Z prozą Deavera znamy się już od naprawdę dawna, bo po raz pierwszy odkryłam go... nie powiem Wam, w którym roku, ale było to więcej, niż dekadę temu, bo chodziłam wtedy jeszcze do gimnazjum! Nigdy jednak nie czytałam jego książek po kolei, bo w tamtych czasach jeszcze nie ogarniałam, jak to sprawdzić, a i możliwości bibliotek były różne. Jedno jest pewne - była to miłość od pierwszego wejrzenia i do dziś pamiętam wszystkie moje ulubione książki. Bardzo chciałam wrócić, ale nie miałam okazji, ani motywacji, aż do teraz!
Dwa pierwsze tomy przesłuchałam w dwa dni. Szaleństwo, wiem, ale to się tak dobrze słucha! Kolekcjonera Kości znam praktycznie na pamięć - książkę czytam chyba po raz trzeci, film widziałam co najmniej dwa razy, a i z serialem byłam na bieżąco. Przez te wszystkie lata zatarły się jednak szczegóły - i o ile dobrze wiedziałam, że zarówno film i serial trochę zmienia wygląd Lincolna, to totalnie nie byłam świadomo, co zrobiono z Sachs! W książkach jest to bowiem rudowłosa piękność z nawykami, który zniszczyli jej karierę modelki.
No ale od początku! Seria o Lincolnie Rhyme śledzi tytułowego detektywa, który podczas jednego ze śledztw ulega wypadkowi, w którym łamie kręgosłup, w rezultacie czego jest sparaliżowany od szyi w dół, poza małym palcem u jednej z rąk. Przed wypadkiem był wybitnym kryminologiem, najlepszym w swoim fachu, bardzo skutecznym i wymagającym. My poznajemy go, jako pokonanego życiem, rozgoryczonego i planującego samobójstwo. Poznaje Amelię Sachs - krawężnika, która po znalezieniu ciała nie zawahała się zatrzymać pół miasta i która zostaje przydzielona jako pomocnik przy śledztwie, jako oczy i uszy Lincolna na miejscach kolejnych zbrodni. Amelia nie jest typowym gliną, bo towarzyszy jest zaawansowany artretyzm, który utrudnia pracę, a dzień, w którym znalazła zwłoki miał być pierwszym dniem w nowym wydziale.
Po pierwsze uwielbiam główną parę. To moje zdecydowanie Top 3 ulubieńców, jeśli chodzi o pary detektywistyczne i mam do nich ogromną słabość. Uwielbiam tą oschłość i pyskatość Lincolna. Wiem, że nie jest postacią doskonałą, ale jego zachowanie w sam raz pasuje do jego sytuacji i prawdopodobnie było to coś, co w pierwszym momencie przyciągnęła mi to bohatera. No i mamy też Amelię - policjantkę, która już od pierwszych stron jest zniesmaczona i niezadowolona, a po drodze wręcz nienawidzi Lincolna i nie boi się powiedzieć mu prosto w oczy, co o nim myśli. Ich relacja jest nietuzinkowa i oboje nie zdają sobie w ogóle sprawy z tego, jak bardzo potrzebują siebie nawzajem.
Za to tom drugi... Totalnie mi się nie podobał. Nie wiem, czy jest to kwestia sprawy, która w dużej mierze dzieje się na lotnisku, dostajemy też całkiem sporo terminologii, aby przybliżyć nam temat, a zachowanie głównej podejrzanej jest tak idiotyczne, że woła o pomstę do nieba... Ale bardziej chyba jest to kwestia relacji Lincolna i Amelii, która stara się być bardziej romantyczna, co kompletnie mi się nie podoba i nie pasuje, bo jest zwyczajnie nienaturalne. Gdyby wydarzyło się to w czwartym, może piątym tomie, pewnie zaczęłabym im kibicować, ale dzieje się to za szybko, zbyt gwałtownie i szczerze? Nie chcę tego. Chcę ich takich, jakich poznałam w pierwszym tomie, chcę skakania sobie do gardeł, pyskówek i lodowatych spojrzeń.
Póki co to bardzo skrajne odczucia, ale też drugi tom czytałam po raz pierwszy. Kiedyś chyba chciałam zacząć, ale nie podobał mi się opis i jak widać wiele się nie zmieniło w tej kwestii. Nie zniechęca mnie to jednak i zdecydowanie mam zamiar przeczytać całą serię, ale chyba zrobię sobie większe przerwy między tomami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostawiając komentarz uzdrawiasz jedną magiczną istotę. Zostaw po sobie ślad!