Patrick jest wesołym, dowcipnym i mądrym Irlandczykiem. Jest też kochającym ojcem małego Michaela, poza którym nie widzi świata i który jest jego całym światem. Jest też śmiertelnie chory, mając w perspektywie kilka miesięcy życia. Z tego powodu zgłosił się do opieki społecznej w celu znalezienia zawczasu domu dla swojego jedynego dziecka. Tym sposobem trafił w ręce Cathy Glass - wieloletniej opiekunki, matki Pauli i Adriana. Postawiona przed nietypową sytuacją przyjmuje do siebie przerażone dziecko, świadoma, że nie zostało zabrane od patologicznej rodziny, a świadomie przekazane w ręce opiekunki.
W tej książce wszystko jest inne - począwszy od sposobu, w jaki Michael trafił do Cathy, przez całą sytuacją, aż do relacji Cathy z rodzicem. Trafiamy w ciężki dla niej moment, bo jest w trakcie rozwodu z mężem, przez co cała sytuacja wydaje się dodatkowo skomplikowana. Choć uwielbiam książki Cathy i zazwyczaj czytam je bardzo szybko, tutaj leżała zaczęta przez długi czas obok łóżka i nie czułam potrzeby do niej wracać. Może to być związane też z faktem, że już ją czytałam w 2014 roku, czego kompletnie nie pamiętam.
Praca Cathy jest ciężka, a ona sama zdaje się być aniołem. Uwielbiam jej osobę, jej piękne, mądre dzieci i darzę ogromnym szacunkiem to, co robi. Najbardziej w tym wszystkim żale jest dzieci, które do niej trafiają, ale czytanie o tym, jak wiele z nich odzyskuje wiarę w dorosłych ludzi i w siebie podnosi serducho na duchu.
W tej książce wszystko jest inne - począwszy od sposobu, w jaki Michael trafił do Cathy, przez całą sytuacją, aż do relacji Cathy z rodzicem. Trafiamy w ciężki dla niej moment, bo jest w trakcie rozwodu z mężem, przez co cała sytuacja wydaje się dodatkowo skomplikowana. Choć uwielbiam książki Cathy i zazwyczaj czytam je bardzo szybko, tutaj leżała zaczęta przez długi czas obok łóżka i nie czułam potrzeby do niej wracać. Może to być związane też z faktem, że już ją czytałam w 2014 roku, czego kompletnie nie pamiętam.
Praca Cathy jest ciężka, a ona sama zdaje się być aniołem. Uwielbiam jej osobę, jej piękne, mądre dzieci i darzę ogromnym szacunkiem to, co robi. Najbardziej w tym wszystkim żale jest dzieci, które do niej trafiają, ale czytanie o tym, jak wiele z nich odzyskuje wiarę w dorosłych ludzi i w siebie podnosi serducho na duchu.
Tu jest ciężej, bo Michael jest dobrym, mądrym dzieckiem, który ma kochającego ojca. Śmiertelna choroba Pata sprawia, że tej książki nie lubię bardziej, jestem zła na niesprawiedliwość świata i odbieranie tak cudownych ludzi, bo poprzez karty powieści pokochałam ich mocno. Ich relację, ich miłość, ich przywiązanie i chciałabym więcej tych emocji. Fakt, że Pat i Cathy mieli się ku sobie, a moja szalona wyobraźnia już widziałam go w dalszych powieściach druzgocze moje biedne serduszko i rozrywa je na kawałki.
Sytuacja Michaela to mimo wszystko słoneczko przebłyskujące poprzez czarne chmury i choć sytuacja wydaje się tragiczna, a dla wrażliwszych nie obejdzie się bez morza łez i tony chusteczek, to mimo wszystko kończy się dobrze. Nie tak, jak powinna, ale jest dobrze, mimo iż wspominając to, czuję smutek i zbliżające się łzy. Także jeśli potrzebujecie sobie popłakać - Cathy przychodzi na ratunek.
Sytuacja Michaela to mimo wszystko słoneczko przebłyskujące poprzez czarne chmury i choć sytuacja wydaje się tragiczna, a dla wrażliwszych nie obejdzie się bez morza łez i tony chusteczek, to mimo wszystko kończy się dobrze. Nie tak, jak powinna, ale jest dobrze, mimo iż wspominając to, czuję smutek i zbliżające się łzy. Także jeśli potrzebujecie sobie popłakać - Cathy przychodzi na ratunek.
Tytuł: Czekając na anioły
Tytuł oryginału:
Autor: Cathy Glass
Seria: brak
Stron: 352
Format: papier
Wydawnictwo: Hachette
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostawiając komentarz uzdrawiasz jedną magiczną istotę. Zostaw po sobie ślad!