Julie Kibler - Nasze szczęśliwe dni.
Seria: Zaczytaj się.
Stron: 446
Wersja pocket.
Wydawnictwo: Znak.
Julie Kibler
Książkę dostałam od mojego postowo leniwego Szczęścia z okazji bez okazji, z dedykacją w środku i słodkim buziakiem, po ciężkim dniu w pracy. Czegóż chcieć więcej? =*
Biorąc ją do ręki nie spodziewałam się niczego, po przeczytaniu opisu z tyłu, wiedziałam, że będzie ciekawa, ale nie wiedziałam, czy będzie dobra. Po przeczytaniu pierwszych stron wiedziałam, że będzie świetna, zwłaszcza, że pierwszego dnia pochłonęłam ich około stu :)
Zachęciła mnie tez opinia Sarah Jio na okładce, z którą nie mogłabym się zgodzić bardziej. Mówi ona o książce: "Historia, która chwyta za serce już od pierwszej strony i nie puszcza aż do samego końca". I tak faktycznie jest. Opowiedziana historia jest smutna, wzruszająca, ale i pouczająca, z gatunku tych, które zapamiętujesz na długo, cieszysz się, że nie przytrafiła się Tobie, a w myślach cicho trzymasz kciuki za inne zakończenie.
W swojej książce Julie Kibler tworzy historię w historii. Mamy tutaj dwa pokolenia, dwie różne rasy, dwie zupełnie różne bohaterki i różne czasy, jednak mimo tego wszystkiego tworzy się spójna całość, którą czyta się łatwo, przyjemnie, a raczej wręcz pochłania oczami, duszą i sercem.
Isabelle McAllister jest osiemdziesięcioletnią białą kobietą, samotną wdową, skrywającą w sercu niezwykłą tajemnicę, którą z czasem powierza czarnoskórej fryzjerce Dorrie. Całość nabiera charaktery w momencie gdy obie bohaterki wyruszają w podróż liczącą ponad 1500 kilometrów do rodzinnego miasteczka panny Isabelle na... tego dowiadujemy się dopiero na ostatnich kilometrach, co jest nie tylko niespodziewane, ale także rozdziera serce na dwie części.
W trakcie podróży Isabelle stopniowo zwierza się Dorrie, pozbywając się ciężaru z serca i w jakiś sposób pozwala ulżyć cierpieniu, zaś pomiędzy bohaterkami tworzy się niezwykła więź. Historia ta zbliża je do siebie, dwie tak różne kobiety. Pozwala nie tylko białoskórej kobiecie uporać się z przeszłością, ale zyskuje na tym także Dorrie - akceptuje przeszłość, swoje słabości, a także pozwala jej to spojrzeć z innej perspektywy na swoje własne życie, mężczyznę, któremu nie może zaufać i relację z jej własnymi dziećmi, dzięki czemu udaje jej się wyjść na prostą i zacząć szczęśliwie od początku.
Historia panny Isabelle jest miłością między białą kobietą i czarnym mężczyzną, która nie mogła się ziścić ze względu na czasu (przed II WŚ, związki te nie były akceptowane, a wielu stanach wręcz nielegalne). Mimo wszelkich różnic, braku akceptacji ze strony zarówno rodziny, jak i społeczeństwa, próbują być razem. Co z tego wynika? Sięgnijcie i dowiedzcie się, bo książka jest warta każdej wylanej łzy i minuty.
Podsumowując - płakałam przez ostatnie 30 minut stron. Boże, beczałam jak bóbr, mimo wszystko mając nadzieję na inne, odmienne zakończenie, udusiłam misia, kompletnie się załamałam, prawie obudziłam Marcina o godzinie 3:07, bo naszła mnie gigantyczna ochota, żeby usłyszeć jego głos i powiedzieć, że Go kocham, także nie polecam czytać po nocach, w nocy wszystko wydaje się jeszcze smutniejsze :)
Moja ocena: 6/6
Z tego co piszesz jest to ciekawa historia. ja ostatnio to płakałam nie nad książką, ale nad filmem "Mój przyjaciel Hachiko". Wspaniały film. Polecam!
OdpowiedzUsuńJest naprawdę niesamowita. Hachiego mam w planach, ale boję się, że przez pół filmu będę płakać :))
UsuńNN na http://chartykas.blog.onet.pl/
OdpowiedzUsuńDawno nie było tutaj nowej notki. Czekam z niecierpliwością! :)
OdpowiedzUsuńBo siedzą dwa lenie i nikomu się nie chce pisać :D
UsuńA propos książek, polecam trylogię Igrzyska śmierci. Czytałam ją rok temu i wciągnęła mnie na maksa :) Drugi tom "Pierścień w ogniu" czytałam przez całą noc :D Do tego polecam film "Igrzyska śmierci" oparty na pierwszej części. Niedługo będzie druga część w kinach!
OdpowiedzUsuńPierwszą widzieliśmy, na drugą idziemy do kina, książkę też chcemy przeczytać :))
Usuń