Do niektórych historii warto wracać. Pierwszy raz na tą serię natknęłam się w 2016 roku i pochłonęłam ją praktycznie na raz, chociaż przyznam, że po latach pamiętam tylko urywki z pierwszego tomu i to, jak bardzo mi się ona podobała. A że od jakiegoś czasu bardzo mnie ciągnie do romansów, które dzieją się w szkole bądź tez na uniwersytecie, stwierdziłam, że chętnie wrócę w ten świat. No i chciałabym skończyć tą serię!
Mgliste pojęcie o fabule nie odebrało mi radości z lektury, bo fartownie zapomniałam praktycznie wszystko, co najważniejsze, więc bez przeszkód mogłam na nowo cieszyć się tą historią. O ile cieszyć się to dobre słowo, bo myślę, że więcej razy złamała mi ona serce, niż wywołała uśmiech na twarzy. Zaczęłam ją wcześnie rano, po południu już była za mną, a wieczorem kończyłam historię z perspektywy Cama i powiem jedno: Ta opowieść uzależnia. Wciąż mi mało, ale postanowiłam, że pozwolę jej zagnieździć się w mojej głowie, zanim przeskoczę do kolejnego tomu. Niech emocje opadną.
Historia Camerona i Avery to historia przepełniona bólem, cierpieniem, pełna niewypowiedzianych słów, emocji i niepotrzebnego duszenia w sobie strachu. Ale to także opowieść pełna nadziei, miłości i sprawiająca, że serce nie tylko rozpada się na kawałki, ale też puchnie z dumy i wariuje z radości. To ten rodzaj historii, do których regularnie wracam, świadomie nurkując w ten bajzel, bo wiem, że po burzy zawsze wychodzi słońce.
Szkoda tylko, że ma takie paskudne okładki ><.
Tytuł oryginału: Wait for You. Trust In Me
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostawiając komentarz uzdrawiasz jedną magiczną istotę. Zostaw po sobie ślad!