Londynie. Jest poważana w swoim środowisku, współpracownicy ufają jej osądom, a pacjenci bardzo ją lubią. Jej życie rodzinne nie jest jednak usłane różami - problemy w małżeństwie, a do tego przed dwoma laty zaginął jej syn i do dziś nie wie, czy gdzieś błąka się po świecie, czy zginął tragiczną śmiercią. Pewnego dnia na terapię przychodzi młody mężczyzna, który niesamowicie przypomina jej dziecko...
Książka ta wywołuje dosyć sprzeczne emocje Z jednej strony bardzo podobało mi się podejście do pracy terapeuty i pokazanie go, jako człowieka, który także ma swoje problemy. Było to zdecydowanie świeże podejście, bo do tej pory w książkach byli oni raczej postaciami drugoplanowymi. Zaginięcie syna mocno wstrząsnęło Ruth i zaważyło na jej światopoglądzie, przytępiło zmysły, przez co nie była w stanie racjonalnie podejść do niektórych spraw. Fajna była też wzmianka, że również terapeuta chodzi do terapeuty.
I tu właśnie pojawia się problem - Ruth jako kobieta sukcesu z nieposzlakowaną opinią nigdy nikomu nie wspomniała, że jej syn zaginął i jest to najgłupsze, co zrobiła w życiu. To jest ta część, która podobała mi się mniej. Jako terapeutka doskonale wie, jak takie sekrety mogą wpływać na psychikę człowieka, a jednak sama nie zdecydowała się tym z nikim podzielić, co jednocześnie było przyczyną wszystkich jej problemów. Gdyby cokolwiek powiedziała, być może współpracownicy byliby w stanie dojrzeć coś wcześniej i nic by się nie wydarzyło? Kto wie.
Być może właśnie to miała na celu książka - pokazanie, że terapeuta to tylko człowiek i też popełnia błędy, ale zdecydowanie było to frustrujące, bo jej decyzje były skrajnie idiotyczne i wszystkich problemów można było uniknąć. Mimo wszystko to wciąż kawał dobrej książki i nie warto jej skreślać, być może Wy macie inne poglądy na ten temat!
Podoba mi się, czuję się zachęcona do lektury. Też nie rozumiem, jak można taką sprawę przemilczeń i po co w ogóle ją ukrywać. Ale wiem, że póki sami nie znajdziemy się w jakiejś sytuacji (a ta na pewno była bardzo stresują), nie wiemy, jak sami byśmy postąpili.
OdpowiedzUsuńTak na marginesie, skąd taki polski tytuł? To znaczy rozumiem, że główna bohaterka jest terapeutką, ale angielski wydaje mi się pasować i brzmieć dobrze.
Nie pytaj, ja już dawno przestałam rozumieć polskie tłumaczenia...
Usuń