Czytanie obecnie idzie mi dość powoli, a z podsumowaniem rocznym właśnie walczę, więc trochę posucha na blogu panuje. W międzyczasie pragnę Was przedstawić 5 ekranizacji na podstawie książek, które uwielbiam, bądź mam do nich sentyment, które były, mówiąc kolokwialnie, do dupy.
1. Eragon (2006) na podstawie Eragon - Christopher Paolini (Dziedzictwo, tom 1).
Nawet już nie pamiętam, jak do tego doszło, że sięgnęłam po Eragona, ale za nastoletnich czasów tej fantastyki czytałam jednak o wiele więcej (a potem odkryłam kryminały). Samego Eragona czytałam chyba z trzy razy, choć sama seria pozostaje niedokończona. Byłam wniebowzięta pięknymi smokami, historią napisaną przez piętnastolatka (wydaje mi się, że wówczas nie było to takie częste i chyba sama byłam w tym wieku i marzyłam o napisaniu własnej książki :)) Uwielbiam tą historię i gdyby nie fakt, że kompletnie szkoda mi na to czasu, przeczytałabym jeszcze raz.
Film jest co najmniej klapą. Nie mówię już o fabule, bo wiadomo, że przerobienie pięciuset stronicowej książki i to jeszcze fantastycznej w nawet nie dwugodzinny film musi się skończyć źle. Nie wiem, co zawiodło, czy obsada, czy budżet, czy wyobraźnia grafików, ale to, co mnie najbardziej boli w filmie, to Saphira. Nigdy chyba nie widziałam tak beznadziejnie zrobionego smoka i mimo, że od premiery filmu minęło 12 lat, wciąż mnie to boli.
2. Siódmy Syn (2014) na podstawie Kroniki Wardstone - Joseph Delaney.
Jeśli dobrze pamiętam fabułę, to nawiązuje ona do może pierwszych dwóch tomów serii, albo kompletnie olała chronologię i wzięli sobie wybrany wątek. Była tak chujowa, że już nawet nie pamiętam, o co chodziło. Popieram znaną obsadę, jak najbardziej, ale żeby z cudownej opowieści zrobić kino familijne? No bez jaj. Zakon Sokoła? Jaki kurfa zakon? I czemu ten Ben jest taki stary?! Nie, nie, nie, nie, nie.
Kroniki Wardstone odkryłam w bibliotece, zachwyciłam się okładką, a treść wciągnęła mnie na tyle, że przeczytałam praktycznie wszystko od Delaneya, co dorwałam, a kolejnych tomów szukałam między półkami. Ale to, co zrobili z filmem? Czasem nie trzeba wiele, żeby zepsuć historię, ale tutaj się postarali!
3. Percy Jackson i Morze Potworów - na podstawie Percy Jackson i Morze Potworów - Rick Riordan (Bogowie Olimpijscy, tom 2).
Tu było o tyle zabawnie, Że najpierw obejrzałam dwie pierwsze części filmu i byłam oczarowana historią, bohaterami, chyba wszystkim. No a potem przeczytałam książki... I nie mogłam uwierzyć, jak można sobie tak podciąć skrzydła. Gdyby dobrze to rozwarzyć, Percy mógłby być drugim Harrym Potterem, a może nawet czymś lepszym. Ale po co, skoro w drugim filmie można zabić głównego antagonistę, który w książce żyje przez pięć tomów?! Szkoda słów...
4. Mroczna Wieża - na podstawie Mroczna Wieża - Stephen King (Mroczna Wieża, tom 1)
Mroczna Wieża nie jest właściwie książką, którą lubię... Właściwie ciężko mi powiedzieć, w jakiej kategorii bym ją umieściła, ale tak sknoconego filmu to ja już dawno nie widziałam. Podobnie jak w przypadku Percy'ego najpierw obejrzałam film. Po książkę sięgnęłam głównie dlatego, że wiedziałam gdzieś tam w głębi, że jest to na podstawie książki, a sam film był tak beznadziejnie zrobiony, że nie wiedziałam, o czym jest.
Zaczynając już od pierwszych minut, mam wrażenie, że wchodzimy w środku akcji... Zabrakło mi jakiegoś czystego wstępu, wyjaśnienia, czegokolwiek i nie doczekałam się go w trakcie filmu. Zakończenie też nie było jakiegoś super i w ogóle przez większość filmu miałam wrażenie, że czegoś mi jednak brakuje, oglądałam z wtf?! na twarzy...
