No cóż, nie powiem, że nie. Komercyjne święta mnie nie jarają, bardzo mi przykro, od nadmiaru serduszek rzygam tęczą, a okazywanie miłości na siłę jest jak dla mnie grubo przereklamowane. No bo co, kocham Cię w walentynki, a przez pozostałe 364, w roku przestępnym 365 dni mam cię w nosie? Ha. Ha. Ha. Bardzo zabawne. Jedyny plus, jaki z tego wynoszę to te wszechogarniające zniżki... Najlepiej na książki, ale ciii. Te niedługo mi się w pokoju przestaną mieścić, trzeba by w końcu półki powiesić. Czy coś :)
No ale do rzeczy. Jaki jest Kasikowy wkład w walentynki? Kolorowe babeczki ^ Troch ciasta, cztery barwniki, żarłoczne Kochanie, które pożarło mi większość babeczek, no i oczywiście czekolada, bo przecież walentynki bez czekolady nie istnieją :D Jakby inaczej ^ Nie mam zdjęć jak fajnie wyglądały, poza jednym :) Ale chyba możecie to sobie wyobrazić :D
Um, um, nie, literka M nie jest przypadkowa :D Nawet w sumie trochę widać. Cztery warstwy: na samym dole ostra czerwień, potem zielony, żółty i na górze (ponoć to czarny, ale wyszedł granatowy) wzorki, szlaczki o co tam dusza zapragnie. Ciekawy efekt :)) Trochę (bardzo) zakalec mi wyszedł tym razem, widać gdzieś coś źle mi się dodało (zdarza się najlepszym), ale babeczki bardzo smakowały, a to przecież najważniejsze. No i powtykane kawałki czekolady :)) Mniam!
No a skoro już te walentynki są...
Mam nadzieję, że się nie obrazi ;)) Szczęściem trzeba się dzielić. Serduszko dla zakochańców i dla tych, którzy wciąż są sami. Co robi Kasik w walentynki? Egzamin ma <3 Trzymajcie kciuki :D
Love You =*
P.S: Tak, tak, jest sporo zmian, jak ktoś uważny to zauważył + pracuję nad szablonem, czekam na pomysły. Może ktoś na coś wpadnie i mi podeśle, może sama na coś wpadnę. Zobaczymy :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostawiając komentarz uzdrawiasz jedną magiczną istotę. Zostaw po sobie ślad!