Na ogół nie czytam poezji, bo zwyczajnie jej nie lubię, ale też nie kojarzy mi się dobrze. Głównie dlatego, że największą styczność z nią miałam za czasów szkolnych i było to rozbieranie wiersza na czynniki pierwsze, a tego robić nie zamierzam. Gdyby nie zaś propozycja zrecenzowania tego krótkiego tomiku, zapewne nigdy nie trafiłby on w moje ręce, a jednak cieszę się, że tak się stało.
Opisy zamieszczony czy na Lubimyczytac, czy na Goodreads sprawiają, że na pierwszy rzut oka wydaje się, że jest to coś, z czym się nie polubię i nie zrozumiem, a już od samego wstępu wpadł mi w oko przystępny styl pisania, łatwość w przekazywaniu myśli i jakoś tak już od samego początku to do mnie trafiło i sprawiło, że jednak chciałam przerzucać kolejne strony. I choć tomik ma zaledwie 56 strony, czytałam go przeszło trzy tygodnie. Głównie dlatego, że to nie jest coś, przez co się przelatuje. Wręcz przeciwnie, warto się zatrzymać na chwilę, przeczytać jeden, może dwa, może kilka wierszy, zrobić sobie przerwę i przyswoić to, co właśnie przeczytaliśmy.
Choć nie lubię się z taką formą, to jestem głównie pod wrażeniem. Tego, z jaką łatwością się to czytało, tego, jak bardzo odnosi się to do życia i przede wszystkim tego, jak to do mnie trafiło, przede wszystkim dwa pierwsze rozdziały. Pan Kazimierz w swoich wierszach porównuje życie do teatru, a ludzi do aktorów, ale robi to w sposób przystępny nawet dla takiego laika jak ja.
Nawet, jeśli nie lubicie poezji i nie czytacie jej na co dzień - zerknijcie, zatrzymajcie się na chwilę i zadajcie sobie pytanie, czy warto tak pędzić przez życie bez zastanowienia. Ja się cieszę, że akurat przy tej pozycji się nie spieszyłam, tylko powoli parłam naprzód, delektując się niecodzienną lekturą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostawiając komentarz uzdrawiasz jedną magiczną istotę. Zostaw po sobie ślad!