I czarny Roland, kurwa serio?! Przerobić kowboja, białasa pełną gębą na czarnego? Kocham cię, XXI-wieku...
5. Harry Potter i Czara Ognia - na podstawie Harry Potter i Czara Ognia - J.K. Rowling
Jestem z tych, którzy razem z Harrym Potterem dorastali - byliśmy w podobnym wieku i gdzieś tam po cichu wciąż czekam na mój list (chociaż w tym wieku to już tylko Gandalf mi został...). Książki absolutnie kochałam, znałam je wręcz na pamięć, nawet brałam udział w teście wiedzy o Harrym :D. O ile pierwsze części filmów przyjęłam z radością i świetnie się na nich bawiłam, o tyle Czara Ognia klimat zepsuła, zrównała z ziemią i brakowało, żeby jeszcze podeptała i splunęła.
Nie zrozumcie mnie źle, kocham tę część ze smokami (losowanie miniaturek smoków - wciąż takie chce!), Hagrid nie zawodzi jak zwykle, ale to chyba jedyne takie plusy... Zacznijmy od tego, że w czwartej części Potter wygląda jak menel. No bo naprawdę, ta fryzura... W trzeciej im się to prawie udało, w czwartej wygląda jak zapuszczony człowiek, który w życiu nie słyszał o fryzjerze... Jego nieudane flirty z Cho są godne pożałowania, kłótnie Rona i Hermiony ciężko się ogląda. W tej części wkurza mnie chyba wszystko!
Najbardziej jednak boli mnie to, jak ucięta została fabułą. Lekcje opieki nad magicznymi zwierzętami, sklątki tylnowybuchowe... Naprawdę chciałam to zobaczyć na dużym ekranie, a niestety wątek magicznych zwierząt został kompletnie olany. Jeśli dobrze pamiętam, w labiryncie też były, a filmowy labirynt i sceny w nim wołają o pomstę do nieba. Był potencjał wyszła kicha...
A Wy jak myślicie, co Was rozwaliło na łopatki i jakich filmów nienawidzicie? :)
Jestem z tych, którzy razem z Harrym Potterem dorastali - byliśmy w podobnym wieku i gdzieś tam po cichu wciąż czekam na mój list (chociaż w tym wieku to już tylko Gandalf mi został...). Książki absolutnie kochałam, znałam je wręcz na pamięć, nawet brałam udział w teście wiedzy o Harrym :D. O ile pierwsze części filmów przyjęłam z radością i świetnie się na nich bawiłam, o tyle Czara Ognia klimat zepsuła, zrównała z ziemią i brakowało, żeby jeszcze podeptała i splunęła.
Nie zrozumcie mnie źle, kocham tę część ze smokami (losowanie miniaturek smoków - wciąż takie chce!), Hagrid nie zawodzi jak zwykle, ale to chyba jedyne takie plusy... Zacznijmy od tego, że w czwartej części Potter wygląda jak menel. No bo naprawdę, ta fryzura... W trzeciej im się to prawie udało, w czwartej wygląda jak zapuszczony człowiek, który w życiu nie słyszał o fryzjerze... Jego nieudane flirty z Cho są godne pożałowania, kłótnie Rona i Hermiony ciężko się ogląda. W tej części wkurza mnie chyba wszystko!
Najbardziej jednak boli mnie to, jak ucięta została fabułą. Lekcje opieki nad magicznymi zwierzętami, sklątki tylnowybuchowe... Naprawdę chciałam to zobaczyć na dużym ekranie, a niestety wątek magicznych zwierząt został kompletnie olany. Jeśli dobrze pamiętam, w labiryncie też były, a filmowy labirynt i sceny w nim wołają o pomstę do nieba. Był potencjał wyszła kicha...
A Wy jak myślicie, co Was rozwaliło na łopatki i jakich filmów nienawidzicie? :)
Och, "Eragon" też mnie zawiódł. Nijak ma się do książki >< Ja nie lubię ekranizacji "Wielkiego Gatsby'ego" z DiCaprio. Nie dorasta książce do pięt!
OdpowiedzUsuńNie czytałam Gatsby'ego jeszcze, także nie powiem, ale nie lubię DiCaprio, więc... :)
UsuńPercy Jackson i Morze Potworów... Ta ekranizacja mogła być fenomenalna! Tak samo ekranizacja pierwszego tomu, a wiadomo co wyszło. Gorszego filmu na podstawie książki nie widziałem..
OdpowiedzUsuńA jeszcze jak zjebali drugą część psując wszystko wątkiem z Lukiem! Jezuu.
Usuń