Ten rok zdecydowanie jest rokiem nowych spotkań i nowych autorów, bo to już kolejny autor, po którego sięgam pierwszy raz (: Obyśmy się polubili.
Książka zaczyna się dosyć niewinnie - poznajemy Teo, nieśmiałego i zamkniętego w sobie studenta medycyny, które pragnie zostać Patologiem. Początkowo rozmawia z Gertrude, poznaje ją, przez cały rok była jego przyjaciółką. Dopiero po chwili dowiadujemy się, że ni jest to koleżanka z uczelni, a starsza pani, która po śmierci swoje ciało ofiarowała nauce. Jest to dosyć niepokojące, że najlepszą przyjaciółką dwudziestoparoletniego studenta jest martwe ciało...
Niedługo potem na imprezie, na którą zaciągnęła go jego niepełnosprawna matka poznaje Clarice - wesołą blondynkę, bardzo bezpośrednią i pewną siebie. Momentalnie podbija jego serce, a gdy na pożegnanie wyciska całusa na ustach Teo, tworzy się między nimi wieź. Ale czy jest to obsesja Teo, czy Clarice czuje to samo? Zaczyna za wszelką cenę szukać kontaktu z dziewczyną - odbiera ją pijaną z imprezy, śledzi w drodze do domu, podstępem zdobywa jaj numer. Clarice nie jest głupia i szybko rozgryza Teo, atakując go i zmuszając do wycofania się, nie chce mieć z nim kontaktu. Spanikowany Teo uderza ją ciężką książką w głowę (No dlaczego książka?!) i nieprzytomną zapakował do walizki...
Zrobił kolejny krok do przodu. Musiał ją jakoś uciszyć.
Podniósł książkę, wyrżnął nią z całych sił w głowę dziewczyny.
Uderzył Clarice o Clarice. Zadał jeszcze kilka ciosów, aż ucichła.
Podniósł książkę, wyrżnął nią z całych sił w głowę dziewczyny.
Uderzył Clarice o Clarice. Zadał jeszcze kilka ciosów, aż ucichła.
Zacznijmy od tego, że w tym momencie mój zapał do tej książki trochę przygasł i cały dzień zastanawiam się, jakim zjebem genetycznym trzeba być, żeby przywalić komuś książka (książką!!) i nieprzytomnego zapakować do walizki. I próbuję sobie wyobrazić tą wielką walizkę, w którą dziewczyna się zmieściła (i nie udusiła). I że nikt nie zauważył, że idzie chłopak z WIELKĄ WALIZKĄ, która być może jest nienaturalnie wybrzuszona. No zabijcie mnie... I do tego uśpił psa tabletkami nasennymi. Teo, nie polubimy się. Gdyby nie fakt, że nienawidzę porzucać książek i opowiadanych przezeń historii, to bym wyszła i trzasnęła drzwiami, bo Teo cholernie mnie wkurza.
Założył nowe rękawiczki i zabrał się za rozczłonkowywanie ciała. Przeciął ścięgna; zachichotał pod nosem, kiedy usłyszał ten osobliwy odgłos nóg odrywanych od ciała na wysokości pachwiny. Pyk. Kojarzył mu się z odgłosem towarzyszącym otwieraniu słoika z oliwkami. Przepołowił nogi w kolanach. To samo uczynił z rękami, które rozciął w łokciach, odłączywszy je wpierw od korpusu. Pyk. Pyk.
Zastanawiam się, czy będę to sobie wyobrażać, otwierając słoik :). Zastanawia mnie, dlaczego książka nosi tytuł Dziewczyna w walizce, skoro w walizce przebywa jakieś trzy, może cztery razy? Miałam policzyć ale zapomniałam. Sięgając po książkę, szukałam jakiegoś mocnego kryminału, a dostałam historię miłosną inaczej... O psychicznie chorym studencie medycyny, który sobie ubzdurał miłość do Clarice (i jej uczucie do niego). Nie powiem, że książka mi się nie podobała, bo drugą połowę pochłonęłam wręcz, ale strasznie mnie wkurzał Teo i jego chory świat. Nie dość, że porwał Clarice, przetrzymywał ją, w jego chorym mniemaniu był z nią w związku (jeśli przykuwanie kogoś do łóżka, kneblowanie go można nazwać związkiem), doprowadził do próby samobójczej, specjalnie okaleczył (spoileeeer haha =*). Boże,
Przez chwilę miałam nadzieję, że historia odwróci się na korzyść Clarice, ale niestety Montes pokazuje, jak życie potrafi być chujowe, a przy końcówce szczęka leci w dół. Mimo wszystko jestem mega ciekawa innych jego książek i mam cichą nadzieje, że więcej psychicznych bohaterów nie będzie...
Tytuł: Dziewczyna w walizce.
Tytuł oryginału: Dias Perfeitos
Autor: Raphael Montes.
Seria: Brak.
Stron: 300
Wydawnictwo: Filia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostawiając komentarz uzdrawiasz jedną magiczną istotę. Zostaw po sobie ślad!