Zaczęłam oglądać Jane the Virgin kompletnie przypadkiem, a tam takie odkrywanie Netflixa. Wciągnęłam się już od pierwszego odcinka! Boże, poziom zagmatwania w pierwszym sezonie sprawił, że uśmiech nie schodził mi z ust. A jeśli myślicie, że napięcie opada, to jesteście w błędzie, bo po chwili wraca z pełną mocą.
Jane jest dwudziestotrzyletnią dziewicą, która postanawia pozostać czysta aż do ślubu. Właściwie obiecała to babci, która wbiła jej do głowy, że raz zniszczonego kwiatu nie da się już odratować. W wieku dwudziestu jeden lat poznała Michael'a, wówczas policjanta, obecnie detektywa, którego mylnie wzięła za striptizera zaproszonego na imprezę urodzinową. Tak naprawdę został wezwany do interwencji w sprawie zagłuszania porządku, ale ich pocałunek po imprezie był magiczny (opadający z dachu tynk wyglądał jak śnieg!), a że Jane wierzy w przeznaczenie i magię, utwierdziło ją to w przekonaniu, że są dla siebie stworzeni.
Zmęczona po nieprzespanej nocy Jane Villanueva, przybywa na kontrolną wizytę lekarską. Jej lekarka, Luisa, załamana po zerwaniu z kochanką Rose (którą jest jednocześnie jej macochą), przypadkowo zapładnia ją spermą Rafaela (właściciela hotelu, w którym Jane pracuje, oraz faceta, którego całowała dawno temu, którego Luisa jest siostrą). I właściwie tu zaczyna się cała akcja.
Dostaliśmy tutaj wenezuelską telenowelę, przerobioną na amerykański format. Mamy wzloty i upadki głównej bohaterki, której naprawdę nie sposób nie lubić. Jej chłopak, Michael także jest potwornie uroczym mężczyzną, a Rafael, mimo, iż na początku wydaje się być czarną owcą, w końcu skrada nasze serca. Matka Jane, choć nieidealna i zdecydowanie ma dużo złych momentów, bardzo kocha Jane i o nią dbać. A babcia Villanueva? Chyba lubią ją jeszcze bardziej niż Jane!
Dodatkowo jest sporo wątków kryminalnych, niepokalane poczęcie, więzi rodzinne, porwania, zabójstwa, zmartwychwstania, sekrety, problem nielegalnego przebywania w kraju i starania się o zieloną kartę... O cokolwiek spytanie, na dziewięćdziesiąt procent odnajdziecie to w serialu.
Obecnie wyszły cztery sezony (obejrzałam w tydzień!) i to, co mogę powiedzieć, że już dawno nie widziałam TAKICH finałów sezonów. Każdy z bombą i zwrotem akcji, którego nie do końca się spodziewamy, chociaż narrator daje nam jakieś podpowiedzi, ale tylko od nas zależy czy wydedukujemy, o co chodzi. Czwarty sezon zakończył się ostrym zwrotem w akcji i sytuacją, której w życiu bym się nie spodziewała, więc niecierpliwie czekam na wyjaśnienia z piątego, finałowego już sezonu. Serial zdecydowanie zapamiętam na dłużej.
Tytuł: Jane the Virgin.
Tytuł oryginału: jak wyżej.
Czas trwania odcinka: 42 min.
Sezonów: 4
Liczba odcinków: 81
Stacja: The CW
Stacja: The CW
Lata emisji: Od 2014
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostawiając komentarz uzdrawiasz jedną magiczną istotę. Zostaw po sobie ślad!