września 02, 2021

Pierce Brown - Złota krew

Jeszcze do niedawna nie miałam zupełnie pojęcia o istnieniu tej książki, ale zobaczyłam ją i Iris, przeczytałam jej recenzję i stwierdziłam, że to może być coś dla mnie. Już od dawna chodzi za mną sci-fi, ale strasznie się go boję, a tutaj mamy taką bardzo lekką wersję (serio, ciężko powiedzieć, że to SF). 

Przytoczę opis, bo nie wiem, jak to podsumować: Darrow jest zwykłym górnikiem w kolonii na Marsie. No, może nie takim zwykłym, bo wykonuje niebezpieczną pracę Helldivera. Jednak należy do najniższej kasty.W dodatku nie ma ambicji, żeby przebić się wyżej, zresztą w jego świecie to zwyczajnie niemożliwe. Człowiek rodzi się i umiera dokładnie w tym samym miejscu, w tym samym układzie. Lecz nagle w życiu Darrowa zdarza się coś, co sprawia, że wszystko staje na głowie, a niemożliwe staje się możliwe. Nieszczęście może człowieka przytłoczyć, ale może też zeń wydobyć niesamowitą energię. Dopiero kiedy chłopak wyrywa się z ciasnych ograniczeń kolonii, zaczyna dostrzegać, jak funkcjonuje świat, w którym przyszło mu żyć. W dodatku może w tym świecie zostać bogiem… a właściwie jednym z bogów. Jednak aby to osiągnąć, musi walczyć, zapomnieć w dużej mierze, kim był przedtem.

Główny problem tej książki polega na tym, że czasami miałam wrażenie, że jest tu za mało. Czego? No właśnie tego SF. Niby akcja toczy się na Marsie, niby inny klimat, niby inne powietrze, a szczerze mówiąc równie dobrze mogłaby to być kopalnia położona w dowolnym miejscu na świecie i wyszłoby na to samo... To mi przeszkadzało na samym początku i nie ważne, jak mocno się nad tym zastanawiałam, nijak nie potrafiłam się poczuć, jakbym znajdowała się w innym miejscu, a co dopiero na innej planecie! W trakcie czytania już zupełnie zapomniałam o tym Marsie :)

Co więcej historia ta MOCNO czerpie z innych powieści i nie trzeba być niewiadomo jak oczytanym, żeby to zauważyć (Igrzyska śmierci, Niezgodna, to chociażby dwie, które mi się nasunęły), ale powiem szczerze, że to wrażenie jest bardzo wyraźne w pierwszej połowie książki. Odłożyłam ja na trochę i gdy powróciłam do niej po jakimś czasie, wrażenie się rozmyło i pozostało tylko zamglone wspomnienie. Osobiście mogę zrozumieć taką inspirację i skojarzenia, ale wiem, że niektórych może to kłuć w oczy. 

Poza tym to naprawdę fajna książka. Dla tych, co nie bardzo lubię SF albo się go boją - jak ja - będzie w sam raz, bo w ogóle go tu nie odczujecie. To już prędzej taka YA dystopia, która ma ambicje na bycie SF, ale po drodze coś jej nie wyszło. Ja się dobrze bawiłam podczas lektury, może nie byłam niewiadomo jak zafascynowana i miałam problem, żeby przeczytać ją w jakimś krótszym okresie czasu, bo przerwy między czytaniem miałam spore, ale jak już usiadłam i się wgryzłam ciężko mi było się oderwać. Nie jest to książka idealna, ale ma potencjał, a ja jestem ciekawa, jak historia się rozwinie i co Darrow nawywija, bo to dobry i zachęcający wstęp.

Tytuł: Złota krew
Tytuł oryginału: Red rising
Seria: Red Rising Saga (tom 1)
Autor: Pierce Brown
Stron: 432
Format: mobi
Wydawnictwo: Drageus Publishing House

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostawiając komentarz uzdrawiasz jedną magiczną istotę. Zostaw po sobie ślad!

Copyright © Kasikowykurz , Blogger