sierpnia 28, 2018

Emily Rodda - Miasto Szczurów

Emily Rodda - Miasto Szczurów

sierpnia 28, 2018

Emily Rodda - Miasto Szczurów



W trzecim już tomie przygód młodego Liefa wyruszamy do Miasta Szczurów - miejsca złego, pełnego Szczur-Łapów, strasznych postaci, dla mnie będących połączeniem szczura i mnicha. Mają swoje dziwne zasady, których nikt nie rozumie, 

Dziewięciu Szur-Łapów pilnuje, by lud stosował się do praw czystości, czujności i posłuszeństwa -
odburknął Reece. - Dlatego miasto jest bezpieczne. Nimatszurf.
- Nimatszurf - mruknęli znów pozostali, skłaniając łyse głowy i przesuwając dłońmi po ciele.
Barda z Liefem popatrzyli po sobie, myśląc chyba o tym samym. Im prędzej się wyniosą z tego dziwnego miejsca, tym lepiej.

Ciarki to może mi nie przeszłym ale jak sobie to wyobraziłam, to jest to trochę obleśne. Mają łyse głowy, odziani są w czerwone stroje, zakrywające całe ciało, na dłoniach mają rękawiczki, a twarz zasłania biała siateczka (niczym upiorna panna młoda...). Dziewięciu Szczur-Łapów sprawuje kontrolę, a ich specyficzne podejście do jedzenia, jego sprawdzanie, poświęcenie i pozwalanie na spożywanie tylko niewielkiej ilości tego, co wyprodukują, sprawia, że mam ochotę ich zdzielić patelnią. A jakie dobroci tam robią!

Zjadamy tylko niewielką część - odparła cicho Tira. -Większość pożywienia jest odrzucana podczas kontroli i po prostu się ją wyrzuca - westchnęła. - Kucharze są bardzo dokładni. Szkoli się ich od najmłodszych lat, ale nie chciałabym takiej pracy. Jest im smutno, bo pracują naprawdę ciężko, a tak rzadko się ich docenia.

Jak zawsze, Lief, Barda i Jasmine spotykają na swojej drodze nowych sprzymierzeńców, odkrywają dobrze strzeżone sekrety i cało wychodzą z kłopotów. Są niezwykle pomysłowi, czasami historia zatacza koła, ale w pozytywnym znaczeniu, bo każdy napoczęty wątek znajduje swoje zakończenie. Postacie nie są czarne i białe, mają swoje drugie dno, którego się nie spodziewamy. 

Rodda pokazuje, że nie każdy jest taki, jak sie wydaje, ma różne oblicza i nie zawsze możemy być z nich zadowoleni. Jak Tom, który rzecze:
Oczywiście. Jestem taki sam dla każdego, nie staję po niczyjej stronie. Nie wtykam nosa w nie
swoje sprawy. W tych ciężkich czasach to jedyne mądre podejście. No i pozwala nieźle zarobić. Kąciki jego ust uniosły się w uśmiechu, chudą twarz pokryły zmarszczki. (...)
Zdrajca! - zawołał Lief zduszonym szeptem.
- Być może - odparł przeciągle Tom, nie oglądając się za siebie. - Ale żywy i bogaty. I to dzięki mnie przetrwaliście, by wałczyć dalej. 
Poszedł dalej, cmokając na konie i wyciągając ku nim rękę z trawą.

W trudnych chwilach możemy liczyć na swoich zaufanych przyjaciół, których jak najbardziej warto mieć. A osoby, które wydają nam się bezużyteczne i nic nie wniosą, mogą się okazać pełne niespodzianek i obrócić bieg wydarzeń. Jak na książeczkę dla dzieci, znajduję w niej wiele dość powszechnych morałów, ale okraszonych barwnym światem. Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy.

P.S: Sama akcja w mieście szczurów była krótka i mniej ciekawa niż Szczur-Łapy. A powinna być głównym wątkiem...

Tytuł: Miasto Szczurów.
Tytuł Oryginału: City of the Rats.
Seria: Pas Deltory. Tom 3.
Autor: Emily Rodda.
Liczba stron: 168.
Format: TTS
Wydawnictwo: Egmont Polska

sierpnia 27, 2018

W. I. T. C. H. Seria 2 | Znalazłam najbardziej wkurzające słowo roku!

W. I. T. C. H. Seria 2 | Znalazłam najbardziej wkurzające słowo roku!

sierpnia 27, 2018

W. I. T. C. H. Seria 2 | Znalazłam najbardziej wkurzające słowo roku!


W.I.T.C.H pochłonęłam jednym ciągiem i podejrzewam, że jeszcze do niego wrócę. Może to przez księżniczki, wróżki i cały ten bajkowy świat, bo nie oszukujmy się, że w środku wciąż jestem małą dziewczynką i chciałabym być księżniczką (ale miałabym smoka, jako zwierzątko domowe).

