Byłam święcie przekonana, że po tragicznym finale serialu już nic nie zmusi mnie do powrotu do tych książek, zwłaszcza, że nie wiadomo kiedy - i czy w ogóle - autor zechce wydać ostatni tom serii. No ale tak wyszło, że trochę zatęskniłam i miałam ochotę na jakiegoś pewniaka, a jednak te trzy pierwsze tomy naprawdę bardzo mi się podobały. Niefartem pierwszy tom nawałnicy mieczy czytałam - uwaga - siedem lat temu i takie wejście w sam środek historii potrafi jednak zbić z tropu, ale szczęście w nieszczęściu, że fabularnie idzie tym torem, co serial, więc nie mogę powiedzieć, że nie potrafiłam odnaleźć się w historii. Właśnie wręcz przeciwnie - mega szybko wsiąknęłam. Warto zauważyć, że to jest ten tom właśnie, w którym fabuła serialu i książek się rozjeżdża (a ja ze smutkiem musze powiedzieć, że zwłaszcza śmierci, które się tu wydarzyły o wiele bardziej podobały mi się w serialu!).
GEORGE R.R. MARTIN - Pisarz, twórca science fiction i fantasy, zarówno opowiadań jak i powieści, wielokrotny zdobywca nagród Nebula i Hugo oraz wielu innych (World Fantasy Award, Bram Stoker Award, Locus Award). Początkowo publikował pod nazwiskiem pozbawionym dwóch „R”, które dołączył, gdy zaczęto go mylić z menedżerem The Beatles. Jego utwory przetłumaczono na 14 języków, w tym polski. Jest autorem popularnej sagi fantasy „Pieśń Lodu i Ognia”, na której oparto serial i grę fabularną.
Siedem królestw rozdarła krwawa wojna, a zima zbliża się niczym rozwścieczona bestia. Ludzie z Nocnej Straży przygotowują się na spotkanie z wielkim chłodem i żywymi trupami, które mu towarzyszą. Do inwazji na północ, której świeżo wykutą koronę nosi Robb Stark, szykuje się jednak horda głodnych, dzikich ludzi władających magią nawiedzanego pustkowia. Siostry Robba zaginęły, nie żyją albo w każdej chwili mogą zginąć na rozkaz króla Joffreya z rodu Lannisterów. A za morzem ostatnia z Targaryenów wychowuje smoki, które wykluły się na pogrzebowym stosie jej męża, gotowa pomścić śmierć ojca, ostatniego ze smoczych królów zasiadających na Żelaznym Tronie.
Tak naprawdę trochę nie wiem, jak to podsumować, bo to dosłownie jest kontynuacja historii, wchodzimy w sam środek akcji, ale pierwsze zdanie tak mi się podobało, że uśmiechnęłam się od ucha do ucha, a jak się okazało, że śmierci przy których zbierałam szczękę z podłogi mogę przeżyć jeszcze raz raz to aż zacierałam rączki. I kurde, naprawdę nie sądziłam, że ja tak bardzo tęskniłam za tym światem!
Bo wiecie, to przede wszystkim jest kawał naprawdę dobrej fantastyki i mimo, że co rozdział jesteśmy w innym kawałku Westeros, albo i dalej, i śledzimy losy zupełnie różnych postaci, to wcale nie jest ciężko nadążyć i chyba nie było takiego momentu, żebym zgubiła gdzieś wątek i nie mogła się połapać. Co najwyżej niektórych bohaterów lubię po prostu mniej, także rozdziały im poświęcone nie sprawiały mi radości - jak choćby Cebulowy Rycerz, czy Sansa, której nie mogę chwilowo znieść. No strasznie mi dziewucha działa na nerwy.
No co ja mogę powiedzieć? To jest naprawdę kawał dobrego fantasy, w które jednak trzeba się wczytać - albo jak w moim przypadku wsłuchać się, bo łatwo zgubić wątek. Skakanie między tak wieloma postaciami o dziwo w ogóle mi nie przeszkadza, choć czasami chciałabym zostać z którąś na dłużej!
Mnie od jakiegoś czasu chodzi po głowie powrót do tych książek. Przeczytałam, kiedy serial dopiero się rozkręcał, i teraz w pamięci mam pewnie tylko akcję z serialu. A książki jednak podobały mi się bardziej, tyle tam było szczegółów i szczególików.
OdpowiedzUsuńU mnie podobnie, czytałam je na początku serialu, a potem już tylko akcja z serialu, ale powrót był taki... prosty i przyjemny! Bałam się, że będę mieć problem z wciągnięciem się, ale wróciłam w tym momencie, kiedy jeszcze akcja się nie rozeszła, więc było mi zapewne łatwiej :)
Usuń