Nie wiem, jak wy, ale ja już od pierwszych stron zostałam fanką Lucindy Riley i każda następna jej książka sprawia, że zakochuję się mocniej. Nie wiem czemu, ale trochę boję się brać kolejne, tylko po to, by się przekonać, że nie ma się absolutnie czego bać. No może tego, że nie będę w stanie się oderwać.
LUCINDA RILEY - Brytyjska pisarka pochodzenia irlandzkiego. W dzieciństwie sporo podróżowała, głównie na Bliski Wschód. Po przeprowadzce do Londynu została aktorką, występowała w filmach, teatrze i telewizji. Jako pisarka zadebiutowała w wieku dwudziestu czterech lat powieścią Lovers and Players. W 2011 roku ukazał się Dom orchidei, sprzedany w nakładzie 2 milionów egzemplarzy, który podbił europejskie listy bestsellerów i serca czytelniczek.
Dwadzieścia cztery lata temu Helena spędziła magiczne wakacje na Cyprze. Zakochała się wtedy pierwszy raz. Gdy ojciec chrzestny zostawia jej w spadku popadającą w ruinę willę Pandora, Helena powraca na słoneczną wyspę, by wraz z rodziną spędzić tam wakacje. Idylliczny krajobraz wyspy skrywa jednak gęstą pajęczynę sekretów. Helena za nic nie pozwoli, by dowiedzieli się o nich William i Alex, jej mąż i syn. Przeżywający udręki dorastania trzynastoletni Alex jest rozdarty pomiędzy potrzebą chronienia ukochanej matki za wszelką cenę, a nieuniknioną koniecznością zmierzenia się z dorosłymi problemami. Jednocześnie rozpaczliwie pragnie się dowiedzieć, kim był jego prawdziwy ojciec… Przypadkowe spotkanie Heleny z jej ukochanym sprzed lat uruchamia lawinę wypadków, w wyniku których zderzenie teraźniejszości z przeszłością staje się nieuniknione. Helena i jej syn wiedzą, że kiedy Pandora odkryje swoje tajemnice, nic już nie będzie takie jak dawniej...
Jest to dopiero druga moja książka od Lucindy Riley i zdecydowanie z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że już jestem ogromną fanką jej stylu i zakochałam się w tej historii! Nie wiem, czy nie podoba mi się nawet bardziej niż ta wcześniejsza.
Przez ponad 500 stron, co naprawdę nie jest odczuwalne, bo ja przez tą opowieść płynęłam, śledzimy losy Heleny i jej rodziny. A przynajmniej tak mi się wydawało, bo w trakcie dowiadujemy się, kto tak naprawdę jest narratorem tej historii i to właśnie jego, w głównej mierze, dotyczy ta opowieść. Początkowo byłam pewna, że ja ten sekret rozgryzłam, w związku z czym moje nastawienie było kiepskie. Boże, jak ja się bardzo myliłam! Cieszę się, że moje zgadywanki były błędne (choć byłam na właściwym tropie), a gdy już ta część była jasna, moja radość z lektury była ogromna.
To, jak wiele się tam zmienia, jak dojrzewają bohaterowie, to jest coś, co Lucinda robi doskonale. Każda z postaci jest inna, niepowtarzalna, ich losy są powiązane w niesamowity sposób, który zaskakuje nas na każdym kroku, a kolejnych kroków nie sposób przewidzieć. To historia poniekąd o miłości, o jej różnych obliczach i rodzajach, o rodzinie, o przyjaźni, o tym, jak wiele szkody mogą wyrządzić sekrety. Mądra, piękna, zapadająca w pamięć.
Lubię takie opasłe historie rodziny i jej sekretów.
OdpowiedzUsuńJa ostatnio też :)
Usuń