Ja po prostu takie bajki kocham i nic nie sprawi, że zmienię swoje zdanie. Do bajek mam sentyment, uwielbiam zawarte w nich morały i po prostu mam na ich punkcie świra. Nie ma chyba takiej, której nie widziałam, przynajmniej połowę z nich chętnie obejrzałabym jeszcze raz, a jak nie widziałam, to z chęcią nadrobię.

W drugiej serii mamy wszystko to, co w pierwszej, czyli wróżki, intrygi, złych bohaterów, potwory, a nawet więcej, bo nasze młode bohaterki wkraczają w wiek pierwszych miłości i romansów. No bo wiecie, czternaście to trudny wiek i w ogóle chłopcy wydają się taaaaacy fajni. Żartuję, nie wiem, w tym wieku chłopcy byli be. Zadziwia mnie to, że każda z nich znajduje chłopaka i każdy z tych chłopaków chodzi do tej samej szkoły (fenomem normalnie). Ale każdy z nich jest słodki i dobrze traktuje nasze wróżki, to mogę to wybaczyć. 


Ogólnie bardziej mi się podoba kreska w tej serii, wciąż jestem oczarowana włosami Cornelii (jezuuuuu, chce takieeeee) i uwielbiam nowych bohaterów, ale...

Dobra, od początku. W Heatherfield pojawia się nowe zło, dawna strażniczka, władczyni Serca Kondrakaru, Nerissa, która sieje postrach wśród naszych bohaterek, włamując im się do snów. Do tego zniewoliła Matta i Pana Hugglesa (szmata, jak mogła) i zmieniła ich w swoich wojowników. Matta w Shagona, żywiącego się nienawiścią, a Hugglesa w Khora, żywiącego się gniewem. Tridart, czerpiący siłę z desperacji i strachu oraz Ember, karmiąca się bólem. Są to główni antagoniści tej serii i pokonanie ich zajmuje Strażniczkom większość odcinków.

Do walki z Nerissą nasze bohaterki uwalniają Fobosa i Cedricka (DEBILKI), którzy w ostatnich odcinkach odwracają się przeciwko nim (No debilki no) i w rezultacie w finałowych odcinkach walka toczy się nie przeciwko Neriisie, a Fobosowi, a właściwie Cedrickowi, który Fobosa zjadł (fajne rozwiązanie). 

To, co mnie drażni, to fakt, że akcja jakby zatacza koło, bo pod koniec pierwszej serii pokonały Fobosa, żeby pod koniec drugiej znowu z nim walczyć. Wybrnęli z tego jednakże całkiem zacnie, biorąc pod uwagę plan działania, jaki obmyśliły Strażniczki (one serio mają 14 lat?!). Podobnie jak w pierwszej serii nie mam wrażenia niezakończonych wątków, mamy na końcu nawet coś w postaci epilogu, który rozwiera wszelkie wątpliwości :)


Ale muszę się przyznać, że jest jedna rzecz, której nienawidzę w W.I.T.C.H i która okropnie mnie wkurza, a mianowicie wypowiadane w KAŻDYM ODCINKU, czasem 2-3 razy słowo KWINTESENCJA (coś jaka Abrakadabra albo słynne Alohamora) i czy, do jasnej anielki, ona serio musi to mówić tak często?! Nawet M, który obejrzał ze mną ostatnie odcinki się mnie pyta po cholerę ona to tak często mówi. Ja nie wiem, ale psuło mi to radość z oglądania.

P.S: Na kanale YT, na którym oglądałam WITCH wyhaczyłam Tabalugę. :D

Tytuł: W.I.T.C.H: Czarodziejki.
Tytuł oryginału: W.I.T.C.H
Lata emisji: 2006-2006
Liczba odcinków: 26
Czas trwania: 22 minuty.
Stacja: Toon Disney
Można obejrzeć: tutaj.

sierpnia 26, 2018

Emily Rodda - Jezioro Łez

Emily Rodda - Jezioro Łez

sierpnia 26, 2018

Emily Rodda - Jezioro Łez


Drugi tom Pasa Deltory zaczyna się praktycznie w momencie skończenia pierwszego. Nie wiem czemu, ale czytając pierwszy to, byłam świecie przekonana, ze główny bohater, Lief, ma 10 lat. W rzeczywistości ma 16 i nie jestem w stanie powiedzieć, co mi siw ubzdurało (poza tym, że zasnęłam w trakcie, co jednak się nie wydarzyło).

W tej części nasi bohaterowie wyruszają nad Jezioro Łez, kolejne niebezpieczne miejsce, nad którym prawdopodobnie znajduje się kolejny kamień. Podobnie jak w pierwszej części, także tutaj akcja jest dosyć szczątkowa, chociaż główny watek zajmuje zdecydowanie więcej czasu, a nawet jest drugi! Dzięki temu mam wrażenie, że faktycznie coś się dzieje, a nie cały czas idą lub też leżą nieprzytomni w puszczy.

Początkowo trafiają do domku rodzieństwa (a może małżeństwa), Nid i Doj, którzy oferują im gościnę i posiłek. Tylko Lief, noszący pas Deltory z pierwszym kamieniem, rozumie, co do niego mówią i nie są to miłe słowa, bo tak mili ludzie sa raczej potworami pokroju Baby Jagi, chcą nakarmić bohaterów, a następnie ich zabić. Dzięki mocy klejnotu, Lief słyszy prawdziwe słowa i ratuje swoich przyjaciół.

