Drop Dead Diva został mi polecony przez koleżankę z pracy, po czym się okazało, że kiedyś już miałam go na oku, ale zapamiętałam polski tytuł - Jej Szerokość Afrodyta. Kompletnie nie wiem, co oba tytuły mają wspólnego z fabułą serialu, ale cóż...
Deb jest obiecującą modelką (a przynajmniej tak sobie wmawia), mieszka ze swoim chłopakiem, Greysonem, chodzi na przesłuchania, widuje się ze swoją najlepszą przyjaciółką Stacy. Jest typową, wręcz stereotypową blondynką, ale o tym za chwilę. Deb ginie w wypadku samochodowym, zostawiając pogrążonego w żałobie Graysona. W niebie przyjmuje ją Fred i wyjaśnia, co się stało. Pokazuje jej także sumę dobrych i złych uczynków (która okazuje się płaska jak u nieboszczyka).
Nasza Deb bowiem okazuje się wręcz stereotypową blondynką, pustą, skoncentrowaną na swoim życiu o swoich celach, głównie ubraniach, butach, castingach. Nie stała się moją ulubioną postacią. Jej śmierć, za którą powinna dostać Nagrodę Darwina, jest chyba najbardziej komiczną sceną w serialu. No bo, powiedzcie mi, kto poprawia makijaż JADĄC i gdy zorientuje się, że zaraz wjedzie w ciężarówkę ZAMYKA OCZY WCIĄŻ Z NOGĄ NA GAZIE! Ta skończona kretynka zginęła wjeżdżając w ciężarówkę z pomarańczami. No boże...
Nie chcąc zostawać w niebie, Deb za wszelką cenę chce wrócić do swojego życia. I nie wiem, czy bardziej chce swoje życie, czy chłopaka. Może poniekąd oba, ale z pierwszym się pogodziła. Wynajduje sposób, ściągając ze sobą Freda, który zostaje jej aniołem stróżem (I to najlepszym i ulubionym!). Jednak okazuje się, że powrót na ziemię nie jest taki łatwy i Deb budzi się w ciele puszystej prawniczki Jane, która umiera podczas operacji. Jane tego samego dnia została postrzelona w swojej kancelarii (ta śmierć ma już sens).
Od tego momentu rozpoczyna się zabawna historia Deb, będącej Jane, ale w postaci prawniczki jest cholernie bardziej zabawna i naprawdę ją polubiłam. Chociaż zrobienie z ponurej szarej osóbki, pseudo modelkę, która na sali sądowej zachowuje się jak na wybiegu i naprawdę ma sporo z divy (przynajmniej ta część tytułu ma sens). Fakt, że w środku wciąż jest Deb, zna osoby i wie rzeczy, których Jane nie powinna wytwarza wiele zabawnych sytuacji. Jej pogoń za Greysonem jest wręcz śmieszna, czasami smutna, a czasami zastanawiałam się, dlaczego ona sobie nie odpuści, skoro on jej nie zna i co chwilę ma inną.
Osobiście najlepiej się bawiłam przez pierwsze sezony, kiedy forma trzymała wysoki poziom, był Fred, a akcja nie zdążyła się za bardzo zepsuć. Pojawienie się drugiego anioła stróża troszkę mnie rozczarowało, a gdy już zaczęłam go lubić, odwołali go... Ostatnie dwa sezony... No cóż. O ile piąty jeszcze trzymał poziom, chociaż anioł stróż Paul wydawał się bezmózgiem z mięśniami, wciąż bawił. Ale szósty? Niestety nie powiem nic, żeby nie zdradzić fabułę, ale mogłoby go nie być i świat obszedłby się bez niego. Zakończenie serialu także pozostawia wiele do życzenia, bo właściwie nic nie wyjaśnia, nie ma jakiegoś konkretnego i jasnego zakończenia, jakby serial został skasowany. A tego strasznie nie lubię. Jak już zakańczają, to z petardą!
Serial mogłabym polecić osobom, które szukają prostej rozrywki, mają beznadziejne poczucie humoru (mnie mało rzeczy śmieszy, ale przy serialu jednak się dobrze bawiłam), która lubią romanse, wątki miłosne (jest dużo!), wierzą w ideę bratniej duszy, lubią wątki prawnicze i nie mają dużych wymagań odnośnie seriali :) Bo gdyby wymazać ostatni sezon, byłoby naprawdę fajnie!
Tytuł: Jej Szerokość Afrodyta
Tytuł oryginału: Drop Dead Diva
Sezonów: 6
Odcinków: 76
Lata emisji: 2009-2014
Czas trwania odcinka: 45 min
Czas trwania odcinka: 45 min
Stacja: Lifetime
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostawiając komentarz uzdrawiasz jedną magiczną istotę. Zostaw po sobie ślad!