Czy gdzieś w twoim ciele mogą kryć się pozostałości twojego brata bliźniaka? Dlaczego londyńscy kominiarze zaskakująco często cierpieli na raka moszny? I czy to możliwe, żeby guz podwoił się w ciągu zaledwie doby? Szokujące, obrzydliwe, zabawne, fascynujące… Nowotwory i inne choroby kryją wiele tajemnic. Autorka popularnego bloga Patolodzy na klatce przeprowadzi cię przez twój świat wewnętrzny, zaczynając od różowo-fioletowych maziajów na szkiełku pod mikroskopem, a kończąc na stole sekcyjnym w prosektorium. W tej książce opowiada o wszystkim, co zwykłych ludzi przyprawia o ból głowy. Dosłownie.
Nie miałam pojęcia, że przed książką najpierw był blog, ale przyznam szczerze, że w formie bloga na pewno czytałoby się to o niebo lepiej. Trochę skakałam pomiędzy tekstem, a audio, by ostatecznie zostać przy samy audio, bo wiem, że w innej formie tej książki zwyczajnie bym nie skończyła.
Patolodzy. Patomorfologia. To zajęcie i zagadnienie, do których w jakiś sposób zawsze mnie ciągnęło. Lubię obrzydliwe rzeczy, nie przeszkadzają mi gorszące opisy, a o różnych chorobach (im groźniejszych tym lepiej) uwielbiam czytać i ich pojawienie się w książkach zawsze wywołuje mój uśmiech (spoko, wszystko ze mną w porządku. Chyba), dlatego pierwszy rzut oka na tę książkę i mój mózg krzyczał: to pozycja dla ciebie!
I początkowo faktycznie wkręciłam się nieziemsko i słuchałam z oczami jak pięć złoty, zachwycona. Ale ten zachwyt bardzo szybko uleciał i pojawiła się... nuda. Autorka wykonuje zawód, na który wielu się nie pisze, a jeszcze mniej osób ma o nim pojęcie. Ma okazje przekazać nam wiedzę o choróbskach, stanach zapalnych, bakcylach i maziajach, które widzą tylko nieliczni. Ale robi to w tak suchy sposób, tak bardzo okraszony wiedzą medyczną, której laik nie rozumie (i nie chce, bo na co mu ona), że przebrnięcie przez ta książkę zajęło mi wieki. Parę razy pojawiły się żarty tak bardzo nie na miejscu, że aż zrobiło mi się dziwnie.
Przyznaję, że nie każdy temat mnie interesował, a tam, gdzie moje zainteresowanie było niewielkie, czytany tekst nie sprawił, że zapłonęło. A uwierzcie mi, że jestem człowiekiem, który jest w stanie zainteresować się wszystkim. Jeszcze lepiej, kiedy ktoś z wiedzą potrafi to przekazać i sprawić, że chociaż w minimalnym stopniu załapię bakcyla. A tu niestety po raz kolejny w przypadku takich książek zostałam zalana taką falą profesjonalnego żargonu, że zwyczajnie opadły mi ręce i miałam ochotę rzucić to w cholerę i co chwilę sprawdzałam, ile jeszcze do końca.
Zabrakło mi anegdotek, zabrakło mi humoru, pasji bijącej z tekstu, jakiegoś takiego luzu. Nie przeczę, że to fajna książka, bo znalazłam rozdziały, przy których czerpałam garściami (jak chociażby ten o celiakii) i nie odradzam pozycji (uwaga, bo można trafić na naprawdę paskudne zdjęcia! :)), ale dla mnie irytująco nużąca i męcząca.
Medyczny żargon pewnie uniemożliwił by mi zrozumienie książki. Ale do tego tematu mnie i tak nie ciągnie, więc nie sięgnę po książkę. Ja jestem tą częścią rodzeństwa, która o chorobach nie może słuchać w ogóle.
OdpowiedzUsuńJa o wiele bardziej wolę choroby w serialach czy książkach! W życiu męczy mnie słuchanie biadolenie innych ><
UsuńMedyczny żargon pewnie uniemożliwiłby mi zrozumienie książki. Ale do tego tematu mnie i tak nie ciągnie, więc nie sięgnę po książkę. Ja jestem tą częścią rodzeństwa, która o chorobach nie może słuchać w ogóle.
OdpowiedzUsuńMedyczny żargon pewnie uniemożliwiłby mi zrozumienie książki. Ale do tego tematu mnie i tak nie ciągnie, więc nie sięgnę po książkę. Ja jestem tą częścią rodzeństwa, która o chorobach nie może słuchać w ogóle.
OdpowiedzUsuń