Siedział teraz nieruchomo z pochyloną głową, zakrywając dłońmi topaz, gdy
Doj stawiał na stole tacę z napojami i półmiskiem małych ciasteczek.
-
- Żryjcie, barany - powiedział Doj. - To wasz ostatni posiłek w życiu!
Liefowi zjeżyły się włosy na głowie. Czyżby miał halucynacje? A może przysnął na chwilę? Zerknął na Bardę i ujrzał uśmiech zadowolenia na jego twarzy. Jasmine także siedziała spokojnie.

U Nid i Doj natykają się na małego stworka, Manusa, który przez 5 lat był więźniem potworów. Manus jest niemy i porozumiewa się za pomocą dziwnych znaków i muzyki, którą gra na flecie. A w tej muzyce przemyca wszystkie emocje których nie jest w stanie przekazać słowami i gestami. Odgrywa on ogromna role w podroży naszych bohaterów i w całej książce. Wyobrażam go sobie jako takiego małego włochatego stworka, był w Gwiezdnych Wojnach, ale nie wiem jak się zwał. I jest chyba moją ulubioną postacią :D

Jak już wspomniałam wyżej, akcja dzieje sie szybko i zajmuje niewiele czasu. Mam wrażenie, że jest to bardzo dobry potencjał, ale zdecydowanie poświęca mu się za mało czasu. Jak byłam mala i to czytałam, nie przeszkadzało mi to. Jarałam się ta książką, choć pewnie kończyłam ją w jeden dzień. W sumie dalej tak jest, ale widzę te błędy. Jak dla mnie, strasznie nagle się kończy! Testuje sobie teraz czytacza (o tym kiedy indziej) i nawet nie ogarnęłam, ze już koniec książki, bo jakby urywała się nagle, bez konkretnego zakończenia. Jakby ktoś wam czytał książkę i nagle ją zamknął z głośnym hukiem. Niemiłe uczucie.

Fajne za to jest to, ze na samym początku mamy krótkie przypomnienie, co się działo w poprzedniej książce. Nawet jak czytam jedna po drugiej to jest milo bo zawsze mogło mi coś umknąć. Na przykład wiek bohatera... Przypomina mi to, jak w serialach często jest: Poprzednio w...  Na początku spoko, ale jak pochłaniasz sezon w dwa dni to wkurza niemiłosiernie, bo ileż można o tym przypominać :D Pewnie w którymś tomie mnie szlag trafi, że ciągle mi to przypominają. Za to z perspektywy dziecka fajna sprawa, zwłaszcza, jak tomy wychodzą rzadko lub długo się na nie czeka. 

Tytuł: Jezioro Łez
Tytuł oryginału: The Lake of Tears
Autor: Emily Rodda
Seria: Pas Deltory. Tom 2
Liczba stron: 164
Format: TTS
Wydawnictwo: Egmont Polska

sierpnia 23, 2018

Emily Rodda - Puszcze Milczenia

Emily Rodda - Puszcze Milczenia

sierpnia 23, 2018

Emily Rodda - Puszcze Milczenia


Myślę, że powrotu do czasów dzieciństwa ciąg dalszy. Szukając jednej książki przyuważyłam jedną okładkę i mordka mi się uśmiechnęła na całą szerokość. Deltora! Moja magiczna kraina, którą zaczytywałam się wieki temu! Pamiętam tę piękne okładki (teraz takich nie robią ;c). Niestety, kiedy wzięłam się za lekturę, w moich bibliotekach były tylko cztery pierwsze tomy, choć zapowiedzianych/wydanych (w sumie do dziś nie wiem), było osiem. Natrętne i namiętne poszukiwanie nic nie dało i w sumie skończyłam na tych czterech, które przeczytałam z 3-4 razy :D

Deltora jest magiczną krainą, w której rządzi rodzina królewska. Ostatni król, Alton, umiera w niewyjaśnionych okolicznościach, będąc w kwiecie wieku i pełni zdrowia. nagle dopada go nieznana choroba i w ciągu kilku tygodni osieraca swojego jedynego syna, Eldona. Eldon ma dopiero 10 lat, a już musi zostać królem. Od małego jest uczony, że najważniejsze jest prawo, a prawo w Deltorze zabrania zaskakująco wielu rzeczy. Jego najlepszy przyjaciel Jarred:  

przydzielono do towarzystwa Endonowi, żeby młody książę nie czuł się samotny. Dorastali razem niczym bracia. Odrabiali wspólnie lekcje w szkolnej sali, przekomarzali się ze strażnikami i wyłudzali smaczne kąski.

Widywanie się z innymi dziećmi było surowo zabronione przez prawo... Jarred jest ciekawski świata i najchętniej opuściłby mury zamku, aby go poznać, jednakże wychowany wedle królewskich zasad Eldon stanowczo się sprzeciwia i z przerażeniem w oczach zasłania się, że Prawo zabrania...

