Uwielbiam twórczość Denzil od czasów, gdy przeczytałam pierwszą wydaną w Polsce książkę. Od tamtego czasu zresztą jestem fanką i każdą kolejną książkę czytam w okolicach premiery. Obecność tej na Legimi mocno mnie zdziwiła, bo nie słyszałam o żadnej zapowiedzi. Nie wahałam się przed jej lekturą, ale...
Gdy myślę o tej książce, jedno, co wysuwa się naprzód, to : za szybko. W tej historii wszystko dzieje się po prostu za szybko. Intrygujący początek, gdzie poznajemy cierpiącą na zaawansowane zaburzenie lękowe Hannah. Ba, kobieta ma paranoję i nie opuszcza swojego domu. Do pustego domu na przeciwko wprowadza się idealne małżeństwo z nastoletnią córką, których Hannah godzinami obserwuje zza firanek. Pewnego dnia dostrzega, że małą April wywiesza przez okno kartkę z prośbą o pomoc, wobec czego Hannah nie potrafi przejść obojętnie.
Jestem pewna, że widzicie schemat i myślicie sobie, że wiecie, jak ta historia się kończy i w jakim kierunku pójdzie. Widzicie zamknięte osiedle, paranoiczkę i z pozoru idealną rodzinę. I faktycznie do pewnego momentu idzie tym schematem, ale końcówka... No nie. Tego, to ja się nie spodziewałam, siedziałam z bananem na twarzy, słuchając jej w kolejne w banku, ale nie mogłam jednak oprzeć się wrażeniu, że historia została pospieszona i o ile napięcie rosło stopniowo, o tyle na sam koniec dostaliśmy takie BACH i już był koniec.
Chronologicznie nie jest to najnowsza powieść, jak myślałam początkowo, bo w oryginale została wydana w 2016 roku, co każe mi myśleć, czy nie jest to debiut autorki, który po prostu do tej pory u nas się nie ukazał. To jest dobra historia, dobrze się jej słuchało, ale zdecydowanie została za bardzo pospieszona, przez co mocno na tym ucierpiała, a ja do dziś mam takie WTF, gdy o niej myślę. Ale kurde, wątek z April to jednak kawał dobrej roboty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostawiając komentarz uzdrawiasz jedną magiczną istotę. Zostaw po sobie ślad!