To już szósty tom przygód Rydera Creeda i jego niesamowitych psów, a ja podeszłam do niego z dużą dozą nieufności, bo do tej pory ta seria mocno mnie rozczarowała. Ale na szczęście okazało się, że niepotrzebnie się bałam, bo ten tom okazał się świetny i jest obecnie moim drugim ulubionych w serii!
Jest trochę inny niż poprzednie, bo tym razem zagrożenie czai się o wiele bliżej, a przez to całość wydaje się o wiele mroczniejsza. Tak, jak zazwyczaj Ryder wyjeżdża daleko od domu, by wraz ze swymi psimi pomocnikami ścigać złoczyńców, tak tym razem to oni przybywają do niego, dowiadując się, gdzie mieszka i stanowiąc bezpośrednie zagrożenie zarówno dla niego, jak i dla jego najbliższych. Nie wiedzieć czemu takie rozwiązanie sprawiło, że ta część wydała mi się o wiele ciekawsza i słuchałam jej z ogromnym zaangażowaniem!
Poza tym! Uwielbiam Brodie. Ta kobietka szybko znalazłam swoje miejsce w historii, a w tym tomie następuje jej gwałtowny rozwój i to w dobrą stronę, a mi tylko pozostaje się cieszyć. Trochę za to denerwuje mnie relacja Maggie-Creed, która toczy się tak wolno, że już zaczynam mieć tego dość. Poznali się jeszcze w serii Maggie, teraz leci już szósty tom, a oni tańczą ze sobą ten idiotyczny taniec krok w przód, milion kroków w tył, co każe mi myśleć, że autorka kompletnie nie ma pomysłu na ich relację i jeśli się zejdą wszystko się posypie. Niby spoko, ale od sześciu tomów nic się między nimi nie wydarzyło, a napięcie jest wręcz namacalne...
Zawsze twierdzę, że jeśli czytelnik dotarł tak daleko to już musi być fanem! Ja prozę Kavy śledzę od chwili, gdy po raz pierwszy poznałam Maggie o'Dell, a było to w 2009 roku! Za nami już dużo i jeszcze więcej przed nami, ale jestem w stanie dużo wybaczyć, bo wiem, że dostanę coś dobrego :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostawiając komentarz uzdrawiasz jedną magiczną istotę. Zostaw po sobie ślad!