Nowe wydanie nie jest takie fajne ;c

Nie mogę za dużo w sumie zdradzić, bo książeczka jest bardzo cienka i zanim bym przeszła do głównego punktu, już znalibyście większą cześć fabuły :D Głównym tematem książki jest słynny pas Deltory, zawierający magiczne kamienie, chroniący królestwo przed złem. Pierwotnie noszony codziennie przez króla, by z czasem być wyciągany tylko na czas koronacji. 

Bardzo podoba mi się opis pasa, jest dokładny, łatwo można sobie wyobrazić, jak wygląda i dlaczego, jest tak ważny. 

Był wśród nich topaz, symbol wierności, złocisty jak zachodzące słońce. Był ametyst, symbol prawdy, o barwie fiołków rosnących na brzegach rzeki Del. Czystość i siłę reprezentował diament, przejrzysty i skrzący się jak lód. Honor natomiast - szmaragd, zielony jak bujna trawa. Piątym był lapis-lazuli, kamień niebiański, ciemnoniebieski z punkcikami srebra, wyglądał jak rozgwieżdżone, nocne niebo. Szczęście oznaczał rubin barwy czerwonej krwi. A opal, symbol nadziei, błyszczał wszystkimi kolorami tęczy.

Postacie  udało się Emily wykreować wiarygodne i dające się lubić, chociaż z Eldonem trochę mi to zajęło. Wydawał się rozpieszczonym królem, ale tak naprawdę przez całe życie żył pod kloszem, nieświadom tego, co się dzieje poza murami zamku. Głównymi bohaterami staje się jednak syn Jarreda, Alfie, bowiem to on wyrusza w niebezpieczną podróż. Trochę szkoda, bo przywiązałam się do Jarreda i mam nadzieję, że odegra jakąś rolę w historii. Sam fakt, że w podróż wyrusza dziecko pod opieką starszego przyjaciela, nieco przypomina mi Eragona, gdy ten wyruszał w swoją podróż. Tyle, że on miał smoka... 

Jest to naprawdę fajna książeczka dla dzieci, może trochę starszych, ale strasznie krótka! Akcja ma swój początek i koniec, ale chciałoby się więcej, bo ledwie się zacznie przygoda, to już się kończy. Przypomina trochę krótkie opowiadanie, niż powieść dla dzieci. Jako starszemu czytelnikowi, zdecydowanie brakuje mi bardziej rozwiniętej fabuły. Sama akcja w Puszczy stanowi mniejszą część fabuły, a była na tyle fajna, że chętnie przeczytałabym więcej o ich przygodzie. Ale mimo wszystko wciąż się świetnie bawię przy książce, zupełnie jak za dzieciaka.

Tytuł: Puszcze Milczenia.
Tytuł Oryginału: The Forest of Silence
Seria: Pas Deltory. Tom 1.
Autor: Emily Rodda.
Liczba stron: 171.
Format: TTS
Wydawnictwo: Egmont Polska

sierpnia 22, 2018

W.I.T.C.H. Seria 1

W.I.T.C.H. Seria 1

sierpnia 22, 2018

W.I.T.C.H. Seria 1

Chyba mój ulubiony art z W.I.T.C.H / bedetheque.com

Od jakiegoś czasu krążyło mi po głowie obejrzenie wszystkich tych bajek, które oglądałam jako mały gówniak (dobra, średni też, bo WITCH leciały jak miałam jakieś 15 lat...). Udało mi się znaleźć większość z nich, niektórych nie pamiętałam, dopóki nie zobaczyłam kawałka lub nie usłyszałam piosenki z nich. Nawet nie wiecie, jakie to fajne uczucie zobaczyć po tylu latach bajkę, którą się jarało jako małe dziecko. Pewnie wieczorynek i bajek z TVP 1 nie odnajdę, bo nawet nie wiem, o czym były, a mówimy tu o, może 5 letnim szczylku. Szukanie książek trochę gorzej mi idzie ;c

W W.I.T.C.H. skupiamy się na czterech przyjaciółkach, Irmie, Cornelii, Teranee i Hay Lin, do których dołącza nowa w mieście dziewczyna - Will. Mieszkają one w fikcyjnym mieście Heatherfield (które zaskakująco przypomina Nowy York). W dniu swoich zapewne 12 urodzin odkrywają swoje moce - wody, powietrza, ognia i ziemi. Spaja je magiczne serce Kondrakaru, klejnot pozwalający im się zamienić w Strażniczki Sieci.Odkrywają inny świat, Meridian, z którego wywodzi się serce, w którym tyranię sprawuje zły książę Fobos wraz ze swoim jaszczurowatym głównym wojownikiem, Cedrickiem. 

W Meridianie gromadzą się buntownicy, których przywódcą jest piętnastoletni(!) Caleb. Co jest zabawne, bo wszyscy buntownicy, łącznie z jego najlepszym przyjacielem, wyglądają, jakby byli co najmniej dwa razy tyle starsi od niego, ale to Caleb ma wystarczająco dużo charyzmy, aby być ich przywódcą. Jest też wiekiem zbliżony do strażniczek.

