Powiedzmy sobie szczerze, że w tym roku tych rozczarowań jest całkiem sporo, ale zbiorowo wrzucam te, o których po prostu nie mam siły pisać i nieważne, ile będę myśleć, dłuższy tekst nigdy nie powstanie. Najchętniej podsumowałabym je jednym słowem: uciekaj!
Powiedzmy sobie szczerze, że im więcej człowiek czyta, tym łatwiej trafić mu na książki, które zwyczajnie nie wpasowują się w upodobania, od których się odbijamy albo po prostu mają w sobie schematy, których nie cierpimy. Przedstawiam te, z którymi nie polubiliśmy się w styczniu (tak wiem, że jest maj :D, ale nie wiedziałam jak to ugryźć).
Arno Strobel - Offline
Grupa uczestników, 2000 metrów nad poziomem morze, zamknięty hotel i kompletny brak zasięgu. To nie może się skończyć dobrze, prawda? Najnowsza książka Arno jest moja pierwszą i o matko, zaczęłam źle.
I o matko, jakie to było słabe.
Powinnam się już dawno temu nauczyć, grupa ludzi, która gdzieś wyrusza i ja nie powinnam iść tą drogą. Bo nienawidzę takich schematów. Bo tu już od samego początku wiadomo, że wszystko się schrzani, a gdy dodatkowo są odcięci od świata, to już w ogóle musi się coś spierniczyć. I oczywiście, że będą sobie skakali do gardeł i oczywistym jest, że morderca jest wśród nich. A cały wątek, dookoła którego było to budowane? Boże. Nie. Tragedia.
Ugh.
Katie Cotugno - 99 dni lata
Największy problem tej książki polega na tym, że zmierza donikąd. Łudziłam się, że te magiczne 99 dni będą stanowiły jakiś punkt zwrotny dla historii, ale nie. Bohaterka wciąż i wciąż popełnia te same idiotyczne błędy, przez co, ani ona się nie rozwija, nie szanuje siebie, a przez to też kompletnie nie szanuje mojego czasu. Bardzo, ale to bardzo bym chciała powiedzieć, że ta historia niesie jakieś przesłanie, ale jedyne, co mi przychodzi na myśl, to nie bądź jak Molly. Ani tym bardziej jak jej mama, bo jej zachowanie to już materiał na osobną historię.
Praca zbiorowa - O psach
Brak motywu przewodniego sprawia, że ciężko się tu odnaleźć. Bardzo nierówna pozycja, nie mam pojęcia, czy historie są prawdziwe, czy to tylko fantazja autorów. Nie dla mnie.
Neil Gaiman - Mitologia Nordycka
Słucha się tego jak powieści, aczkolwiek odrobine nudzi. Dla kogoś, kto w ogóle nie jest zaznajomiony z mitologia nordycką będzie to nie lada gratka, ale dla kogoś w temacie - właściwie nie ma nic nowego, tylko powtarzane są fakty, które już się zna. Plus za lektora - Zbigniew Zamachowski robi niesamowita robotę i gdyby nie on, raczej bym rzuciła to w cholerę.
Natalio Grueso - Przemytnik słów
Nie do końca wiem, co mam myśleć o tej książce, jest... dziwna. Początek kompletnie mnie nie urzekł i zostawiłam ją na dobre pół roku. Ostatecznie wyszło mi to na dobre, bo podeszłam z czystą głową i udało mi się ją skończyć, ale bardzo długo zastanawiałam się, co właściwie łączy te historie (to mi umknęło przy tak długiej przerwie).
Pomysł na świat jest niezły - tu każde słowo kosztuje, fakturowane jest od razu po wypowiedzeniu i tylko najbogatszych stać na to, aby je marnotrawić. Tylko mam wrażenie, że ta idea gdzieś ucieka w międzyczasie albo przeskoczyliśmy do zupełnie innego świata albo coś... nie wiem, ale pogubiłam się kompletnie gdzieś w połowie książki i o ile sama historia całkiem mi się podobała, to jednak mam wrażenie, że po prostu jej nie zrozumiałam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostawiając komentarz uzdrawiasz jedną magiczną istotę. Zostaw po sobie ślad!