Powiem szczerze, że nigdy do końca nie wiem, ile zajmuje mi przeczytanie danej pozycji i moim wyznacznikiem jest Goodreads (o ile dodam w czas...) i czasem sama się sobie dziwię. Tancerze Burzy wypadli w złym okresie, bo w trakcie przeprowadzki, gdzie kompletnie zgubiłam rytm czytania. Co prawda pierwsze prawie 40% pochłonęłam hurtem (ach te bhp :D), ale dalsza część już gdzieś się rozciągnęła. Ostatnie 10% zajęło mi cztery dni, ale to raczej ze względu na zmęczenie niż znużenie książką.
Z radością na końcu książki odkryłam słowniczek pożytecznych pojęć, co niestety dla użytkownika kindle'a jest o tyle wadą, że nie widzę go, póki nie skończę książki. Nawet jeśli dorwę się do niego wcześniej, to skakanie pomiędzy ostatnimi stronami a aktualnie czytanym momentem jest co najmniej upierdliwe. No ale do rzeczy.
Pierwsza część trylogii "Wojna lotosowa" wprowadza czytelników w świat wysp Shima, które, rządzone przez okrutnego szoguna, są na granicy przetrwania: toksyczny przemysł wyniszcza państwo, a władca dba wyłącznie o własne interesy. Tajemnicza, wszechmocna Gildia surowo karze każdego, kogo podejrzewa o Nieczystość. W tym świecie zaawansowana technologia przeplata się z japońską mitologią. W tych niespokojnych czasach szogun wydaje polecenie: wysyła Yukiko i jej ojca po gryfa – gatunek istniejący już tylko w legendach – co od początku jawi się jako zadanie niemożliwe do wykonania. Życie ojca i córki wisi na włosku, bo jak wszyscy doskonale wiedzą, szogunowi się nie odmawia. Jednak misja okazuje się daleko bardziej niebezpieczna niż niemożliwa. - opis wydawcy.
Kristoff stworzył naprawdę fajny świat, to muszę przyznać nawet ja. Młoda Yuhiko jest bohaterką, której nie da się nie lubić - jest odważna, uparta, lojalna, a przy tym nie przerysowana. Nie jest też dziewczyńska, nie są najważniejsze dla niej wygląd, czy ciuchy. Z drugiej strony parę razy wspominane są jej piękne, długie, kruczoczarne włosy (zazdrooo) czy uroda. Pojawiają się także wątki romansów i miłości Yukiko, ale nie to jest pierwszym planem i choć zawsze z niecierpliwością tego wyczekuję i swatam bohaterów, tutaj kompletnie mi to nie przeszkadzało.
Przyznam szczerze, że w międzyczasie gdzieś trochę zgubiłam wątek i pogubiłam się w historii - miało to miejsce w trakcie zapoznania Yukiko z Arashitorą i choć wydawca podaje, że wyruszyli po gryfa, ja przez cały czas trwania powieści zastanawiałam się, jak wygląda Tygrys Gromu. Nie wiem, jak, kiedy i gdzie, ale kompletnie przeoczyłam ten wątek...
Na początku miałam zgrzyt z tymi wszystkimi japońskimi słówkami, zwrotami, całą mitologią, którą choć uwielbiam i chętnie czytam nawiązania, to niezwykle ciężkie jest przeczytać, a co dopiero zapamiętać niektóre słowa. Z biegiem czasu jednak zaprzyjaźniłam się z nimi i przestało mi to przeszkadzać. A pomysł wymieszania japońskiej mitologii, gryfów i nowoczesnej technologii? Bomba!
Samą książkę czyta się dość zgrabnie, choć mam wrażenie, że przez pierwszą jej połowę niewiele się dzieje, skupiamy się bardziej na podróży Yukiko, odnalezieniu gryfa, odkryciu przez nią tego, kim naprawdę jest i historii Tancerzy Burzy. Tak na dobrą sprawę akcja zaczyna się po uwięzieniu Yukiko i Arashitory przez Szoguna (swoją drogą straszny buc i postać idealna w swej roli!). Końcówka moim zdaniem miazga, jednocześnie zakańcza pierwszy tom, ale i pozostawia otwarte zakończenie, by z radością móc wyczekiwać kolejnych tomów.
Podobał mi się wątek siostry Szoguna (jak to mówią, trzymaj przyjaciół blisko, a wrogów jeszcze bliżej), naprawdę ciekawa postać :), spodziewałam się czegoś innego po Hiro i kompletnie mi się nie podobał sposób, w jaki ten wątek się rozwinął (świnia jedna) i mam szczerą nadzieję, że jeszcze usłyszymy o Kinie :)
Jeśli ktoś jeszcze nie czytał - polecam!
Tytuł: Tancerze Burzy
Tytuł Oryginału: Stormdancer
Autor: Jay Kristoff
Seria: Wojny Lotosowe (tom 1)
Stron: 480
Format: mobi
Wydawnictwo: Uroboros
O tej książce już jakiś czas temu słyszałam i mam ją na oku. Bardzo lubię czytać historie z Japonią w tle, także nie mogę odpuścić sobie tego tytułu. :)
OdpowiedzUsuńZainfekowana książka
Też dłuższy czas miałam ją na oku i nie mogłam przejść obojętnie :D
UsuńTaak, mnie pierwsza połowa książki też zmęczyła. Niewiele się dzieje? Toż tam prawie nic się nie dzieje ;) to po prostu rozbudowany wstęp, żeby autor mógł sie pochwalić wieloma japońskimi słówkami, które zna (bo potem jest ich już dużo mniej :P). Niestety problem z dynamiką akcji trwa również w drugim tomie i to, co trzyma mnie przy lekturze, to właśnie to unikalne połączenie steampunku z około-japońskimi mitami.
OdpowiedzUsuńTo trochę słabo :D
UsuńBardzo ciekawa recenzja, dobrze się czyta. Mi akurat pierwsza połowa się podobała, ciekawe wprowadzenie do nowego świata :). Watek gryfa chyba pojawia się już na początku przy rozmowie z kanclerzem czy doradcą, trochę już czasu upłynęło kiedy czytałem. Polecam pozostałe części.
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Pozostałe części jeszcze przede mną, ale na pewno sięgnę!
Usuń