Nienawidzę sypkiego brokatu, bo nie sposób się go pozbyć (klej z brokatem to co innego) i w przeciwieństwie do Lauren nie mam potrzeby oklejania nim wszystkiego, ani też nie mam obsesji na punkcie błyszczących przedmiotów. A wręcz przeciwnie, drażnią mnie takie błyskotki Ale nawet ja musze stwierdzić, że nie sposób Lauren nie polubić!
Ostatnio dużo książek, po które sięgam idą tym samym schematem i choć Odrobina Brokatu jest już którąś z kolei i zapewne za dwa dni kompletnie pomylą mi się imiona, na pewno zapamiętam ten cholerny brokat i totalnie uroczą historię miłosną. Jestem trochę masochistyczna w tym momencie, ale mam ochotę kupić taki wściekle różowy brokat i coś okleić, żeby zobaczyć, jak to w ogóle wygląda. Ale nie zrobię, bo nie mam najmniejszej ochoty tego sprzątać.
Lauren jest uroczą, typową licealistką i choć ten motyw klasy maturalnej nie jest czymś, co witam z ogromną radością, to na szczęście samo liceum nie jest jakoś mocno akcentowane, a motyw balu nigdy mi się nie znudzi. Jest w nim coś takiego, co zawsze wyzwala we mnie pozytywne uczucia, choć nie znoszę takich imprez. Harrison jest fajnym chłopakiem i bardzo się cieszę, że ich relacja wypada tak naturalnie, nie jest nachalna i całkowicie wyjaśniona. Wiecie, to nie jest miłość w stylu: poznałam cię wczoraj, jutro za ciebie wyjdę. Nie, jest urocza, pełna wzruszeń, a zakończenie totalnie w punkt i tym bardziej cieszę się, że brokat brał w tym udział.
Fajnie napisana, czyta się ją absurdalnie szybko i nie miałam żadnych problemów, żeby się nie wciągnąć, ale mimo wszystko stwierdzam, że fajerwerków nie było. Może to kwestia tych licealnych czasów, które do mnie nie przemawiają, ale to wciąż jest dobra książka, idealna na wieczorne smutki, bo humor poprawia wspaniale.
Mam do niej tylko jeden zarzut - jest za krótka! I o ile przez większość czasu wszystko toczy się w idealnym tempie, tak końcówka jest zdecydowanie za szybko i mam wrażenie, że zostało to napisane na odwal się, byle zakończyć jakoś książkę.
Zainteresowałaś mnie tą książką. Brokat kojarzy mi się z moimi czasami szkolnymi, chociaż bardziej gimnazjum niż liceum. Z brokatowymi lakierami, paskami, przywieszkami do telefonu (które świeciły, kiedy ten dzwonił). Z całym tym szajsem dodawanym do Bravo. To są miłe wspomnienia, więc chętnie przeczytam książkę.
OdpowiedzUsuńPamiętam te przywieszki! Chociaż ja tych świecących nie lubiłam. To chyba moja ulubiona część tej serii :)
Usuń