Od lewej: Hay Lin, Teranee, Irma, Will i Cornelia.
Jesteś przywódcą buntowników? Masz piętnaście lat! Przeciwko czemu się buntujesz, pieluchom?
- pierwsze spotkanie Will i Caleba.

Po tylu latach wciąż się dobrze bawię, oglądając strażniczki i w życiu bym nie powiedziała, że mają 12 lat! W sumie dowiedziałam się tego przypadkiem, gdy któraś to wykrzyczała. 

- Co ty tu robisz? Jesteś tylko dzieckiem!
- Ty też!
- Matt odkrywa Meridian.

Podoba mi się wplecione poczucie humoru i żarty, które nie wydają się żenujące nawet po tylu latach. Postacie są zaskakująco dojrzałe, ale w końcu to anime, więc nie powinno mnie to dziwić. Tam nawet dzieci są dorosłe :D. Każda z nich jest inna, wyjątkowa, niepowtarzalna. 

Scalająca wszystko Will, roztrzepana nastolatka, które jest klejem, trzymającym całą grupę razem, jednocześnie ma najbardziej irytujący głos z nich wszystkich.. Irma, o której w sumie niewiele mogę powiedzieć, bo chyba najbardziej jest "w tle". Bojąca się całego świata Teranee, jako strażniczka robi się odważna i pewna siebie, ale nigdy nie rozumiałam jej fryzury. Wygląda trochę jak ośmiornica. Hay Lin jest tą głupiutką i zabawną, musi wszystkiego dotknąć i chyba tylko patrząc na nią, widzę te dwunastolatki. Cornelia wydaje się być najstarszą, poważną przyjaciółką, ale i tą najbardziej zadufaną sobie, która uważa się za najmądrzejszą i najładniejszą. Wkurzająca, ale ma cudne włosy i wyrwała największe ciacho w Meridianie!
Um, no dobra, bo czuje się jak dziecia. Nigdy nie miałam jakiegoś fioła na punkcie konkretnej bajki (no, może jednej...), ale miło wspominam czasy W.I.T.C.H. i uwielbiałam przeglądać te piękne fanarty! Na dzień dzisiejszy to, co w nich dalej cenię, to fabuła, która stanowi zamkniętą całość, nie widzę tu niedociągniętych wątków, nawet te poboczne doczekały się zakończenia. Mają naprawdę dobry dubbing! Jak sobie przypomnę, kiedy obejrzałam Naruto na Jetixie i usłyszałam dubbing to chciało mi się płakać! I całość można obejrzeć na Youtubie :D

Tytuł: W.I.T.C.H: Czarodziejki.
Tytuł oryginału: W.I.T.C.H
Lata emisji: 2004-2005
Liczba odcinków: 26
Czas trwania: 22 minuty.
Stacja: Toon Disney
Można obejrzeć: tutaj.

sierpnia 21, 2018

Adam Kay - Będzie bolało

Adam Kay - Będzie bolało

sierpnia 21, 2018

Adam Kay - Będzie bolało



Książka zachwyciła mnie już od pierwszych stron i chyba pierwszy raz w życiu podobał mi się wstęp! Zazwyczaj je omijam, a tutaj uśmiech zagościł na twarzy. Nazywanie lekarzy nazwiskami z Harry'ego Pottera nadaje książce trochę taki surrealistyczny  klimat. Kay w mistrzowski wręcz sposób łączy swoja cięte poczucie humoru z gorzką prawdą.

Młody, pełen ambicji lekarz zaraz po studiach rozpoczyna pracę w brytyjskiej służbie zdrowia. Opisuje najbardziej absurdalne sytuacje, jakie go spotkały w pracy, jaki praca ma wpływ na jego życie i życie jego bliskich. Z jednej strony dostajemy doskonałą komedię, która niejednokrotnie wywołuje uśmiech na twarzy, z drugiej jednak gorzką prawdę i brutalną rzeczywistość.

Podejście Kaya do pracy łagodzi trochę to doznanie i pod humorem przemyca smutek. Obdziera brytyjską służbę zdrowia, wyśmiewa ją i pokazuje, jaka jest naprawdę, a z drugiej strony niszczy relacje z ludźmi, walczy o swój związek (H, masz anielską cierpliwość!) i właściwie w pewien sposób o siebie, pracując niekiedy po 48 godzin z rzędu, bez snu i bez jedzenia.

Kay jest ginekologiem-położnikiem i szczerze mówiąc, sytuacje jakie opisuje sprawiają, że mam ochotę sobie wyciąć macicę i nigdy nie mieć dzieci. Zdaję sobie sprawę, że to jakiś tam odsetek przypadków, ale jednak... Chciałabym taką książkę przeczytać o służbach zdrowia w innych krajach, byłoby to zdecydowanie pouczające i fajne doświadczenie.

