Moja relacja z Musso jest… No dziwna. Pierwsza książka, którą przeczytałam skradła moje serce, druga kompletnie mi się nie podobała. Trzecią czuję się rozczarowana, ale chyba głównie dlatego, że niechcący przeczytałam opis, który był wielkim spoilerem i zepsuł mi całą zabawę. Przez to zabrakło efektu niespodzianki i całe napięcie uleciało, a doskonale byłam świadoma, które momenty powinny mnie zaskoczyć. Wciąż nie skreślam autora, ale ciągle się zastanawiam, czy jest on dla mnie.
Doceniam jak najbardziej przesłanie książki, aby cieszyć się chwilą, doceniać swoich bliskich i nie chować urazy, tylko wyciągnąć rękę i porozmawiać. To lubię w książkach Musso, tworzy spójne historie, z których zawsze można wyciągnąć coś dobrego.
Ale ta część z przewodnikami? Hm, nie do końca to do mnie trafia. Podoba mi się pomysł na nich, to hak zostało opisane w jaki sposób mogą się nimi stać. Też to, w jaki sposób dostrzegają osoby, które wkrótce opuszczą ten świat. Sama fabuła i wydarzenia, które doprowadziły bohatera do ostatniego rozdziału były spoko i o wiele bardziej się to docenia, gdy już wiesz, do czego to doprowadziło. Wówczas jego drogę widzisz w zupełnie innym świetle.
Fabularnie jest spoko, bohaterowie spoko, morał spoko, wszystkie wątki doprowadzone do końca, tylko całościowo jakoś nie potrafiłam się w tym odnaleźć i zostawić tam serca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostawiając komentarz uzdrawiasz jedną magiczną istotę. Zostaw po sobie ślad!