Bez wątpienia z każda kolejną książką autorki wsiąkam w ten świat coraz bardziej i z niejakim zdumieniem zauważam, że ta pierwsza podobała mi się najmniej. Nie wiem, czy Skandal nie jest moim ulubieńcem z tej serii! Może właśnie dlatego, że Trent z natury jest cichy, nie jest takim dupkiem jak jego przyjaciele i nie robi wszystkiego pod wpływem irracjonalnych impulsów. Wewnątrz wie, że jego związek z połowę od niego młodszą Edie jest czymś złym (jest pełnoletnia, bo inaczej chyba machnęłabym od razu DNF, nie kręcą mnie takie klimaty), a ich relacja rozwija się stopniowo. Co za tym idzie - mamy dużo czasu, żeby pokochać ich oboje, chociaż nie oszukujmy się. Nie zajęło mi to długo czasu.
Uwielbiam nie tylko ich relację, ale też wszystko to, co się za tym kryje. Oboje są po przejściach i mimo różnicy wieku zdają się dostrzegać siebie nawzajem. Widzą to, co skryło się głęboko za murami, niedostępne dla całego świata i tylko oni są wstanie przebić się przez nienawiść, pogardę i głęboko skrywany strach. Nie wiem, co sprawiało mi większą frajdę - czytanie, jak powoli się w sobie zakochują, czy wszystko to, co działo się dookoła nich, a przede wszystkim afera z ojcem Edie.
Mam wrażenie, że ta część jest bardziej dojrzała, bardziej przemyślana i dopracowana niż poprzednie dwie. Nie wiem, czy to faktycznie kwestia bohaterów czy wydarzeń, czy po prostu autorka rozwinęła się jako pisarka i z każda kolejną książką czyta się to coraz lepiej. Uwielbiam tez małą Lunę, jej sposób na wyrażanie świata, tak podobne do jej ojca. Jestem ogromnie ciekawa, jaka będzie w przyszłości i mam nadzieję, że ich relacja z czasem się naprawi.
Mam straszną ochotę już teraz wskoczyć w kolejną część i wciąż nie mogę uwierzyć, że tak długo zajęło mi zapoznanie się z Shen!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostawiając komentarz uzdrawiasz jedną magiczną istotę. Zostaw po sobie ślad!