Nie byłam gotowa na zakończenie tej serii i przedłużałam ostatni tom najbardziej jak się dało. Ale przy ledwie stu sześćdziesięciu stronach nie da się tego robić w nieskończoność. Trochę żałuję, że nie odkryłam tej serii w momencie, w którym były dostępne już wszystkie tomy, bo zdecydowanie nie chciałam czekać dwa miesiące, żeby poznać zakończenie. Ale było warto!
Nie będę nawet udawać, że pamiętam, w którym momencie dokładnie opuściłam bohaterów pod koniec czwartego tomu, ale na pewno znajdowali się już na planecie Kepler62. A co się na tej planecie wydarzyło? Oj, nie spodziewałam się tego kompletnie! Te dwa tomy, choć są króciutkie, są zdecydowanie pełne akcji, dramatyzmu, są zdecydowanie o wiele poważniejsze niż początek historii. Wymuszają na młodziutkich bohaterach podejmowanie poważnych, niemalże dorosłych decyzji, ale jednocześnie pozostają oni dziećmi. Nie mam wrażenia, że było to przesadzone albo dzieciaki miały jakieś nieadekwatne zdolności, bo to, co umieli było tym, z czym mieli styczność przez całe życie.
W książkach padają ważne kwestie moralne, a ja wciąż nie mogę się nadziwić, jak wiele mądrości zostało przemycone w książeczkach, jakby nie patrzeć, skierowanych dla najmłodszych. To historia mądra, z morałem, ale nie moralizująca dzieciaki. Zwraca uwagę na ważne kwestie dotyczące planety, na skutki jej zaniedbania, ale jednocześnie nie przytłacza i w nie wymusza na nas konkretnego toku myślenia, pozwala samemu wysnuć wnioski.
Te dwa ostatnie tomy zdecydowanie nie są dla młodziutkich, raczej starszych dzieciaków, które już coś tam o świecie wiedzą, bo są dosyć niepokojące, dla niektórych mogą wydać się nazbyt brutalne. Ale zakończenie? To zdecydowanie miód na serduszko i choć jest typowym happy endem, to jednak wzruszyłam się mocno.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostawiając komentarz uzdrawiasz jedną magiczną istotę. Zostaw po sobie ślad!