Podoba mi się bardzo to, jak pomiędzy żartami przemyca nam wiedzę medyczną, nie zanudza terminami i przekazuje wszystko w sposób bardzo przejrzysty. Forma, mimo, że dziennika, nie jest odczuwalna i czyta się płynnie i wartko. Cały czas trzymałam kciuki za Adama, aby jego związek się nie rozpadł i wszystkie plany wypaliły. Narrator, którego da się lubić i którego losy krążą nam po głowie jeszcze długo po skończeniu książki. 

Tytuł: Będzie bolało. Sekretny dziennik młodego lekarza.
Tytuł oryginału: This is going to hurt.
Autor: Adam Kay
Seria: brak
Liczba stron: 320
Format: mobi.
Wydawnictwo: Insignis

sierpnia 16, 2018

Charlote Link - Obserwator

Charlote Link - Obserwator

sierpnia 16, 2018

Charlote Link - Obserwator



Nie wiem, co ostatnio idzie mi gorzej, czytanie, czy pisanie. Po kiepskich podejściach do fantastyki, do łask wrócił kryminał spod pióra jednej z moich ulubionych autorek Charlotte Link, która do tej pory jeszcze mnie nie zawiodła (ale czy przy czwartej książce można się zawieźć?). Powiem szczerze, że początek szedł mi jakoś opornie, może to przez fakt drugich zmian i próbą wciśnięcia książki gdzieś pomiędzy sen? Nie wiem.

Samson nie jest zwyczajnym człowiekiem. Jest bezrobotny, mieszka ze swoim bratem i jego żoną i wydaje się, że całymi dniami szuka pracy, aby ta jędza w końcu przestała mu truć nad uchem. Ale Samson ma hobby. Obserwuje kobiety mieszkające w jego otoczeniu, pragnie żyć ich życiem lub być jakąś namacalną jego częścią, jednocześnie nią nie będąc. Jest niewidzialny, nikt go nie pamięta i tylko mgliście kojarzy, że taki sąsiad faktycznie istnieje. Knuje intrygi, porywa psy, aby tylko kobiety go zauważyły. Jednakże tak się nie dzieje i mimo wszystko pozostaje niezauważony lub zapamiętany jako ten z zaburzeniami psychicznymi.

Najbardziej upodobał sobie Gillian Ward, idealną żonę idealnego męża Thomasa z idealną córką Becky. Ale czy na pewno ta rodzina jest taka idealna? Gillian wplątuje się w romans, jej małżeństwo małżeństwo wisi na włosku, a córka kocha bardziej... tatę, mamę uważając za zło konieczne. 

Im głębiej w las, tym akcja coraz bardziej się komplikuje. Prasą wstrząsają doniesienia o brutalnych morderstwach na samotnych kobietach. Ktoś z niesamowitą nienawiścią, w sposób wręcz bestialski morduje dwie kobiety i przypuszcza atak na rodzinę Gillian (nie zdradzę!). Co łączy te trzy kobiety, nie mające ze sobą kompletnie nic wspólnego? Jaką rolę odegra Samson? Kim jest tajemniczy kochanek Gillian i co wspólnego ma Tara?!

Zdawać by się mogło, że Link wplata nam kolejne wątki, będące osobnymi historiami, kompletnie nie pasującymi do całości. Ale im dalej czytam, tym bardziej się okazuje, że dostałam puzzle, które są bardzo ważną częścią całości. Tylko nie wiem, który puzzel jest najważniejszy i który bardziej mnie zaskoczy. Może i jestem starym książkowym wyjadaczem, ale kryminały mnie cały czas zaskakują i nie potrafię rozgryźć, kto zabił. 

Charlotte Link wręcz mistrzowsko splata akcję, dając nam zagadkę, której rozwiązania się nie spodziewamy. Mimo, iż część pierwsza trochę mi się wlekła, bo bardzo stopniowo budowała napięcie, o tyle część druga ruszyła z kopyta! Gdy już myślę, że w miarę sobie ułożyłam i zaczynam mieć jakieś podejrzenia, okazuje się, że jednak jestem głupia i dałam się omamić. Gdy okazuje się, że postać, po której się niczego nie spodziewałam gra jakąś większą rolę, czuję takie radosne wręcz podniecenie małego dziecka i wszystko we mnie krzyczy: więcej, więcej! Zdecydowanie lubię takie książki, a jeszcze bardziej książki Link, ale je dawkuje, żeby nie przedobrzyć i żeby nie zbrzydły mi inne kryminały.

Zdecydowanie jestem na tak!

Tytuł: Obserwator:
Tytuł oryginału: Der Beobachter
Autor: Charlotte Link
Seria: brak.
Liczba stron: 568
Format: mobi
Wydawnictwo: Sonia Draga

sierpnia 08, 2018

Bloody Monday Season 2. Tomy 3-5

Bloody Monday Season 2. Tomy 3-5

sierpnia 08, 2018

Bloody Monday Season 2. Tomy 3-5



No i w sumie wygadałam, bo w trzecim tomie wychodzi na to, że ojciec Takagiego umiera. Maya jak zwykle okazała się dwulicową suką... Serio, jak ja tej baby nie cierpię. Już miałam nadzieję, że coś jej się w tej łepetynie ułożyło, ale wychodzi na to, że ona myśli tylko i wyłącznie o sobie.

