„- Zaręczyć się: zrobione. Zmienić kraj: zrobione. Jakie jest następne zadanie?
- Zmienić moje życie.”
- Zmienić moje życie.”
Po raz kolejny życie Eadly zmienia się w zaledwie siedem minut... Ahren wyjechał, zostawiając ją samą, jej matka przeszła poważny zawał serca, stawiając całe jej działania pod znakiem zapytania. Jak może się martwić o Eliminacje, chłopców i cały ten zamęt, kiedy nie wie, czy jej matka się jeszcze obudzi. Jej ojciec wygląda za to, jakby jego serce miało się rozpaść razem z sercem jego żony. Eadlyn z ciężkim sercem kontynuuje Eliminacje.
Jednak na horyzoncie piętrzą się kolejne problemy. Niespodziewane odnowienie kontaktów z rodem Illea skutkuje niezapowiedzianymi konsekwencjami. Jaki plan ma Marid? Co jest gotów zrobić, żeby zniszczyć księżniczkę i sięgnąć po koronę?
Warto zaznaczyć na początku, jak bardzo Eady się zmieniła po zawale matki. Opuściła nieco mury obronne i zaczęła dopuszczać do siebie ludzi z zewnątrz i powiem wam, że bardzo ją od tego momentu polubiłam, się stała taka bardziej... ludzka. A ci chłopcy! Nie wiem czemu, ale ten pomysł podoba mi się bardziej, niż tabun lasek uganiających się za jednym księciem. Dobra, wiem czemu, ale cicho sza.
Totalnie rozumiem jej decyzje i moje serduszko się radowało za każdym razem, gdy wybierała kolejnego kandydata. Były momenty, kiedy mnie zaskoczyła, ale czytałam je z uśmiechem na twarzy, wdzięczna za taki obrót spraw. I naprawdę fajnie postąpiła z Kile'm, mimo, że serce mi się krajało, gdy to czytałam. A gdyby powstał spin-off serii z młodym Woodworkiem w roli głównej.... :D
Trochę irytujące coś stało się na końcu książki. Przez cały okres Eadlyn Maxon i America praktycznie nic jej nie mówili o swojej przeszłości - jak się poznali, o Eliminacjach, o dziadkach. Mam wrażenie, że znała tylko podstawowe fakty, a i też nie do końca, bo o Ami i Aspenie nie wiedziała prawie nic, ani o tym, ile Aspen dla nich wszystkich znaczy. Trochę to przykre, bo ich historia była po prostu genialna. Porównując obie po przeczytaniu całości pierwsze trzy tomy jednak wypadają lepiej. Sama akcja w tle już dostarczała dreszczyk emocji, którego u Eadlyn jednak brakowało. Świetnie się bawiłam czytając o niej i nie mogłam się oderwać, ale jednak lepiej wspominam historię Ameriki.
To, co mi się podobało najbardziej to cudowne zakończenie, na którym prawie się poryczałam. Piękne podsumowanie jednak wspaniałej historii :) Dodatkowo Korona ma chyba najpiękniejszą okładkę od czasu pierwszej części. Może to ma coś wspólnego z tym zabójczym fioletem...
Tytuł: Korona
Tytuł oryginału: The Crown
Autor: Kiera Cass
Seria: Selekcja (tom 5)
Stron: 304
Format: papier
Wydawnictwo: Jaguar
Cała seria bardzo mi się podoba - co prawda było to już dawno i nie pamiętam szczegółów, ale Cass pozostawiła po sobie pozytywne wspomnienia :D
OdpowiedzUsuńwww.kulturalnameduza.pl
Oj wciągnęła Ciebie ta seria :D
OdpowiedzUsuń