Zbierałam się do napisania recenzji drugiego tomu, ale pozostawił mnie w tak wielkim szoku i z tyloma pytaniami, na które musiałam poznać odpowiedź, że zanim udało mi się za nią zabrać już kończyłam trzeci tom, także uznałam, że bezsensownym będzie ich rozdzielanie, ale na wstępie powiem jedno: tak, jak kocham kryminały, tak ta trylogia to jedna z najlepszych rzeczy, jakie w życiu czytałam i rzadko zdarza mi się, aby wszystkie tomy utrzymywały moje zaangażowanie w równym stopniu, a napięcie tak bardzo wzrastało, by w końcu wybuchnąć niczym supernowa i pozostawić mnie w przekonaniu, że chyba już na nic lepszego w gatunku nie natrafię.
Przede wszystkim mam wrażenie, że o tych książkach mówi się za mało, bo Barker stworzył coś naprawdę niesamowitego. Stworzył historię, od której nie sposób się oderwać. Historię, która sięga na wiele lat wstecz, a sposób, w jaki to wszystko się łączy... Znacie tą emotkę z wybuchającym mózgiem? Ja się tak czułam przez cały czas. Drugi tom kończy się taką bombą, że zbierałam szczękę z podłogi, a gdy już w miarę udało mi się poukładać informacje, które otrzymałam i zabrałam się za trzeci tom, szybko okazało się, że ja jednak nie byłam gotowa na to, co jeszcze było przede mną.
Pierwszy tom był tak naprawdę źródłem ogromnej ekscytacji. Poważnie, przez całą książkę prawie piszczałam z radochy, pomysł z pamiętnikiem ogromnie mi się podobał, styl pisania od razu do mnie trafił i niecierpliwiłam się, żeby poznać ciąg dalszy. Czysta radość. W drugim już trochę się uspokoiłam, ale i on sam był spokojniejszy. Próbował poukładać to, co wyszło na jaw w pierwszym i przygotować nas na zakończenie. Prawie mu się udało, gdyby nie rewelacja rzucona na ostatnich stronach, po której zbierałam szczękę z podłogi. Za to trzeci. Ja już dawno nie miałam do czynienia z takim zakończeniem historii.
Cokolwiek wiedziałam do tej pory, rozprysło się w proch. Ledwie zdążyłam przetrawić jedną bombę, już dostałam w twarz następną. Barker w mistrzowski sposób wywraca nasz światopogląd i odwraca bieg historii i w rezultacie już sami nie wiemy, po czyjej jesteśmy stronie i kto tak naprawdę jest winny. Odniosłam wrażenie, że on sam wycofał się i choć obie postacie ostatecznie stanęły przed sądem, to nam zostawia osądzenie ich. Ostatnie rozdziały? To ostatnia już bomba, jaka na nas spadła, która podsumowuje dotychczasową historię i po raz kolejny wywraca nasz świat do góry nogami. Zakończenie, przy którym po raz kolejny opuściłam szczękę i które na długo zostanie w mojej głowie. Kompletnie się nie spodziewałam takiego obrotu spraw, ale jestem z niego ogromnie zadowolona.
Rzadko zdarza mi się, że tak bardzo chwalę jakąś książkę, a już przede wszystkim jakąś serię, bo zawsze coś mi zgrzytało. Ostatni raz przy kryminałach zdarzyło mi się to chyba z trzy lata temu. Ale pierwszy raz zdarza mi się tak mocno pokochać serię, w której detektyw jest mężczyzną (wszystkie moje ulubione zawierają kobietki). No wiecie, kocham Huntera, ale ostatni tom zepsuł mi radochę z tej serii i dużo mówi, że nie o nim pomyslałam na początku.
Jeśli kochacie kryminały, a jeszcze nie znacie tej trylogii, to ja nie wiem, co wy tu robicie!
Zetknęłam się już z twórczością tego autora w przypadku "Dracula" i od tamtej pory mam poczucie, że powinnam nadrobić zaległości, ktore mam w przypadku jego książek.
OdpowiedzUsuńNie masz dużo, bo chyba wydał tylko tą trylogię i właśnie Draculę. Ala te trzy - cudooo! Ja zapewne w niedługim czasie nadrobię Draculę i będę polować na kolejne!
Usuń