Wydaje się, że kolejny kryzys został zażegnany i Tokio jest bezpieczne, ale z Oriharą i Magicznym Pociskiem na wolności nic nie jest pewne! O dziwo w tej serii jest o wiele mniej hakowania niż w pierwszych tomach, a więcej takiej praktycznej akcji, co jest fajne i inne. 

Cały czas czekam na romans pomiędzy Otoyą i Haruką, bo tak widać, jakby się mieli ku sobie, ale nie mogę się doczekać coś. W ogóle urzeka mnie więź, jaka łączy Fujimaru, Harukę i ojca, jaką zgraną i fajną rodzinę tworzą, mimo sekretów, tych wszystkich tajnych misji. To, że Takagi powiedział, że po śmierci jego nerka ma zostać podarowana Haruce, aby ta w końcu mogła zacząć normalnie żyć. Aż mi się zrobiło naprawdę smutno, że on zmarł. Szkoda gościa :C

Hibika i Fujimaru <3 / https://www.mangareader.net

Bardzo zastanawia mnie postać Hibiki. Wydaje się być jakimś robotem, cyborgiem, przynajmniej takie odnoszę wrażenie. Podejrzewam, że jest po prostu tak dobrze wyszkolona, że zabito w niej uczucia, ale bardzo chętnie przeczytałabym rozdział poświęcony jej historii, bo mogłaby być ciekawa. I doczekałam się w piątym tomie! Wiedziałam, że za tym kryje się jakaś grubsza historia i się nie rozczarowałam! Ale za to kompletnie się nie spodziewałam zakochanego Fujimaru! Zdecydowanie piękna opowieść między tymi dwojga, a postać Hibiki nie rozczarowuje, jej zmiana jest fenomenalna. 

Akcja bardzo skupia się na walce pomiędzy Piotrusiem, a Falconem, hakerami poziomu czarodzieja, jednym złym, drugim dobrym.Dowiadujemy się bardzo ciekawych rzeczy z ich historii, chociażby tego, że to właśnie Piotruś nauczył Falcona podstaw hakowania (swoja drogą, jak to się odbywa?). Jest to na tyle ciekawie pokazane, że mam ochotę dowiedzieć się więcej, nie tylko o nich, ale i samym hakowaniu, od tak z ciekawości. Myślę, że działa to zdecydowanie na plus!
 
Tytuł:Bloody Monday Season 2: Pandora's Box.
Autorzy:  Ryou Ryumon, Kouji Megumi
Format: online, o tu
Stron:  192 (tom 3), 191 (tom 4), 192 (tom 5)
Lata wydawania: 2009-20011
Tomów: 8
Rozdziałów: 68

sierpnia 07, 2018

Bloody Monday Season 2 Tomy 1-2

Bloody Monday Season 2 Tomy 1-2

sierpnia 07, 2018

Bloody Monday Season 2 Tomy 1-2


Po wrażeniu, jakie wywarła na mnie pierwsza część mangi, nie mogłam tak po prostu po nią sięgnąć znowu. Krążyłam gdzieś, patrzyłam, miałam zapisane, pamiętałam, ale jakoś nie mogłam się zabrać. Potrzebowałam jednej boskiej, jednej okropnej i kilku pośrednich książek, żeby znów sięgnąć po świat Falcona. 

Akcja rozgrywa się dwa lata po wydarzeniach z ostatniego tomu Bloody Monday. Tym razem już nie uczniowie liceum, a studenci Fujimaru, Otoya i Aoi, głowni bohaterowie wydają się prowadzić normalne życie, bez niebezpieczeństw, ryzyka, hakerów i końca świata. Trwa to jednak bardzo krótko, bo szybko okazuje się, że nic nie jest takie, jakie nam się wydaje.

Fujimaru wciąż jest Falconem! Nie chwali się tym na lewo i prawo, żeby chronić swoich bliskich po akcji z Krwawym Poniedziałkiem. Chce uchodzić za normalnego, pracującego nastolatka i stara się, aby tym razem prawda nie wyszła na jaw. Jedyną osobą, która wie, jest jego powiernik i "kopia zapasowa", najlepszy przyjaciel Otoya. Swoją drogą ciekawa idea z tą kopią zapasową. Gdyby coś się stało Fujimaru, informacje nie zginą razem z nim. 

Temat Krwawego Poniedziałku nie umarł razem z końcem pierwszej serii, bo krąży jako tajne hasło.  Nie wiem jeszcze o co chodzi, ale z przyjemnością się dowiem. W drugim tomie pojawia się znowu ta sucz Maya, której nie cierpię, ale wiedziałam, że pierwszy moment, w którym się pojawi to będą jej cycki albo dupa i się nie zawiodłam!

