Evie całkowicie zwątpiła w miłość. Pozbyła się wszystkich ulubionych romansów, nie cieszą jej znane i lubiane historie miłosne. Evie nie wierzy, bo została przeklęta przez wróżkę i widzi zakończenie historii ludzi dookoła niej, gdy zaobserwuje pierwszy pocałunek. I żadna z nich nie kończy się dobrze. Widzi też historię ich własnych rodziców - ojca, który zdradził matkę i zakłada rodzinę z inną kobietą. Widzi to wszystko i wie jedno: miłość i związki są do kitu. Na skutek splotu wydarzeń trafia do studia tanecznego, gdzie charyzmatyczna instruktorka sprawia, że nie dość, że zapisuje się na kurs, to godzi się wystartować w konkursie amatorów. Zostaje sparowana z Xanderem - chłopakiem, który wydaje się być jej kompletnym przeciwieństwem.
Słyszałam dużo zarzutów, że w historii o tańcu brakuje tańca, ale wiecie co? To w żadnym wypadku nie jest opowieść o tańcu! Ona po prostu dzieje się w studiu tańca, a sam taniec jest tu bardziej metaforą. Bo tak naprawdę jest to opowieść o wybaczaniu, o radzeniu sobie ze zmianami, o odpuszczaniu, życiu chwilą i cieszeniem się tymi wszystkimi małymi drobiazgami, które mamy pod nosem. Razem z Evie uczymy się wrzucać na luz i godzimy się, że nawet, jeśli historia ma nieszczęśliwe zakończenie, to dużo ważniejsza jest droga, która do niego prowadziła, a samo złe zakończenie wcale nie oznacza, że to koniec historii. Być może jest początkiem czegoś zupełnie nowego.
Uwielbiam tą książkę. I jednocześnie jej nie znoszę, bo zakończenie pozostawiło mnie w poczuciu, że świat jest niesprawiedliwy i mimo tych wszystkich dobrych chwil za chwilę wszystko się spierdoli. Niby już to wiedziałam, ale jednak zaskoczyło mnie to, a wydarzenia z ostatnich stron były niczym cios prosto w serce. Bolało i boli nadal. Ale z drugiej strony historia Evie i Xandera jest piękna, zabawna, pełna humoru i chyba więcej jesteśmy w stanie nauczyć się od X. Bo E, to ta oporna, której trzeba walnąć obuchem w głowę, żeby do niej dotarło.
Ostatecznie uwielbiam sposób, w jaki to wszystko się zbiega, jak zmieniają się bohaterowie, otwierają się na siebie i godzą się z wydarzeniami. Zdecydowanie druga połowa książki weszła łatwiej, ale też zupełnie inaczej czyta się tą historię, kiedy Evie już odrobinę się otwiera i nie jest taka negatywnie nastawiona do świata.
A taniec? Taniec jest tutaj środkiem przekazu, dodatkiem. Za pomocą tańca nasi bohaterowie uczą się zaufania i poznają siebie nazwanej. I jest go w sam raz :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostawiając komentarz uzdrawiasz jedną magiczną istotę. Zostaw po sobie ślad!