Jakoś tak wyszło, że choć z medycyną nie mam absolutnie nic wspólnego, tematyka ta jest bliska mojemu sercu i zarówno seriale, jak i książki, które w jakiś sposób się o nią ocierają, zawsze znajdują się w kręgu moich zainteresowań. Trochę gorzej w tym zestawieniu wypadają wspomnienia byłych lub obecnych pracowników służby zdrowia, bo choć sięgam po nie coraz częściej, bardzo trudno znaleźć mi takie, które faktycznie by mnie pochłonęły bez reszty.
Pielęgniarki to moje pierwsze podejście do książki napisanej przez pielęgniarkę i... czuję się nią głęboko rozczarowana. Zamiast wzruszać się, może denerwować i przeżywać dwadzieścia lat służby, prawie waliłam głową w ścianę i kilkukrotnie byłam bliska tego, aby odpuścić całkowicie, a nie cierpię tego robić.
Początek jest strasznie toporny, bardzo naukowy, a ja wciąż nie rozumiem, dlaczego oni tak bardzo upierają się, aby zawalić nas medycznym żargonem, zamiast skupić się na własnych uczuciach. Bo naprawdę, jakbym chciała przeczytać podręcznik do medycyny to zwyczajnie bym po niego sięgnęła... Doszło do tego, że momentami przeskakiwałam całe strony, szukając tych obiecanych wspomnień.Odniosłam też wrażenie, że książka jest bardzo niekonsekwentna i brakuje w niej linii czasowej. Wyszło to mniej więcej tak, że była zamężna, za chwile już rozwiedziona, jej dziecko miało ileś tam lat, a za chwile je rodziła. Wprowadzało to niesamowity chaos, a ja zupełnie nie mogłam połapać się w ramach czasowych i dziwnie się czułam podczas lektury.
Ale przede wszystkim zabrakło mi w tym wszystkim uczuć. Domyślam się, jak ciężka i wykańczająca może być to praca, ale nie dowiedziałam się tego z tej książki... Tak naprawdę było może 50 stron, podczas których czułam się naprawdę zaangażowana w lekturę i byłam tam razem z nią i faktycznie poczułam, że pisze to dyplomowana pielęgniarka. Szkoda tylko, że był to tak malutki fragment...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostawiając komentarz uzdrawiasz jedną magiczną istotę. Zostaw po sobie ślad!