No musiałam <3 \ www.mangareader.net

Jedno, co mnie śmieszy w tej serii, to nowy antagonista, a mianowicie "Shooter of the Magic Bullet", co w polskim tłumaczeniu jest chyba ujęte jako strzelcy magicznego pocisku. I po prostu kocham tą nazwę, bo za każdym razem wywołuje uśmiech i się zastanawiam jak oni na to wpadli :D

Lubię to, jak zmienili się bohaterowie, jak dojrzeli, a jednocześnie widzę znajomą kreskę. Kompletnie nie poznałam ojca Fujimaru, którego historia też stopniowo się rozwija i mnie wciąga. Początkowo myślimy, że przeszedł na "ciemną stronę mocy", po czym okazuje się, że ponownie jest na tajnej misji, jeszcze groźniejszej niż w pierwszej serii. Ale tym razem przynajmniej nie jest poszukiwany! Jeszcze.

To, co mnie drażni to ilość tekstu i to, jak bardzo jest to przegadane. Naprawdę, jakby każdą rzecz musieli wyjaśniać. Z jednej strony to rozumiem, bo żargon komputerowy i hakerski nie każdy musi rozumieć, ale czy oni serio muszą tyleeee gadać?

Ach! I ksywki antagonistów. No świetne. Piotruś Pan, Śnieżka, Bestia? Widzę postacie z bajek, które kompletnie nie pasują mi do postaci, które widzę, ale strasznie mi się to podoba :D

Tytuł:Bloody Monday Season 2: Pandora's Box.
Autorzy:  Ryou Ryumon, Kouji Megumi
Format: online, o tu
Stron:  192 (tom 1), 176 (tom 2)
Lata wydawania: 2009-20011
Tomów: 8
Rozdziałów: 68

sierpnia 02, 2018

Betty J. Eadie - W objęciach jasności | No ja pier...niczę.

Betty J. Eadie - W objęciach jasności | No ja pier...niczę.

sierpnia 02, 2018

Betty J. Eadie - W objęciach jasności | No ja pier...niczę.


Pamiętam, że po przeczytaniu "Dowodu" Ebena Alexandra, zaczęłam szukać książek o podobnej tematyce. Nie wiedzieć czemu, strasznie lubię je czytać, tak samo, jak oglądać takie filmy. Zawsze się wzruszam, mimo, iż nie jestem osobą religijną i z reguły takich tematów nie lubię. Zupełnie już zapomniałam o tej książce, że gdzieś tam w odmętach czytnika jest, a że rzadko czytam opisy książek, każda następna jest niespodzianką. 

No ale. Po otwarciu książki widzę jakiś wstęp, które z reguły omijam, podziękowania, które też omijam, dalej jakieś przedsłowie czy inne gunfo, które też omijam, ale zaraz, zaraz, gdzieś mi procenty umknęły. Ledwo zaczęłam i już 30%? Hola, hola, co jest grane? No to wracam i jednak czytam. Początek okropny, opowiadane przez jakiegoś lekarza, nudne to niesamowicie. Mam wrażenie, że robiono ze mnie debila, który nie zna podstawowych pojęć! Naprawdę, gdyby nie fakt, że nie porzucam książek, rzuciłabym nią, bo poczułam się, jakby ktoś mnie obrażał i miałam wrażenie, że o tym będzie cała książka :<

Eustachy podsumował temat <3 \ memgenerator.pl

Generalnie książka opowiada o tym, co przydarzyło się Betty J. Eadie, tu amż po jej operacji, którą musiała przejść w wieku 31 lat. Mówi ona o swoim doświadczeniu, o opuszczeniu ciała i spotkaniu z bogiem/jezusem, jak zwał tak zwał. Bardzo dużo mówi o swojej rodzinie, o tym, jak mocno ich kocha, jak nie umie bez nich żyć, opowiada swoją przeszłość, która dla mnie jest trochę nieistotna, bo ja czekam na to, co przeżyła! Chcę czytać o emocjach, o strachu, bólu, radości, o tym, co widziała, o tym, co się działa. Nie, że kocha męża. Fajnie, ale nie o tym miała być książka.

Będąc w stanie śmierci klinicznej, zrobiło się... argh! Nie wiem, jak to inaczej nazwać. Tylko cztam, jak to ona jest ach i och, czego to ona nie odkryła, jaka się nie zrobiła wszechwiedząca, wszechwidząca i w ogóle. Mogę zrozumieć, że jest "po drugiej stronie, spotkała boga, wyszła z ciała", ale jest to napisane tonem, który sugeruje egocentryczną nastolatkę, która wyżej sra niż dupe ma i ja pierdolę, dlaczego ja to czytam.

Jest to idealny przykład, jak jedna książka może zniechęcić do całej tematyki, moje drugie rozczarowanie tego roku, choć nie wiem, czy nie największe! Pierwsze to było "Ocaliła mnie łza" Angele Lieby. Chociaż ta jest gorsza, zdecydowanie.

Tytuł: W objęciach jasności.
Tytuł oryginału: Embraced by the light.
Autor: Betty J. Eadie.
Seria: Dzięki bogu nie.
Liczba stron: 125
Format: mobi
Wydawnictwo: Świat Książki
Copyright © Kasikowykurz , Blogger