Summer to dziewczyna z wyższych sfer, pozornie pochłonięta wyłącznie zakupami i wyglądem. Fitz jest hokeistą, który realizuje swoje marzenia dzięki graniu w drużynie uniwersyteckiej, co zapewnia mu opłacenie upragnionych studiów. To seksowny i ponury facet, którego tatuaże i sposób bycia zupełnie nie pasują do Summer. Jednak obydwoje czują do siebie ogromny pociąg. Wszystko wydaje się iść ku dobremu, jednak kilka nieuważnych słów Fitza sprawia, że urażona Summer odsuwa się od niego, by zacząć flirtować z jego kolegą z drużyny. Jednak obydwoje nie mogą o sobie zapomnieć, zwłaszcza że widzą się codziennie, gdyż zostają współlokatorami. Dzięki temu Fitz poznaje bliżej dziewczynę i radykalnie zmienia o niej zdanie…
Odkąd przeczytałam "Układ" nie mogłam zapomnieć o studentach z Briar i wiedziałam, że nie minie wiele czasu, zanim powrócę do tego świata, bo przy okazji uświadomiłam sobie, jak bardzo lubię historię dziejące się za murami szkoły i jak bardzo odpowiada mi towarzystwo sportowców. Wyszło nader zabawie, bo w swoim zakręceniu nie tylko pomyliłam tomy, ale i serie, przez przypadek zaczynając spin-off :). Zanim się zorientowałam, byłam już pochłonięta książką i nie miałam ochoty na zmianę!
Czy są spoilery? Mam wrażenie, że owszem, kilka wydarzeń sobie spolerowałam, jedno mnie zabolało, ale na szczęście każda historia dotyczy innych bohaterów. Co nie zmienia faktu, że nawet sobie nie wyobrażacie, jaka była moja radość, kiedy pojawili się Garrett i Hannah! Uśmiech na twarzy gwarantowany.
Summer i Fitza polubiłam już od samego początku, zwłaszcza cichego, spokojnego, wytatuowanego Fitza, fajny gość :). Jego otoczenie, współlokatorzy. Mam wrażenie, że jest postacią nieszablonową, bo zazwyczaj sportowcy są pewni siebie, emanują wręcz arogancją i wszędzie ich pełno, a tu proszę - spokojny, cichy nerd, który w zaciszu pokoju projektuje gry komputerowe. Czad!
Ta historia dostarczyła mi ogromu radości, wybuchów śmiechu, chichotania się pod nosem i banana na twarzy, a w tym tygodniu koszmarnie tego potrzebowałam. Była jak bańka radości, która mnie otoczyła i pozwoliła oderwać się od trudnego tygodnia i po prostu przed ponad 400 stron cieszyć japę. O dziwo rozbawiła mnie i trafiła bardziej niż poprzednia, co uważam za duży plus.
W pewnym momencie fakt, że relacja Summera i Fitza i to ich ciągłe odpychanie się i tworzenie niepotrzebnych barier zaczęło mnie tyci irytować, ale wrażenie było chwilowe i szybko zniknęło. Dla mnie ochy i achy i będę wspominać z czułością i radością. Chciałabym powiedzieć, że strasznie miło było wrócić na Briar, ale... tak naprawdę nie zdążyłam jeszcze na dobrze go opuścić :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostawiając komentarz uzdrawiasz jedną magiczną istotę. Zostaw po sobie ślad!