Jodi Picoult - "Pół życia"
Seria: Brak.
Stron: 462
Wersja: Papier
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Pocoult
wielbię, kocham i darzą ogromna sympatią. Jest to jedna z niewielu
autorek, które jak dorwę, czytam od deski do deski. Chcę wszystkie,
kocham wszystkie, przeczytałam prawie wszystkie (jakiś spadek formy w
tej tematyce ostatnio) + śledzę w miarę na bieżąco i prawie płaczę ze
szczęścia, jak widzę w zapowiedziach jej nową książkę.
Jodi
ma niesamowity talent do podejmowania cholernie trudnych tematów w taki
sposób, że wydają się zrozumiałe, prawie, że nam bliskie. Porusza nuty
serca, o których istnieniu nie mieliśmy pojęcia. Ta jest mi zdecydowanie
bliska, gdyż dotyczy tematu, który kocham najbardziej na świecie -
wilków.
Luke
Warren nie jest normalny, w typowym tego słowa znaczeniu. Prowadzi
bowiem rezerwat wilków, mieszka z nimi, śpi z nimi, rozumie je jak nikt
inny. Jest częścią ich stada, oni są częścią jego. Zajęło mu lata, zanim
doszedł do tego stadium wtajemniczenia, jednakże nie zamieniłby tego na
nic. Nie rozumie tego kompletnie jego córka, która z nim mieszka i
wciąż powtarza, że wilki są mu bliższe niż jego własna rodzina. Jest w
tym trochę prawdy.
Wszystko
zmienia się diametralnie, gdy oboje zostają ranni w wypadku, a syn,
który dawno temu opuścił rodzinę, musi wrócić i podjąć ważne decyzje.
Nie tylko o ludziach, którzy są jego rodziną, ale co zrobić z wilkami,
które są najbliższą rodziną jego ojca?
Książka
wzrusza, każe się zastanowić nad łączącymi nas więziami, nad znaczeniem
rodziny. Pozwala zobaczyć, jak bardzo możemy zmienić zdanie na czyjś
temat, jeżeli spróbujemy zrozumieć jego pasję, jego świat. Szczególnie
upodobałam sobie jedną wilczycę, która miała duży wpływ na zmianę punktu
widzenia jego dzieci. Mimo, iż Luke jest postacią z książki, szanuje go
i jego hobby.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostawiając komentarz uzdrawiasz jedną magiczną istotę. Zostaw po sobie ślad!