"(...) mama zawsze powtarzała, że nauka i magia
nie wykluczają się wzajemnie. Nazywała je dwoma dialektami jednego języka."
nie wykluczają się wzajemnie. Nazywała je dwoma dialektami jednego języka."
Odkąd bogowie starożytnego Egiptu zostali wyzwoleni we współczesnym
świecie, Carter Kane i jego siostra Sadie znaleźli się w tarapatach.
Jako potomkowie Domu Życia Kane'owie są obdarzeni wyjątkowymi mocami,
ale przebiegli bogowie nie dali młodym magom czasu na opanowanie choćby
podstawowych umiejętności. A byłyby bardzo potrzebne - ich przerażający
nieprzyjaciel, wąż chaosu Apopis rośnie w siłę. Jeśli w ciągu kilku dni
nie zdołają zapobiec jego uwolnieniu, nastąpi koniec świata. Innymi
słowy: zwykły dzień rodziny Kane'ów.
Aby mieć jakiekolwiek szanse w walce z siłami chaosu, rodzeństwo musi przywrócić do życia boga słońca Ra - to zadanie przekraczające wszystko, czego dokonał jakikolwiek mag. Muszą odnaleźć trzy części Księgi Ra i nauczyć się zawartych w niej zaklęć. Och, nie wspomnieliśmy chyba, że nikt nie wie, gdzie Ra się znajduje.
Aby mieć jakiekolwiek szanse w walce z siłami chaosu, rodzeństwo musi przywrócić do życia boga słońca Ra - to zadanie przekraczające wszystko, czego dokonał jakikolwiek mag. Muszą odnaleźć trzy części Księgi Ra i nauczyć się zawartych w niej zaklęć. Och, nie wspomnieliśmy chyba, że nikt nie wie, gdzie Ra się znajduje.
I właściwie na tym polega cała książka - na poszukiwaniu zwojów i zgłębiania historii Ra. Czasami zapominam, że bohaterowie książki mają zaledwie po 13 lat, bo kompletnie się tego nie odczuwa. Są dojrzali, pewni siebie i zaskakująco dużo wiedzą, nie tylko o egipskich bogach, ale o świecie, a nawet się zakochują (serio, kto w wieku 13 lat był zakochany na zabój?)
Nie wiem czemu, ale coś mnie drażni w tej książce. Mimo, iż uwielbiam tematykę bogów, mogłabym czytać o nich zawsze, wszędzie ich widzieć, uwielbiam Seta i Anubisa to nie wiem, mój zachwyt znalazł po pierwszym tomie. Nie odczuwam takiej radości jak zwykle, gdy czytam Riordana, mam wrażenie, że akcja jest przedłużona i te 150-200 stron spokojnie możnaby wykasować.
Brakuje mi historii ich rodziców. Chcę tego, chcę się dowiedzieć o nich więcej, albo o Amosie, który jest bardzo tajemniczą postacią, bo prawie go nie dotykamy. W tej części Sadie i Carter prowadzą coś w stylu szkoły, w której szkolą młodych adeptów. I tu też jest zgrzyt, bo o ile w poprzedniej części pod koniec było powiedziane, że wysyłają sygnał w świat i ten, kto otworzy będzie wiedział o co chodzi. No dobrze, ale ja chcę wiedzieć, w jaki sposób się dowiedzieli, co czuli, gdy się dowiedzieli i naprawdę nikt nie oponował, żeby wysłać swoje nieletnie dziecko na naukę magii, czarów i do walki ze starożytnymi bogami?! Serio?
Brakuje mi Bastet, chcę więcej Ziyi, więcej informacji o uczniach. No zachwytu nie ma, raczej zawód i niedosyt. Rick, nie tym razem :(
Tytuł: Ognisty Tron.
Tytuł oryginału: The Throne of Fire
Autor: Rick Riordan
Seria: Kroniki Rodu Kane (tom 2)
Stron: 480
Format: TTS
Wydawnictwo: Galeria Książki
Czyżby ten autor przejął teraz recenzje?
OdpowiedzUsuńJakieś plany na październik? Targi książki?
Nie robię planów, rzadko kiedy się ich trzymam. A zazwyczaj jak zacznę czytać książkę z serii, to lecę ciurkiem.
UsuńNiestety po pierwszym tomie porzuciłam serię i widze po Twojej recenzji, że była to dobra decyzja. Mnie denerwowało poczucie humoru autora :( Myślę, że tutaj miałabym identyczne z Twoimi zastrzeżenia co do fabuły.
OdpowiedzUsuńKane to zdecydowanie najgorsza z serii Riordana :c
Usuń